Paring: sami zobaczycie
Part: I/?
Ostrzeżenia:...Przecież to nikogo nie obchodzi XD
Od autora: Bry! Przepraszam,że tak Was zaniedbuję,ale miałam naprawdę sporo roboty...Poza tym...DZIKUJĘ WAM BARDZO! Za wszystkie nominacje,komentarzy,rozmowy. Wszystko. I wiecie co? Z przykrością zawiadamiam,że będę kontynuować bloga,także tak szybko się mnie nie pozbędziecie XD Mam nadzieję,że to Wam się chociaż troszkę spodoba...
Dedykacja: Dla wszystkich! (Wybaczcie, dalej uczę się wszystkich waszych nicków ^^")
___________________________________________________________________________
-Ta...Ka..No..Ri!!-Usłyszałem zza drzwi.
Zajebiście...
-Odpierdol się..-Syknąłem cicho,przecierając zaspane oczy.
Kolejny beznadziejny dzień niosący kolejne rozczarowania zaczął się tak samo.
-Ech...Skoro tak...Za dwadzieścia minut wychodzimy!Masz być gotowy!-Matka nie dawała za wygraną.To chyba po niej odziedziczyłem ten nieludzki upór.-I ubierz się w miarę normalnie!-Usłyszałem jak odchodzi.
-Kurwa...-Rzuciłem poduszką w drzwi,po czym spojrzałem na budzik
6:43...
No to wczoraj nieźle zabalowałem. A dzisiaj?
Dzisiaj znów zacznie się ten koszmar...
Nowa szkoła. Nie pamiętam,która to już. Ale zapewne będzie taka sama jak wszystkie do których miałem okazję chodzić. A czemu już ni chodzę?
Otóż wywalili mnie,bo się wyróżniałem...Chociaż ostatnim razem wypieprzyli mnie za przelizanie się z kolesiem na apelu.
Ale mieli miny.Zwłaszcza dyrektor....Ale szczerze mówiąc,warto było.
Szkoda tylko,że ten chłopak potraktował mnie jak zwykłą dziwkę i po tym zajściu po prostu olał.
-Eh...-Westchnąłem głęboko.
Wstałem i powoli podszedłem do lustra.
Hm...A może ja nią jestem? Spojrzałem na swoje odbicie.
Czerwone kosmyki opadały mi na na twarz,całkowicie zakrywając lewe oko,natomiast drugie było czerwone jak moje włosy z powodu codziennego wkładania soczewek.
Przejechałem palcami po swoich pełnych,trochę popękanych wargach. Oblizałem się i z przyznałem,że naprawdę robię to jak jakaś lafirynda.
-Takanori! Masz pięć minut!-Usłyszałem zdenerwowany głos matki.
-Nie drzyj się...-Powiedziałem cicho,otwierając szafę.
-Ubrać się normalnie,tak? Dobrze mamusiu,będę grzecznym dzieckiem.
Wyjąłem swoje ulubione,czerwone rurki z dziurami na kolanach,ćwiekami po bokach i łańcuszkami. Wybrałem czarny t-shirt z imitującym krew napisem: "Suck it". Do kompletu ubrałem jeszcze bluzę z rogami na kapturze,mnóstwo biżuterii i najwyższe koturny jakie miałem. W końcu siedemnastolatek mający jakieś 160 cm musi sobie jakoś radzić w tym morzu gigantów.
Ubrałem się w mniej niż pięć minut i poszedłem do łazienki,która na szczęście znajdowała się koło mojego pokoju. Cóż,prawda była taka,że to ja spędzałem w niej najwięcej czasu.
Odruchowo sięgnąłem po grzebień i lakier. Powoli zacząłem stawiać włosy,które przez takie zabiegi były już bardzo zniszczone.Następnie założyłem białą soczewkę,która jak się okazało,tak naprawdę była niebieska. Syknąłem,czując pieczenie.Kiedy już przyzwyczaiłem się do tego nieprzyjemnego uczucia,sięgnąłem po czarną kredkę i konturówkę do oczu. Po trzech minutach i jakiś dziesięciu dobijania się matki,skończyłem i dumny z siebie wyszedłem,nie wdając się z nią w żadną dyskusję.
W końcu i tak dostanę ochrzan...Ale to nieco później,kiedy będę miał już słuchawki na uszach i puszczę najnowszy album Luna Sea.
Zarzuciłem torbę na ramię i pewnie ruszyłem na dół,gdzie od raz rzucił się na mnie Sebu-chan,nasz pies.
-Hej mały.-Pogłaskałem go,na co odpowiedział mi radosnym szczeknięciem. Odetchnąłem głęboko i wyszedłem zamykając za sobą drzwi.
Przybrałem obojętną minę jak co dzień i jak co dzień dostałem ojeb za strój i zachowanie,kiedy tylko wsiadłem do wielkiego Mitsubishi kobiety,uważającej się za moją matkę. To chyba przez jej zachowanie straciłem zainteresowanie wszystkimi kobietami....A może to dlatego,że są tak irytujące,że z chęcią wysłałbym je na koncert X-Japan,żeby wzajemnie się powyrzynały?
Przygłośniłem muzykę, żeby nie słyszeć krzyków mamy. Przerabialiśmy to już tyle razy,że znałem to wszustko na pamięć.
"Takanori,robisz z siebie nie wiadomo co,opamiętaj się!W końcu przez ten cały cyrk,ktoś zrobi ci krzywdę! Boże,nie wierzę,że mam takiego syna...Blach,blach,blach,blach..."
Przez całą drogę nie odezwałem się ani słowem,zafascynowany widokiem za oknem. Kiedy w końcu zajechaliśmy pod budynek szkoły ze zdziwieniem stwierdziłem,że różni się od innych. A przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Budynek był z czarnych cegieł,co w Japonii było naprawdę rzadkie. Może to jakiś Amerykanin albo Europejczyk ją zaprojektował. Byłoby ciekawie...
Koło wejścia i na parkingu rosło parę wiśni nadając szkole trochę uroku. Wydawała się taka cicha i pewna,że stoi na właściwym miejscu. Wrażenia dopełniały jeszcze ciemne chmury,zdobiące jesienne niebo. Choć wielu nie cierpiało tej pory,ja lubiłem ją ze względu na jej nieprzewidywalność. Z zamyślenia wyrwało mnie szturchniecie w ramię. Z niechęcią zdjąłem słuchawki i spojrzałem na kobietę.
-Jesteśmy. I pamiętaj...
-Tak,tak,wiem. Bądź miły,nie pyskuj,staraj się i tak dalej...Naprawdę,daruj sobie. Wrócę pieszo.-Oznajmiłem oschle i wysiadłem,trzaskając drzwiami,tak jak to mam w zwyczaju.
Doszedłem do drzwi i bardzo ostrożnie je otworzyłem. Tak,bałem się.Trochę przerażała mnie ta wielka niewiadoma,która znajdowała się za nimi. Odetchnąłem głęboko. Jeden krok i znalazłem się na wielkim i całkiem obcym korytarzu. Ruszyłem przed siebie,spuszczając wzrok i zmierzając do drzwi z wielkim napisem SEKRETARIAT.
***
Po jakiś piętnastu minutach siedziałem sam pod klasą,bo jak zdążyłem się zorientować, lekcje zaczynaliśmy o dziewiątej.Pierwszą lekcją miała być biologia,co trochę podniosło mnie na duchu,gdyż był to chyba jedyny przedmiot z którego byłem naprawdę dobry.
Zacząłem studiować plan,który dała mi sekretarka. Swoja drogą,urocza kobieta...Chciała mi wepchnąć swoje ciastka,uparcie twierdząc,że jestem za chudy.
Po 15 minutach studiowania architektury szkoły, coś (prawdopodobnie mój siódmy zmysł,który z całą pewnością posiadam) kazało mi spojrzeć w prawo. Nie spodziewałem się,że którykolwiek z normalnych uczniów będzie grzecznie czekał na rozpoczęcie lekcji,podczas gdy może jeszcze spać.Jednak przeliczyłem się. Jakieś 5 metrów ode mnie stał wysoki chłopak oparty o ścianę,powoli zaciągający się papierosem. Miał przymknięte oczy,jednak świetnie zdawał sobie sprawę z mojej obecności. Chcąc nie chcąc zacząłem go oceniać. Miał szare*,półdługie, lekko postawione u nasady włosy. Był bardzo szczupły,co podkreślił przylegającymi ciuchami w...Sam nie wiem czy to już visual-kei, czy jeszcze rock'owy styl... W każdym razie nie dało się go przeoczyć,co szczerze mówiąc, imponowało mi.
-Heh, nie masz innego zajęcia,tylko gapienie się na mnie?-Powiedział, powoli wypuszczając dym ustami.
-Muszę cię,zmartwić,ale niestety nie mam na co.-Odpyskowałem,tak jak to miałem w zwyczaju. Oczywiście to nie była prawda,ale ja po prostu nie potrafiłem być miły. Oho,chyba znalazłem kolejną cechę,którą odziedziczyłem po matce.
Zaśmiał się cicho i wyzywająco spojrzał mi w oczy.
-Nie ma? Proszę, cię...Oboje dobrze wiemy,że jest,ale jesteś zbyt arogancki,żeby to przyznać. Czyżbyś bał się,że przyćmię twoją oryginalność? A może po..-Przerwał, obracając w stronę korytarza,gdzie dało się słyszeć czyjeś energiczne kroki.
-Wrócimy do tej rozmowy, ale jakby co nie było mnie tu,jasne?- Bardziej stwierdził niż zapytał. Kiwnąłęm tylko głową.
-Świetnie.- Szarowłosy chłopak zaczął biec przeciwległym korytarzem.
Prychnąłem cicho. Tak,ta szkoła była jedną z tych dziwniejszych rzeczy w moim życiu.
Spojrzałem w stronę, z której usłyszałem ciche przekleństwo. Zobaczyłem czarnowłosego chłopaka, ubranego w skórzaną kurtkę, spodnie z tego samego materiału,oraz glany. Kolejny? Bosz,ile tego jeszcze tutaj mają? Zaczynałem powoli martwić,się,że jeśli co chwila będzie pojawiał się ktoś nowy wyglądający jak ta dwójka,to moja oryginalność pójdzie się jebać...
-Ej,Ty!-Chłopak podszedł do mnie, a ja zauważyłem że jego wargę zdobi kolczyk,dokładnie taki,jak chciałem sobie sprawić na urodziny.
-Czego?-Spojrzałem na niego mrużąc oczy.
-Był tu może taki chłopak..Wysoki...Szarawe włosy, ładny.-Zaczął opisywać gościa z którym przed chwilą miałem przyjemność zamienić kilka słów.-ubrany...No na pewno lepiej od ciebie.
Na to ostatnie prychnąłem. Może gdyby był milszy i okazałby trochę więcej szacunku, to zlitowałbym się nad nim i łaskawie powiedział gdzie zniknął jego kumpel, bo z tego jak zależało mu,żeby go znaleźć wywnioskowałem,że musi znać go dość dobrze. Albo zwyczajnie szarowłosy wisi mu kasę...
-Nie,nie widziałem. Ale powodzenia w szukaniu.-Posłałem mu najbardziej kpiący uśmiech na jaki było mnie stać.
-Kurwa...-Przeklął już nico głośniej, po czym oddalił się bez słowa.
-No mnie to już chyba nic dzisiaj nie zdziwi...-Mruknąłem do siebie i zacząłem bazgrolić coś po planie.
-Um...Dzięki.-Usłyszałem jakiś pięć minut później koło siebie.
-Spojrzałem na wyższego chłopaka koło mnie,który bacznie mi się przyglądał.
-No i co się tak gapisz?-Powiedziałem oschle, przerywając swoje dotychczasowe zajęcie.
-Nic.-Spuścił wzrok.
Uważnie lustrowałem go wzrokiem. Miał śmieszne, duże usta i ostry makijaż, kontrastujący z jego białą cerą. Cóż Takanori,chcesz czy nie, musisz przyznać,że niezła z niego...
-Czemu nie widziałem cię wcześniej?-Spytał cicho.
-Bo to mój pierwszy dzień.-Wyjaśniłem. Chłopak pokiwał głową, wciąż uporczywie gapiąc się na moje buty, tak jakby chciał zbadać ich strukturę.
-A ty czemu zwiewasz przed tym kolesiem,co?- Postanowiłem przerwać tę nienaturalną ciszę.
-Nie uwierzysz.
-Zdziwisz się.-Uśmiechnąłem się do niego.
-Dobra...Więc chodzi,o to,że on jest bratem kolesia,przez którego,przez parę lat goniła mnie yakuza. I powiedział mi to jakiś tydzień temu...-Skrzywił się,kiedy to mówił.
-Yhm...No to nieciekawie.-Odparłem cicho. W sumie to był wyłącznie jego problem,więc co mi do tego? Mam nadzieję,że on nie oczekuje,że będę go pocieszał...
-A właśnie...Jak masz na imię?-Odezwał się po chwili.
-Em...Ruki.-Powiedziałem celowo pzeciągając ostatnią głoskę. Nie chciałem z nikim utrzymywać jakiś bliższych kontaktów, więc podałem mu swój pseudonim artystyczny.
-Ruki...W takim razie ja jestem Uruha, miło cię po...
-Śliczny?-Prawie prychnąłem. Kto daje dziecku tak na imię? I do tego facetowi...-Tak masz na imię?-Spytałem, próbując przekrzyczeć dzwonek.
-Nie,ale skoro ty nie chcesz mi zdradzić swojego imienia to dlaczego ja mam ci powiedzieć?-Powoli wstał i uśmiechnął się pod nosem.-W każdym razie,miło było cię poznać....Ruki. Myślę,że jeszcze się spotkamy,ale w nieco innych okolicznościach.-Dodał odchodząc. Patrzyłem na niego,dopóki ni zniknął w tłumie,który niebezpiecznie zmierzał w moim kierunku.
Hm...Co jeszcze czeka mnie w tym dziwnym miejscu,uchodzącym za szkole?
***
4 pierwsze lekcje minęły dość spokojnie. Na szczęście jednak pozostałem oryginalny, co w jednych budziło zachwyt,a w niektórych wręcz przeciwnie...
Ku mojemu zaskoczeniu spotkałem nawet starego znajomego z czasów podstawówki. Był nim Tanabe Yutaka, na podwórku znany jako Kai. Ostatnio widzieliśmy się siedem lat temu, jeszcze przed moją przeprowadzką. Chłopak okazał się być takim,jakiego go zapamiętałem,czyli wiecznie uśmiechniętym dzieciakiem,zarażającym swoim dobrym humorem. Nigdy bym nie przypuszczał,że brakowało mi go przez te wszystkie lata. Na szczęście, on również mnie poznał i większość czasu spędziliśmy na gadaniu i wspominaniu tego co było kiedyś.
Wyjaśnił mi,że w szkole jest niewielka grupka ludzi, tak samo zakręconych jak my. Bo oczywiście Tanabe również lubił visual. Niektórzy mieli swoje dziwactwa, np. jeden z trzecioklasistów nosił podpaskę na nosie, a drugi bandanę, tak że było widać mu tylko oczy.
-Kurw...-Usłyszałem za sobą.
-Kai,od kiedy ty przeklinasz-Zacząłem się z niego śmiać.
-Od kiedy się dowiedziałem,że mam teraz w-f łączony z 3cią...
-Że jak?-Zrobiłem minę typu "are you fucking kidding me?" Odkąd pamiętam w-f był jedyną lekcją,której tak szczerze nienawidziłem.
-To co słyszałeś...Pozabijamy się tam. Ale trudno, jak coś,to razem trafimy na izbę przyjęć.-Szturchnął mnie w bok.Zaczęliśmy żartować z mojej koordynacji ruchowej i śmiać się dopóki nie weszliśmy do szatni.
Pomieszczenie było dość duże,jednak nawet to nie zmniejszyło tłoku. Po całej szatni walały się czyjeś spodnbie, skarpetki, a nawet bokserki. Kompletny chaos.
W ostatniej chwili uchyliłem się przed nadlatującym t-shirtem,który wylądował na Tanabe. Powoli odwróciłem się w stronę z której nadleciało ubranie i gdzie dało się słyszeć stłumiony śmiech. Tak jak przypuszczałem właścicielem koszulki okazał się być nie kto inny,tylko Uruha, stojący koło blondyna ze szmatą na nosie. Szarowłosy posłał mi kpiący uśmieszek,który oczywiście odwzajemniłem,po czym zaczął zdejmować spodnie.
Odwróciłem wzrok i również zacząłem się przebierać.
-Ej,Kai?-trąciłem przyjaciela w ramię,kiedy skończyłem.
-Hm?
-Etto...Kto to jest? I czemu on ma szmatę na nosie?-Spytałem cicho uważnie przyglądając się blondynowi pochłoniętemu rozmową z ulubieńcem yakuzy.
-On?-Kai spojrzał na chichoczącą dwójkę.-To Reita, opowiadałem ci o nim na przerwie. A co do bandany...To w sumie to nie wiadomo...Legendy są różne. Jedna o tym,że ojciec go tak urządził,inna o tym,że miał wypadek na motorze, a jeszcze inna o tym,że pobił się z jakimś gościem,bo ten nabijał się z jego imienia.
-Hmm? To jak on ma na i...
-Akira!!!-Znów spojrzeliśmy w ich stronę. Uruha trzymał się za boki, a Reita śmiał się głośno,obejmując go ramieniem.
-Masz odpowiedź.-Yutaka spojrzał na mnie znacząco,a ja tylko kiwnąłem głową. Jeszcze raz spojrzałem na blondyna. Akira...Aki...Jak imię dla psa. Parsknąłem śmiechem,który na szczęście zagłuszył dzwonek.
Po paru minutach byliśmy już na boisku, niechętnie przyjmując do wiadomości,że dziś pogramy sobie z 3 klasą w nogę...
Zajebiście... Czemu ze wszystkich gier, my musimy grać akurat w piłkę nożną?...
Po dość krótkiej i męczącej rozgrywce zaczęliśmy grę.
(wybaczcie,ale nie chce mi się opisywać całej gry,także,przejdę do konkretów. [Takanori przy piłce :)])
-Ugh...-Poczułem jak ktoś mocno uderza mnie w bok,tracę równowagę i lecę do tyłu. Uderzenie bolesne i równie bolesne powinno powinno być lądowanie,jednak coś najwyraźniej zamortyzowało mój upadek.
-Aaał...-Usłyszałem za sobą.
Cały obolały spróbowałem się podnieść,ale moje próby spełzły na niczym.Przetoczyłem się przez co znalazłem się na zimnej murawie naszego pożal się boże boiska,spoglądając na winnego,którym okazał się być...
-Uru?!-Akira podbiegł do nas i klęknął koło przyjaciela.
-Umiesz wstać?-Zapytał,próbując pomóc szarowłosemu.
-Ta...Ał...Jednak nie.-Śliczny zachwiał się,kiedy próbował wstać i dyby nie blondyn najpewniej spadłby na mnie.
-Kou-chan,powinieneś trochę bardziej na siebie uważać...-Chwycił go w pasie.-A Ty niezdaro lepiej patrz gdzie biegniesz...-Zwrócił się do mnie,spoglądając groźnie spod blond grzywki.
Prychnąłem cicho i przewróciłem oczami.
To MNIE powinni przeprosić! Przecież Uruha mógł mnie zabić!
-Rei-rei,uspokój się,przecież nic mi się nie stało.Ja go sfaulowałem.-Uru jakby czytając mi w myślach szturchnął tego przygłupa w bok.
W tym momencie usłyszeliśmy głośny,długi,męczący uszy dźwięk,wydobywający się z trenerskiego gwizdka.
-A wy co tam robicie?Co to? Kółko wzajemnej adoracji?! Te! Takanori,czy jak ci tam!Co to?! Wakacje?!-Trener zbliżał się do nas szybkim krokiem,a wyraz jego twarzy nie wróżył nic dobrego.
-Taka...Nori?-Uruha spojrzał na mnie z uśmiechem.
No tak...I wszyscy już wiedzą jak mam na imię..
W-Fman po dokładnej obdukcji Ślicznego (chyba trochę zbyt dokładnej) oznajmił koniec zajęć,co było równoznaczne z końcem pierwszego dnia w szkole.
A przynajmniej tak mi się na początku wydawało...
-Wstawaj Taka!-Kai podał mi rękę,a ja chętnie skorzystałem z jego pomocy.
-Dzięki...Yutaka...-Burknąłem pod nosem,na co odpowiedział mi swoim firmowym wyszczerzem.
Z trudem dobiegłem do reszty ,myślać jak najszybciej mógłbym się stąd wyrwać nie spotykając Reity i Uruhy.
***
Po paru minutach prawie wybiegłem,nie zamieniając z nikim ani słowa.
Bo niby po co?
Oni wszyscy są mi tak cholernie do życia niezbędni jak ja im.
Byłem już na parkingu,szybko idąc przed siebie,dopóki trzy metry przede mną nie wyrośli Akira Uru i ten czarnowłosy chłopak,o którym opowiadał mi Uruha,a który aktualnie prowadził zaciętą dyskusję z blondwłosą szmacianką.
Przyśpieszyłem kroku,mając nadzieję,że mnie nie zauważą. Patrzyłem na nich spod grzywki. Szybko zmierzałem w ich kierunku,jednak po chwili przystanąłem,widząc,że trójka dziwnie mi się przygląda.
Spojrzałem na najwyższego z nich,który zaczął gestykulować,tak jakby chciał mi coś powiedzieć.
-Kurwa...-Przeklnąłem cicho,kiedy zauważyłem,że ten z kolczykiem w gębie zmierza w moją stronę.
W tamtej chwili chciałem uciec,bałem się go...Ale moja duma na to nie pozwalała. Cóż,moja babcia zawsze mówiła,że to pociągnie mnie na dno.
Ale chyba się myliła....
Bo to w końcu nie ja leżę trzy metry pod ziemią.
-Ty!-Chłopak złapał mnie za ramię.
-Mam imię.-Spojrzałem mu wyzywająco w oczy.
Sam sobie kopałem grób...Babciu nadchodze!
-Heh,no kto by pomyślał,że takie małe może być takie pyskate...-Czarnowłosy chwycił mnie za koszulę,podnosząc.
-Zazdrościsz?-Uśmiechnąłem się do niego.Moja obrona polegała na odgryzaniu się,co zazwyczaj kończyło się rozwaloną wargą.
-Ty mały...-Chłopak przymierzył się do ciosu.
-Yuu,nie!-Spojrzałem na Uruhę,który z przerażeniem się w nas wpatrywał. Reita kiwał głową z dezaprobatą,mocno trzymając przyjaciela. Yuu spoglądał na Uru,jednak chwilę później wrócił do dręczenia mnie.
-Kouyou ma skręconą kostkę. A wiesz czyja to wina?Wiesz?!-Potrząsnął mnie.
-Jego.-Syknąłem.
Mówiłem,już,że jestem samobójcą?...
Wkurwiłem gościa.
-Ty kurwo!-Wrzasnął tracąc nad sobą panowanie.Przymknąłem oczy,czekając a cios.
-Aoi! Nie!-Uuruha znów wrzasnął.
Usłyszałem jeszcze jakiś trudny do opisanie dźwięk i poczułem jak ten psychopata gwałtownie mnie puszcza,przez co wylądowałem na ziemi. Znowu...
Otworzyłem oczy i pierwszym co przykuło moją uwagę był Uruha,usilnie próbujący się podnieść,a przy nim czarnowłosy obejmujący go w pasie.
Akira kręcił z politowaniem głową,powoli do mnie podchodząc.
-Takanori?Czy jak ci tam...Nic ci nie jest?-Wyciągnął rękę w moją stronę i pomógł mi wstać.
-Jest ok...-Burknąłem i spojrzałem na Uruhę,który aktualnie był na rękach tego psychopaty.
Boże,jak on podniósł tego giganta?! (Gomene Uruh,gomene... dop.autor)
A tak...Yakuza potrafi...
Prychnąłem cicho,przez co poczułem na sobie wzrok blondyna.
Uruha
Zacząłem krzyczeć,kiedy zobaczyłem,że Yuu chce uderzyć Ruki'ego. Nie mogłem pozwolić,żeby oberwał przeze mnie nawet jeśli miałbym postawić się takiemu komuś jak Aoi.
Z trudem wyrwałem się z mocnego uścisku Rei'a i wyrwałem do przodu,całkiem zapominając o skręconej kostce.
-Aj!-Upadłem z hukiem,trzymając się za bolącą kostkę.
Skuliłem się,próbując się nie poryczeć. Mają rację...Jestem stanowczo za delikatny.
-Uru...-Poczułem czyjeś ręce mocno obejmujące moje drżące ciało. Tak dobrze znałem te dłonie...
-Yuu...-Zacząłem szlochać i odsuwać się od niego.-Yuu proszę! Zostaw go! Porozmawiam z tobą,tylko zostaw go już!-Spojrzałem w jego ciemne oczy.Jak zwykle nie wyrażały żadnych uczuć. Nienawidziłem tego.
Bez słowa przytulił mnie do siebie. Nie chciałem tego. Nie chciałem wdychać jego zapachu,czuć ciepła bijącego od jego ciała.
Siedziałem biernie,bojąc się,że jeśli go czymś zdenerwuje to może wyładować się na Rukim i Reicie.
Na mnie nie.
I właśnie to było najgorsze.
Spojrzałem na Aki'ego,który patrzył na nas z...Obrzydzeniem?
Wiedziałem co o tym myślał.Nie raz mówił,że powinienem raz na zawsze skończyć z Shiroyamą i wreszcie znaleźć sobie jakąś dziewczynę. Nawet zaproponował,że będzie moim prywatnym ochroniarzem,jeżeli Aoi w dalszym ciągu będzie mnie nachodził. Jednak teraz myślę,że Reita jako ochroniarz będzie bardziej potrzebny Rukiemu,niż mnie.
-Kouyou,mogę?-Lekko chrapliwy głos Yuu sprowadził mnie na ziemię.-Kou-chan?-Poczułem jak przymierza się,żeby wziąć mnie na ręce.
Kiwnąłem głową.
Jednym sprawnym ruchem wziął mnie na ręce.Kiedyś robił to dość często,dlatego teraz mechanicznie objąłem go za szyję.
-Chwilę porozmawiamy,a potem odwiozę cię do domu. No chyba,że będziesz wolał spać u mnie...-Szepnął mi do ucha.
Aoi,nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał...
-Nie,nie chcę.-Powiedziałem szybko. Przecież obiecałem...Sobie i innym...
Shiroyama wzruszył tylko ramionami i ruszył do swojego samochodu ze mną na rękach.
Kiedy byliśmy już jakieś cztery metry od czarnej toyoty z przyciemnionymi szybami (no oczywiście...),usłyszeliśmy donośny głos Reity.
Poruszyłem się gwałtownie,zmuszając czarnowłosego do odwrócenia się. Sądząc po jego minie,najchętniej zabiłby mojego przyjaciela.
-Ej,a wy gdzie?-Aki momentalnie znalazł się przy nas,torując drogę do auta.
-Spierdalaj!-Warknął Aoi posyłając blondynowi zabójcze spojrzenie.
Cóż,Reita jak to Reita,zaczął się śmiać,co nie spodobało się starszemu. Przylgnąłem mocniej do bruneta,przypominając mu o swojej obecności.Nie musiałem długo czekać na efekty. Yuu rozluźnił się i musnął ustami moje czoło,co nie obyło się bez prychnięcia blondyna.
Kami-sama,jakie to było żenujące...
Stwierdziłem,że teraz ja muszę coś powiedzieć,bo w przeciwnym razie Akira mógłby tu stać do usranej śmierci.
-Ue-chan..-Zwróciłem się do Reity.-Aoi chciał ...To znaczy...My..My chcieliśmy porozmawiać i wyjaśnić sobie parę spraw...-Spojrzałem znacząco na przyjaciela. Chyba załapał...
-Dobra. W takim razie daj znać,to po ciebie przyjadę.- Rzucił na odchodne.
-O nie...Ja go odwiozę.-Syknął Yuu,na co Suzuki tylko wzruszył ramionami,idąc w stronę Takanoriego,który siedział pod drzewem z słuchawkami na uszach. Chyba nawet on musiał jakoś odreagować...
-Możemy?-Spytał cicho,a ja zdałem sobie sprawę,że przecież ja też ważę swoje.
Pokiwałem głową. Yuu pomógł mi wsiąść i zapiąć pasy,wciąż patrząc mi w oczy. Co chciał w nich dostrzec?...
Kiedy ruszyliśmy,spojrzałem jeszcze na Rei'a i Takę,którzy również spoglądali w naszą stronę.
Przeniosłem wzrok na czarnowłosego chłopaka,siedzącego obok mnie.
Kurwa,w co ja się wpakowałem?...
Ruki
Patrzyłem na blondyna spod czerwonawej grzywki. Wciąż gapił się na odjeżdżające auto,tak jakby zaraz miał zacząć je gonić,tak jak prawie wszystkie psy w tej okolicy.
-Heh...-Uśmiechnąłem się do własnych myśli,wyobrażając sobie Reitę jako psa.
Reita,noga!
Zachichotałem powoli zbierając swoje rzezy.
-Śmieszy cię coś?-Zapytał,podchodząc do mnie i pomagając mi wstać.
-Ym...Nie?-Powiedziałem, powoli robiąc kilka kroków.
-To miało być pytanie?-Znów znalazł się przy mnie,a ja ja na złość znów przypomniałem sobie go w postaci psa i co za tym idzie,zacząłem śmiać mu się prosto w twarz.
-Jestem aż taki śmieszny?-Był niebezpiecznie blisko i patrzył się na mnie z góry.
Mmm...Miał całkiem ładne usta...Podobne do chłopaka,przez którego wyleciałem z poprzedniej szkoły.
Spojrzałem mu wyzywająco w oczy. Jeśli myśli,że się go przestraszę,to jest w dużym błędzie.
-Pytałem.-Syknął wciąż patrząc mi w oczy.-Co? Boisz się mi powiedzieć....Malutki?-Wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo.
...Zapamiętam to sobie...
-Nie blondynku. Po prostu to śmieszne jak latasz za tym Uruhą. Przypominasz mi mojego wiernego pieska...Tylko,że on nie nosi szmaty na nosie.-Uśmiechnałem się wrednie.
-Proszę,proszę...Takie małe,a takie pyskate...-Pokręcił głową,po czym odwzajemnił uśmiech.
-Ruki jestem.-Powiedziałem,co wywołało u niego śmiech.
-Tak? A myslałem,że Takanori...Dobra,nie ważne jak ty tam masz,grunt,że wzrost nadrabiasz gadką.-Znów się uśmiechnął.-Może się co do ciebie mylę...Mam nadzieję,że tak...
Myli się co do mnie? Więc co on o mnie myśli?...
-W każdym razie nie daj się zabić...-Rzucił,odchodząc.-Bo nudno by było...-Dodał nieco ciszej.
Stałem jak wryty. Jeszcze nigdy nie słyszałem takiego pożegnania....
Ocknąłem się po dłuższej chwili i zarzuciłem torbę na ramię. Bardzo powoli zacząłem iść w swoją stronę.
Obróciłem się i ostatni raz spojrzałem na sylwetkę oddalającego się Reity.
Fascynowała mnie jego odmienność. A może nie...
Może to on sam mnie pociągał...Hm,ciekawe...
-Suzuki Akira,tak?...-Uśmiechnąłem się do siebie,zakładając słuchawki. Zacząłem isc w kierunku metra.
Zastanawiałem się czy jest jakaś szansa,że zostanę w tu dłużej niż trzy miesiące,bo tyle właśnie trwał mój okres próbny.
C.D.N.
*Chodzi mi o tę fryzurę z teledysku no 666.
*KWIIIIIIIIK*
OdpowiedzUsuńO kurde, to było mocne <3
PODOBA MI SIĘ :D
Cudownie piszesz ^^
Hym...
Tak, zdecydowanie to było wspaniałe :D
Pisz dalej, pisz dalej- ja się cieszę, że nas nie opuszczasz ^^
*PISZCY*
OdpowiedzUsuńSuper, cool kawaii i wsyztsko naraz :D Like it like it like it Love it <3
Podoba mi się czekam na wiecej !
Ale nie za pomnij o "My heart.."
Beczę za brak tego w moim kąciku juz dobre 3 tygodnie ;_;
Buziaki, tulaski i cmokaski :*
- xMidziak
PS Dobrze ze nie chcesz odejść. Inaczej musiałabym sie obrazić ._. a szkod ana taką fajną osóbkę z bujną wyobraźnia :)
wspaniałe już nie mogę doczekać się kolejnej części :)
OdpowiedzUsuńSuper notka. Masz genialny pomysł na opowiadanie:D Są Wszyscy, Kaiuś i reszta:D Notka wspaniała kochana;) już nie mogę doczekać się kolejnej notki. Buziaczki i duużo weny życzę
OdpowiedzUsuńRuks miszcz ciętej riposty <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część *.*
omnomnom, coś nowego i świetnego.
OdpowiedzUsuńPoczątek jest tak realny...
również lubię jesień z podobnych powodów xp
ech, uwielbiam Twoje teksty, a z tą babcią
ciekawa jestem jak wyjdzie z paringami, ale to chyba jeszcze troszkę. Fabuła i pomysł bardzo przypadły mi do gustu, choć to zaledwie 1wszy rozdział, będę czekać na kontynuację.
tak mi przykro, że będziesz musiała się męczyć z nami i naszymi komentarzami x33 ale ja na pewno nie odpuszczę, gdy już zaczęłaś.
Pozdrawiam, pomysłów i powodzenia =***
*nyaa*
Uprzejmie informuję, że zostałaś przeze mnie otagowana w "Liebster Award" ^^
OdpowiedzUsuńhttp://abandon-insanity.blogspot.com/2012/12/liebster-award_11.html
Chciałabym poinformować cie, że zostałaś otagowana na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńhttp://miara-milosci-jest-milosc-bez-miary.blogspot.com/2012/12/nominacja-liebster-award.html
Pragnę ogłosić (XDD) że zostałaś przeze mnie otagowana :3
OdpowiedzUsuńhttp://swiatomitsu.blogspot.com/2012/12/liebster-adwards.html
Daalej, daalej, daalej. :D
OdpowiedzUsuń