Oneshoot
Paring: ReitaxRuki
Od autora: Proszę bardzo,macie swoje oczekiwane Reituki. Przepraszam,że takie krótkie,ale wena mnie opuściła .___. " Jednak mam nadzieję,że Wam się spodoba.
____________________________________________________________
Jedno cięcie. Ból. Krew. Niemy krzyk wydobywający się z mojego gardła.
Nienawidziłem, brzydziłem się siebie. Każda minuta w tym ciele wydawała się być katorgą. Kolejne cięcie. Przymknąłem oczy, czując narastający ból. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach, z przygryzionych warg powoli zaczęła sączyć się krew. Błagam, niech to się skończy,ja już nie...
Wrzasnąłem, kiedy obrazy z tamtego dnia znów zaczęły bezkarnie gwałcić moją psychikę.
***
-No co za debil wymyślił konkurs na picie?!-Krzyknąłem odpychając od siebie spitego do reszty Shou.
Byliśmy w jakimś obskurnym pubie,a do tego jeszcze Kai wpadł na "genialny" pomysł zaproszenia chłopaków z Alice Nine .Ok, muszę przyznać,że na początku było całkiem miło...Ale kiedy ten debil zaczął dobierać się do mnie i Reity, przestało byś śmiesznie.
-Czekaj, pomogę ci...-Hiroto,który jakimś cudem był jeszcze w miarę trzeźwy, jednym ruchem odsunął ode mnie wokalistę , po czym powoli zaczął pchać go do wyjścia.
Odetchnąłem głęboko i sięgnąłem po szklankę, zerkając na nieźle wstawionego kumpla, który prawie osuwał się pod stół.
-Jak dziecko...-Stwierdziłem z rozbawieniem, patrząc na jego nieudolne próby utrzymania się w pionie.
-Ru..bo...Mo...Ja,bo..
-Co tam mamroczesz?-Nachyliłem się nad basistą, pomagając mu wstać. Gdy poczułem jego usta na swoich odepchnąłem go mocno,przez co już któryś raz tego wieczora wylądował na podłodze.
-No, no widzę,że wy również nie próżnujecie...-Usłyszałem za sobą.
-Uruha?-Spytałem głupio.
-Nie,Kopciuszek.-Uśmiechnął się drwiąco. Chwila...To on się uśmiecha?-I to ma być światowej sławy członek the GazettE?-Prychnął,spoglądając na Reitę.
-Nawet w takim stanie jest lepszy od ciebie .-Syknąłem przez zaciśnięte zęby. Przez parę minut mierzyliśmy się wzrokiem,aż w końcu postanowiłem przerwać tę irytującą ciszę.
-A gdzie reszta?-Spytałem obojętnie, siadając na prowizorycznej kanapie.
-Kai obecnie prowadzi zawziętą dyskusję z Sagą,a Aoi próbuje poderwać kelnerkę. A ja właśnie wychodzę.- Odwrócił się i chciał wyjść,jednak w ostatniej chwili udało mi się złapać go za ramię.
-Czekaj...A co z nim?- Skinąłem głową na półżywego basistę.
-A to już twój problem. Powodzenia życzę.- Wyszarpnął się i zaczął iść w stronę wyjścia.
Świetnie...Z rezygnacją spojrzałem na zalanego Akirę. No i gdzie są ci tak zwani przyjaciele,kiedy ich potrzebuję?
-Wstajemy Rei....-Zacząłem go budzić, jednak moje późniejsze próby podniesienia go skończyły się na tym,że oboje znaleźliśmy się na podłodze. No tego już było za wiele. Sięgnąłem po mojego drinka i oblałem go nim.
-Eeej! Co Ty kurwa robisz?!- Blondyn posłał mi mordercze spojrzenie, wyjmując kostki lodu zza koszulki.
-Ciebie mogę spytać o to samo! Od parunastu minut próbuje cię podnieść,a ty schlanego udajesz!
-Zmęczony byłem....-Posłał mi jeden ze swoich firmowych uśmieszków.-No dobra,już wstaje.
Podniósł się i..
-Ała!-Krzyknąłem lądując pod nim na kanapie.-Człowieku, ty nawet nie umiesz ustać na nogach!-Wrzasnąłem mu do ucha.
-Nie drzyj się... Poza tym,przyjemnie jest,ne?- Mówiąc to przysunął się bliżej mnie,przez przypadek się ocierając.
-Nie! Idź ode mnie...!-Udało mi się go zepchnąć. Przyłożyłem mu dłoń do czoła.- Kami-sama,Raita, ty masz gorączkę!
-Możliwe...-Powiedział cicho, przymykając oczy.
-O nie,tylko mi tu nie zasypiaj! Odwiozę cię,tylko musisz się podnieść.-Mówiąc to pomogłem mu wstać.
-Nie musisz...
-Wiem.
Godzinę później byliśmy pod domem basisty. Chciałem pomóc wysiąść mu z samochodu,jednak ten uparty chłopak jak zwykle chciał pokazać swoją samodzielność i gdyby nie mój refleks, najpewniej znów leżałby na ziemi.
Cudem udało nam się dotrzeć do drzwi i je otworzyć. Byłem u niego już kilka razy, więc doskonale wiedziałem w jakim kierunku mam go wlec.
-Delikatniej nie mogłeś?-Jęknął kiedy opadł na łóżko..
-Nie. Rozbierz się i idź spać.
- Dobrze,ale z Tobą!
Momentalnie znalazłem się pod nim i zadrżałem kiedy poczułem jego zimne ręce, błądzące po moim torsie. Powoli zaczął rozpinać mi koszulę.
-Przestań!-Próbowałem się mu wyrwać,jednak był zbyt silny. Na początku myślałem,że to kolejny głupi żart,ale gdy poczułem jego usta na mojej szyi, dotarło do mnie,że jego działania były jak najbardziej świadome.
Zacząłem się wyrywać, gdy spróbował ściągnąć ze mnie spodnie.
-Odpierdol się!- Syknąłem, patrząc jak pozbywa się reszty ubrań. Doskonale wiedziałem co chce ze mną zrobić i z przerażeniem stwierdziłem, że w pewnym stopniu ja też tego pragnę.
-Nie wierć się tak...-Blondyn złapał mnie za nadgarstki, zdzierając ze mnie bokserki.
-Przestań! Ja...-Zamknął mi usta swoimi. Jęknąłem cicho, czując jego palce zaciskające się na moim członku.Z początku jedyne czego chciałem to oderwanie się od tego napaleńca, ale z każdą minutą moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa, prosząc o więcej. Odsunęliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam powietrza.
-Taka...Odwróć się...-Wyszeptał mi do ucha.
-Rei-rei,proszę...Ja nie chcę....-Szepnąłem błagalnie, kiedy odwrócił mnie tyłem.
-Chcesz,chcesz...-Mówiąc to wszedł we mnie jednym ruchem. Zachłysnąłem się powietrzem,a moje ciało przeszedł niesamowity ból. Mimowolnie krzyknąłem,a łzy zaczęły spływać mi po twarzy.
Blondyn nie zważając na moje zawodzenia i prośby od razu zaczął się we mnie poruszać. Przy każdym mocniejszym pchnięciu ból stawał się nie do wytrzymywania. Wręcz czułem jak coś rozrywa mnie od środka. Aki nie bawił się w żadne pieszczoty, o nie, on wolał bezkarnie mnie gwałcić, by jak najszybciej osiągnąć szczyt. Dlaczego on to robił? I dlaczego do cholery nie potrafiłem mu się oprzeć?
-Uh...-Sapnąłem kiedy zaczął wchodzić coraz głębiej.
Dziwka. Kurwa. Szmata. Te epitety same cisnęły mi się do głowy. Chwycił moje biodra wciąż przyśpieszając.
Nie czułem już bólu,nic już nie czułem. Oddałem mu się nie mając już siły protestować. Modliłem się tylko o to,żeby jak najszybciej skończył to co właśnie ze mną robił. Usilnie szukał mojego czułego punktu,jednak byłem zbyt spięty, żeby czerpać z tego jakąkolwiek przyjemność.
Nasze oddechy były już bardzo nieregularne i przyśpieszone. Dostosowałem się do jego tempa i po paru dobitnych ruchach doszedł we mnie, zalewając mnie przyjemnym ciepłem.
Moje ciało wygięło się w łuk pod wpływem niechcianego orgazmu. W głowie miałem totalny chaos, jedyne czego byłem pewny,to to,że jestem zwykłą dziwką. Bo czy nie tak się je traktuje?
Reita opadł wyczerpany obok mnie. Nawet nie chciałem na niego spojrzeć, nie potrafiłem zapanować nad własnym ciałem,które z nieznanych mi powodów zaczęło drżeć.
-Ruki,ja....-Dźwięk jego lekko zachrypniętego z podniecenia głosu sprowadził mnie na ziemię. Jego ręce obejmujące mnie w pasie stały się doskonałym rozrusznikiem, a widok jego miny, gdy z całej siły go od siebie odepchnąłem był niczym w porównaniu z szokiem , jakiego doznał gdy krzyknąłem,że go nienawidzę, wybiegając z jego mieszkania.
***
Dziwka...Zwykła,puszczalska dziwka...Tylko tak można mnie określić.
Moje ciało przeszedł dreszcz, jednak dalej kontynuowałem swoje dzieło, podziwiając czerwień, zdobiącą wszystko wokół mnie.
Dlaczego? Dlaczego Ty mi to zrobiłeś? Reita...
Kolejne łzy,rany otwarte, powoli ogarniająca mnie ciemność.
Dlaczego?
Ostatni oddech.
-Ja Cię kochałem...Rei...
Nareszcie zamknąłem oczy.
środa, 26 grudnia 2012
czwartek, 6 grudnia 2012
Nowe życie?
Paring: sami zobaczycie
Part: I/?
Ostrzeżenia:...Przecież to nikogo nie obchodzi XD
Od autora: Bry! Przepraszam,że tak Was zaniedbuję,ale miałam naprawdę sporo roboty...Poza tym...DZIKUJĘ WAM BARDZO! Za wszystkie nominacje,komentarzy,rozmowy. Wszystko. I wiecie co? Z przykrością zawiadamiam,że będę kontynuować bloga,także tak szybko się mnie nie pozbędziecie XD Mam nadzieję,że to Wam się chociaż troszkę spodoba...
Dedykacja: Dla wszystkich! (Wybaczcie, dalej uczę się wszystkich waszych nicków ^^")
___________________________________________________________________________
-Ta...Ka..No..Ri!!-Usłyszałem zza drzwi.
Zajebiście...
-Odpierdol się..-Syknąłem cicho,przecierając zaspane oczy.
Kolejny beznadziejny dzień niosący kolejne rozczarowania zaczął się tak samo.
-Ech...Skoro tak...Za dwadzieścia minut wychodzimy!Masz być gotowy!-Matka nie dawała za wygraną.To chyba po niej odziedziczyłem ten nieludzki upór.-I ubierz się w miarę normalnie!-Usłyszałem jak odchodzi.
-Kurwa...-Rzuciłem poduszką w drzwi,po czym spojrzałem na budzik
6:43...
No to wczoraj nieźle zabalowałem. A dzisiaj?
Dzisiaj znów zacznie się ten koszmar...
Nowa szkoła. Nie pamiętam,która to już. Ale zapewne będzie taka sama jak wszystkie do których miałem okazję chodzić. A czemu już ni chodzę?
Otóż wywalili mnie,bo się wyróżniałem...Chociaż ostatnim razem wypieprzyli mnie za przelizanie się z kolesiem na apelu.
Ale mieli miny.Zwłaszcza dyrektor....Ale szczerze mówiąc,warto było.
Szkoda tylko,że ten chłopak potraktował mnie jak zwykłą dziwkę i po tym zajściu po prostu olał.
-Eh...-Westchnąłem głęboko.
Wstałem i powoli podszedłem do lustra.
Hm...A może ja nią jestem? Spojrzałem na swoje odbicie.
Czerwone kosmyki opadały mi na na twarz,całkowicie zakrywając lewe oko,natomiast drugie było czerwone jak moje włosy z powodu codziennego wkładania soczewek.
Przejechałem palcami po swoich pełnych,trochę popękanych wargach. Oblizałem się i z przyznałem,że naprawdę robię to jak jakaś lafirynda.
-Takanori! Masz pięć minut!-Usłyszałem zdenerwowany głos matki.
-Nie drzyj się...-Powiedziałem cicho,otwierając szafę.
-Ubrać się normalnie,tak? Dobrze mamusiu,będę grzecznym dzieckiem.
Wyjąłem swoje ulubione,czerwone rurki z dziurami na kolanach,ćwiekami po bokach i łańcuszkami. Wybrałem czarny t-shirt z imitującym krew napisem: "Suck it". Do kompletu ubrałem jeszcze bluzę z rogami na kapturze,mnóstwo biżuterii i najwyższe koturny jakie miałem. W końcu siedemnastolatek mający jakieś 160 cm musi sobie jakoś radzić w tym morzu gigantów.
Ubrałem się w mniej niż pięć minut i poszedłem do łazienki,która na szczęście znajdowała się koło mojego pokoju. Cóż,prawda była taka,że to ja spędzałem w niej najwięcej czasu.
Odruchowo sięgnąłem po grzebień i lakier. Powoli zacząłem stawiać włosy,które przez takie zabiegi były już bardzo zniszczone.Następnie założyłem białą soczewkę,która jak się okazało,tak naprawdę była niebieska. Syknąłem,czując pieczenie.Kiedy już przyzwyczaiłem się do tego nieprzyjemnego uczucia,sięgnąłem po czarną kredkę i konturówkę do oczu. Po trzech minutach i jakiś dziesięciu dobijania się matki,skończyłem i dumny z siebie wyszedłem,nie wdając się z nią w żadną dyskusję.
W końcu i tak dostanę ochrzan...Ale to nieco później,kiedy będę miał już słuchawki na uszach i puszczę najnowszy album Luna Sea.
Zarzuciłem torbę na ramię i pewnie ruszyłem na dół,gdzie od raz rzucił się na mnie Sebu-chan,nasz pies.
-Hej mały.-Pogłaskałem go,na co odpowiedział mi radosnym szczeknięciem. Odetchnąłem głęboko i wyszedłem zamykając za sobą drzwi.
Przybrałem obojętną minę jak co dzień i jak co dzień dostałem ojeb za strój i zachowanie,kiedy tylko wsiadłem do wielkiego Mitsubishi kobiety,uważającej się za moją matkę. To chyba przez jej zachowanie straciłem zainteresowanie wszystkimi kobietami....A może to dlatego,że są tak irytujące,że z chęcią wysłałbym je na koncert X-Japan,żeby wzajemnie się powyrzynały?
Przygłośniłem muzykę, żeby nie słyszeć krzyków mamy. Przerabialiśmy to już tyle razy,że znałem to wszustko na pamięć.
"Takanori,robisz z siebie nie wiadomo co,opamiętaj się!W końcu przez ten cały cyrk,ktoś zrobi ci krzywdę! Boże,nie wierzę,że mam takiego syna...Blach,blach,blach,blach..."
Przez całą drogę nie odezwałem się ani słowem,zafascynowany widokiem za oknem. Kiedy w końcu zajechaliśmy pod budynek szkoły ze zdziwieniem stwierdziłem,że różni się od innych. A przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Budynek był z czarnych cegieł,co w Japonii było naprawdę rzadkie. Może to jakiś Amerykanin albo Europejczyk ją zaprojektował. Byłoby ciekawie...
Koło wejścia i na parkingu rosło parę wiśni nadając szkole trochę uroku. Wydawała się taka cicha i pewna,że stoi na właściwym miejscu. Wrażenia dopełniały jeszcze ciemne chmury,zdobiące jesienne niebo. Choć wielu nie cierpiało tej pory,ja lubiłem ją ze względu na jej nieprzewidywalność. Z zamyślenia wyrwało mnie szturchniecie w ramię. Z niechęcią zdjąłem słuchawki i spojrzałem na kobietę.
-Jesteśmy. I pamiętaj...
-Tak,tak,wiem. Bądź miły,nie pyskuj,staraj się i tak dalej...Naprawdę,daruj sobie. Wrócę pieszo.-Oznajmiłem oschle i wysiadłem,trzaskając drzwiami,tak jak to mam w zwyczaju.
Doszedłem do drzwi i bardzo ostrożnie je otworzyłem. Tak,bałem się.Trochę przerażała mnie ta wielka niewiadoma,która znajdowała się za nimi. Odetchnąłem głęboko. Jeden krok i znalazłem się na wielkim i całkiem obcym korytarzu. Ruszyłem przed siebie,spuszczając wzrok i zmierzając do drzwi z wielkim napisem SEKRETARIAT.
***
Po jakiś piętnastu minutach siedziałem sam pod klasą,bo jak zdążyłem się zorientować, lekcje zaczynaliśmy o dziewiątej.Pierwszą lekcją miała być biologia,co trochę podniosło mnie na duchu,gdyż był to chyba jedyny przedmiot z którego byłem naprawdę dobry.
Zacząłem studiować plan,który dała mi sekretarka. Swoja drogą,urocza kobieta...Chciała mi wepchnąć swoje ciastka,uparcie twierdząc,że jestem za chudy.
Po 15 minutach studiowania architektury szkoły, coś (prawdopodobnie mój siódmy zmysł,który z całą pewnością posiadam) kazało mi spojrzeć w prawo. Nie spodziewałem się,że którykolwiek z normalnych uczniów będzie grzecznie czekał na rozpoczęcie lekcji,podczas gdy może jeszcze spać.Jednak przeliczyłem się. Jakieś 5 metrów ode mnie stał wysoki chłopak oparty o ścianę,powoli zaciągający się papierosem. Miał przymknięte oczy,jednak świetnie zdawał sobie sprawę z mojej obecności. Chcąc nie chcąc zacząłem go oceniać. Miał szare*,półdługie, lekko postawione u nasady włosy. Był bardzo szczupły,co podkreślił przylegającymi ciuchami w...Sam nie wiem czy to już visual-kei, czy jeszcze rock'owy styl... W każdym razie nie dało się go przeoczyć,co szczerze mówiąc, imponowało mi.
-Heh, nie masz innego zajęcia,tylko gapienie się na mnie?-Powiedział, powoli wypuszczając dym ustami.
-Muszę cię,zmartwić,ale niestety nie mam na co.-Odpyskowałem,tak jak to miałem w zwyczaju. Oczywiście to nie była prawda,ale ja po prostu nie potrafiłem być miły. Oho,chyba znalazłem kolejną cechę,którą odziedziczyłem po matce.
Zaśmiał się cicho i wyzywająco spojrzał mi w oczy.
-Nie ma? Proszę, cię...Oboje dobrze wiemy,że jest,ale jesteś zbyt arogancki,żeby to przyznać. Czyżbyś bał się,że przyćmię twoją oryginalność? A może po..-Przerwał, obracając w stronę korytarza,gdzie dało się słyszeć czyjeś energiczne kroki.
-Wrócimy do tej rozmowy, ale jakby co nie było mnie tu,jasne?- Bardziej stwierdził niż zapytał. Kiwnąłęm tylko głową.
-Świetnie.- Szarowłosy chłopak zaczął biec przeciwległym korytarzem.
Prychnąłem cicho. Tak,ta szkoła była jedną z tych dziwniejszych rzeczy w moim życiu.
Spojrzałem w stronę, z której usłyszałem ciche przekleństwo. Zobaczyłem czarnowłosego chłopaka, ubranego w skórzaną kurtkę, spodnie z tego samego materiału,oraz glany. Kolejny? Bosz,ile tego jeszcze tutaj mają? Zaczynałem powoli martwić,się,że jeśli co chwila będzie pojawiał się ktoś nowy wyglądający jak ta dwójka,to moja oryginalność pójdzie się jebać...
-Ej,Ty!-Chłopak podszedł do mnie, a ja zauważyłem że jego wargę zdobi kolczyk,dokładnie taki,jak chciałem sobie sprawić na urodziny.
-Czego?-Spojrzałem na niego mrużąc oczy.
-Był tu może taki chłopak..Wysoki...Szarawe włosy, ładny.-Zaczął opisywać gościa z którym przed chwilą miałem przyjemność zamienić kilka słów.-ubrany...No na pewno lepiej od ciebie.
Na to ostatnie prychnąłem. Może gdyby był milszy i okazałby trochę więcej szacunku, to zlitowałbym się nad nim i łaskawie powiedział gdzie zniknął jego kumpel, bo z tego jak zależało mu,żeby go znaleźć wywnioskowałem,że musi znać go dość dobrze. Albo zwyczajnie szarowłosy wisi mu kasę...
-Nie,nie widziałem. Ale powodzenia w szukaniu.-Posłałem mu najbardziej kpiący uśmiech na jaki było mnie stać.
-Kurwa...-Przeklął już nico głośniej, po czym oddalił się bez słowa.
-No mnie to już chyba nic dzisiaj nie zdziwi...-Mruknąłem do siebie i zacząłem bazgrolić coś po planie.
-Um...Dzięki.-Usłyszałem jakiś pięć minut później koło siebie.
-Spojrzałem na wyższego chłopaka koło mnie,który bacznie mi się przyglądał.
-No i co się tak gapisz?-Powiedziałem oschle, przerywając swoje dotychczasowe zajęcie.
-Nic.-Spuścił wzrok.
Uważnie lustrowałem go wzrokiem. Miał śmieszne, duże usta i ostry makijaż, kontrastujący z jego białą cerą. Cóż Takanori,chcesz czy nie, musisz przyznać,że niezła z niego...
-Czemu nie widziałem cię wcześniej?-Spytał cicho.
-Bo to mój pierwszy dzień.-Wyjaśniłem. Chłopak pokiwał głową, wciąż uporczywie gapiąc się na moje buty, tak jakby chciał zbadać ich strukturę.
-A ty czemu zwiewasz przed tym kolesiem,co?- Postanowiłem przerwać tę nienaturalną ciszę.
-Nie uwierzysz.
-Zdziwisz się.-Uśmiechnąłem się do niego.
-Dobra...Więc chodzi,o to,że on jest bratem kolesia,przez którego,przez parę lat goniła mnie yakuza. I powiedział mi to jakiś tydzień temu...-Skrzywił się,kiedy to mówił.
-Yhm...No to nieciekawie.-Odparłem cicho. W sumie to był wyłącznie jego problem,więc co mi do tego? Mam nadzieję,że on nie oczekuje,że będę go pocieszał...
-A właśnie...Jak masz na imię?-Odezwał się po chwili.
-Em...Ruki.-Powiedziałem celowo pzeciągając ostatnią głoskę. Nie chciałem z nikim utrzymywać jakiś bliższych kontaktów, więc podałem mu swój pseudonim artystyczny.
-Ruki...W takim razie ja jestem Uruha, miło cię po...
-Śliczny?-Prawie prychnąłem. Kto daje dziecku tak na imię? I do tego facetowi...-Tak masz na imię?-Spytałem, próbując przekrzyczeć dzwonek.
-Nie,ale skoro ty nie chcesz mi zdradzić swojego imienia to dlaczego ja mam ci powiedzieć?-Powoli wstał i uśmiechnął się pod nosem.-W każdym razie,miło było cię poznać....Ruki. Myślę,że jeszcze się spotkamy,ale w nieco innych okolicznościach.-Dodał odchodząc. Patrzyłem na niego,dopóki ni zniknął w tłumie,który niebezpiecznie zmierzał w moim kierunku.
Hm...Co jeszcze czeka mnie w tym dziwnym miejscu,uchodzącym za szkole?
***
4 pierwsze lekcje minęły dość spokojnie. Na szczęście jednak pozostałem oryginalny, co w jednych budziło zachwyt,a w niektórych wręcz przeciwnie...
Ku mojemu zaskoczeniu spotkałem nawet starego znajomego z czasów podstawówki. Był nim Tanabe Yutaka, na podwórku znany jako Kai. Ostatnio widzieliśmy się siedem lat temu, jeszcze przed moją przeprowadzką. Chłopak okazał się być takim,jakiego go zapamiętałem,czyli wiecznie uśmiechniętym dzieciakiem,zarażającym swoim dobrym humorem. Nigdy bym nie przypuszczał,że brakowało mi go przez te wszystkie lata. Na szczęście, on również mnie poznał i większość czasu spędziliśmy na gadaniu i wspominaniu tego co było kiedyś.
Wyjaśnił mi,że w szkole jest niewielka grupka ludzi, tak samo zakręconych jak my. Bo oczywiście Tanabe również lubił visual. Niektórzy mieli swoje dziwactwa, np. jeden z trzecioklasistów nosił podpaskę na nosie, a drugi bandanę, tak że było widać mu tylko oczy.
-Kurw...-Usłyszałem za sobą.
-Kai,od kiedy ty przeklinasz-Zacząłem się z niego śmiać.
-Od kiedy się dowiedziałem,że mam teraz w-f łączony z 3cią...
-Że jak?-Zrobiłem minę typu "are you fucking kidding me?" Odkąd pamiętam w-f był jedyną lekcją,której tak szczerze nienawidziłem.
-To co słyszałeś...Pozabijamy się tam. Ale trudno, jak coś,to razem trafimy na izbę przyjęć.-Szturchnął mnie w bok.Zaczęliśmy żartować z mojej koordynacji ruchowej i śmiać się dopóki nie weszliśmy do szatni.
Pomieszczenie było dość duże,jednak nawet to nie zmniejszyło tłoku. Po całej szatni walały się czyjeś spodnbie, skarpetki, a nawet bokserki. Kompletny chaos.
W ostatniej chwili uchyliłem się przed nadlatującym t-shirtem,który wylądował na Tanabe. Powoli odwróciłem się w stronę z której nadleciało ubranie i gdzie dało się słyszeć stłumiony śmiech. Tak jak przypuszczałem właścicielem koszulki okazał się być nie kto inny,tylko Uruha, stojący koło blondyna ze szmatą na nosie. Szarowłosy posłał mi kpiący uśmieszek,który oczywiście odwzajemniłem,po czym zaczął zdejmować spodnie.
Odwróciłem wzrok i również zacząłem się przebierać.
-Ej,Kai?-trąciłem przyjaciela w ramię,kiedy skończyłem.
-Hm?
-Etto...Kto to jest? I czemu on ma szmatę na nosie?-Spytałem cicho uważnie przyglądając się blondynowi pochłoniętemu rozmową z ulubieńcem yakuzy.
-On?-Kai spojrzał na chichoczącą dwójkę.-To Reita, opowiadałem ci o nim na przerwie. A co do bandany...To w sumie to nie wiadomo...Legendy są różne. Jedna o tym,że ojciec go tak urządził,inna o tym,że miał wypadek na motorze, a jeszcze inna o tym,że pobił się z jakimś gościem,bo ten nabijał się z jego imienia.
-Hmm? To jak on ma na i...
-Akira!!!-Znów spojrzeliśmy w ich stronę. Uruha trzymał się za boki, a Reita śmiał się głośno,obejmując go ramieniem.
-Masz odpowiedź.-Yutaka spojrzał na mnie znacząco,a ja tylko kiwnąłem głową. Jeszcze raz spojrzałem na blondyna. Akira...Aki...Jak imię dla psa. Parsknąłem śmiechem,który na szczęście zagłuszył dzwonek.
Po paru minutach byliśmy już na boisku, niechętnie przyjmując do wiadomości,że dziś pogramy sobie z 3 klasą w nogę...
Zajebiście... Czemu ze wszystkich gier, my musimy grać akurat w piłkę nożną?...
Po dość krótkiej i męczącej rozgrywce zaczęliśmy grę.
(wybaczcie,ale nie chce mi się opisywać całej gry,także,przejdę do konkretów. [Takanori przy piłce :)])
-Ugh...-Poczułem jak ktoś mocno uderza mnie w bok,tracę równowagę i lecę do tyłu. Uderzenie bolesne i równie bolesne powinno powinno być lądowanie,jednak coś najwyraźniej zamortyzowało mój upadek.
-Aaał...-Usłyszałem za sobą.
Cały obolały spróbowałem się podnieść,ale moje próby spełzły na niczym.Przetoczyłem się przez co znalazłem się na zimnej murawie naszego pożal się boże boiska,spoglądając na winnego,którym okazał się być...
-Uru?!-Akira podbiegł do nas i klęknął koło przyjaciela.
-Umiesz wstać?-Zapytał,próbując pomóc szarowłosemu.
-Ta...Ał...Jednak nie.-Śliczny zachwiał się,kiedy próbował wstać i dyby nie blondyn najpewniej spadłby na mnie.
-Kou-chan,powinieneś trochę bardziej na siebie uważać...-Chwycił go w pasie.-A Ty niezdaro lepiej patrz gdzie biegniesz...-Zwrócił się do mnie,spoglądając groźnie spod blond grzywki.
Prychnąłem cicho i przewróciłem oczami.
To MNIE powinni przeprosić! Przecież Uruha mógł mnie zabić!
-Rei-rei,uspokój się,przecież nic mi się nie stało.Ja go sfaulowałem.-Uru jakby czytając mi w myślach szturchnął tego przygłupa w bok.
W tym momencie usłyszeliśmy głośny,długi,męczący uszy dźwięk,wydobywający się z trenerskiego gwizdka.
-A wy co tam robicie?Co to? Kółko wzajemnej adoracji?! Te! Takanori,czy jak ci tam!Co to?! Wakacje?!-Trener zbliżał się do nas szybkim krokiem,a wyraz jego twarzy nie wróżył nic dobrego.
-Taka...Nori?-Uruha spojrzał na mnie z uśmiechem.
No tak...I wszyscy już wiedzą jak mam na imię..
W-Fman po dokładnej obdukcji Ślicznego (chyba trochę zbyt dokładnej) oznajmił koniec zajęć,co było równoznaczne z końcem pierwszego dnia w szkole.
A przynajmniej tak mi się na początku wydawało...
-Wstawaj Taka!-Kai podał mi rękę,a ja chętnie skorzystałem z jego pomocy.
-Dzięki...Yutaka...-Burknąłem pod nosem,na co odpowiedział mi swoim firmowym wyszczerzem.
Z trudem dobiegłem do reszty ,myślać jak najszybciej mógłbym się stąd wyrwać nie spotykając Reity i Uruhy.
***
Po paru minutach prawie wybiegłem,nie zamieniając z nikim ani słowa.
Bo niby po co?
Oni wszyscy są mi tak cholernie do życia niezbędni jak ja im.
Byłem już na parkingu,szybko idąc przed siebie,dopóki trzy metry przede mną nie wyrośli Akira Uru i ten czarnowłosy chłopak,o którym opowiadał mi Uruha,a który aktualnie prowadził zaciętą dyskusję z blondwłosą szmacianką.
Przyśpieszyłem kroku,mając nadzieję,że mnie nie zauważą. Patrzyłem na nich spod grzywki. Szybko zmierzałem w ich kierunku,jednak po chwili przystanąłem,widząc,że trójka dziwnie mi się przygląda.
Spojrzałem na najwyższego z nich,który zaczął gestykulować,tak jakby chciał mi coś powiedzieć.
-Kurwa...-Przeklnąłem cicho,kiedy zauważyłem,że ten z kolczykiem w gębie zmierza w moją stronę.
W tamtej chwili chciałem uciec,bałem się go...Ale moja duma na to nie pozwalała. Cóż,moja babcia zawsze mówiła,że to pociągnie mnie na dno.
Ale chyba się myliła....
Bo to w końcu nie ja leżę trzy metry pod ziemią.
-Ty!-Chłopak złapał mnie za ramię.
-Mam imię.-Spojrzałem mu wyzywająco w oczy.
Sam sobie kopałem grób...Babciu nadchodze!
-Heh,no kto by pomyślał,że takie małe może być takie pyskate...-Czarnowłosy chwycił mnie za koszulę,podnosząc.
-Zazdrościsz?-Uśmiechnąłem się do niego.Moja obrona polegała na odgryzaniu się,co zazwyczaj kończyło się rozwaloną wargą.
-Ty mały...-Chłopak przymierzył się do ciosu.
-Yuu,nie!-Spojrzałem na Uruhę,który z przerażeniem się w nas wpatrywał. Reita kiwał głową z dezaprobatą,mocno trzymając przyjaciela. Yuu spoglądał na Uru,jednak chwilę później wrócił do dręczenia mnie.
-Kouyou ma skręconą kostkę. A wiesz czyja to wina?Wiesz?!-Potrząsnął mnie.
-Jego.-Syknąłem.
Mówiłem,już,że jestem samobójcą?...
Wkurwiłem gościa.
-Ty kurwo!-Wrzasnął tracąc nad sobą panowanie.Przymknąłem oczy,czekając a cios.
-Aoi! Nie!-Uuruha znów wrzasnął.
Usłyszałem jeszcze jakiś trudny do opisanie dźwięk i poczułem jak ten psychopata gwałtownie mnie puszcza,przez co wylądowałem na ziemi. Znowu...
Otworzyłem oczy i pierwszym co przykuło moją uwagę był Uruha,usilnie próbujący się podnieść,a przy nim czarnowłosy obejmujący go w pasie.
Akira kręcił z politowaniem głową,powoli do mnie podchodząc.
-Takanori?Czy jak ci tam...Nic ci nie jest?-Wyciągnął rękę w moją stronę i pomógł mi wstać.
-Jest ok...-Burknąłem i spojrzałem na Uruhę,który aktualnie był na rękach tego psychopaty.
Boże,jak on podniósł tego giganta?! (Gomene Uruh,gomene... dop.autor)
A tak...Yakuza potrafi...
Prychnąłem cicho,przez co poczułem na sobie wzrok blondyna.
Uruha
Zacząłem krzyczeć,kiedy zobaczyłem,że Yuu chce uderzyć Ruki'ego. Nie mogłem pozwolić,żeby oberwał przeze mnie nawet jeśli miałbym postawić się takiemu komuś jak Aoi.
Z trudem wyrwałem się z mocnego uścisku Rei'a i wyrwałem do przodu,całkiem zapominając o skręconej kostce.
-Aj!-Upadłem z hukiem,trzymając się za bolącą kostkę.
Skuliłem się,próbując się nie poryczeć. Mają rację...Jestem stanowczo za delikatny.
-Uru...-Poczułem czyjeś ręce mocno obejmujące moje drżące ciało. Tak dobrze znałem te dłonie...
-Yuu...-Zacząłem szlochać i odsuwać się od niego.-Yuu proszę! Zostaw go! Porozmawiam z tobą,tylko zostaw go już!-Spojrzałem w jego ciemne oczy.Jak zwykle nie wyrażały żadnych uczuć. Nienawidziłem tego.
Bez słowa przytulił mnie do siebie. Nie chciałem tego. Nie chciałem wdychać jego zapachu,czuć ciepła bijącego od jego ciała.
Siedziałem biernie,bojąc się,że jeśli go czymś zdenerwuje to może wyładować się na Rukim i Reicie.
Na mnie nie.
I właśnie to było najgorsze.
Spojrzałem na Aki'ego,który patrzył na nas z...Obrzydzeniem?
Wiedziałem co o tym myślał.Nie raz mówił,że powinienem raz na zawsze skończyć z Shiroyamą i wreszcie znaleźć sobie jakąś dziewczynę. Nawet zaproponował,że będzie moim prywatnym ochroniarzem,jeżeli Aoi w dalszym ciągu będzie mnie nachodził. Jednak teraz myślę,że Reita jako ochroniarz będzie bardziej potrzebny Rukiemu,niż mnie.
-Kouyou,mogę?-Lekko chrapliwy głos Yuu sprowadził mnie na ziemię.-Kou-chan?-Poczułem jak przymierza się,żeby wziąć mnie na ręce.
Kiwnąłem głową.
Jednym sprawnym ruchem wziął mnie na ręce.Kiedyś robił to dość często,dlatego teraz mechanicznie objąłem go za szyję.
-Chwilę porozmawiamy,a potem odwiozę cię do domu. No chyba,że będziesz wolał spać u mnie...-Szepnął mi do ucha.
Aoi,nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał...
-Nie,nie chcę.-Powiedziałem szybko. Przecież obiecałem...Sobie i innym...
Shiroyama wzruszył tylko ramionami i ruszył do swojego samochodu ze mną na rękach.
Kiedy byliśmy już jakieś cztery metry od czarnej toyoty z przyciemnionymi szybami (no oczywiście...),usłyszeliśmy donośny głos Reity.
Poruszyłem się gwałtownie,zmuszając czarnowłosego do odwrócenia się. Sądząc po jego minie,najchętniej zabiłby mojego przyjaciela.
-Ej,a wy gdzie?-Aki momentalnie znalazł się przy nas,torując drogę do auta.
-Spierdalaj!-Warknął Aoi posyłając blondynowi zabójcze spojrzenie.
Cóż,Reita jak to Reita,zaczął się śmiać,co nie spodobało się starszemu. Przylgnąłem mocniej do bruneta,przypominając mu o swojej obecności.Nie musiałem długo czekać na efekty. Yuu rozluźnił się i musnął ustami moje czoło,co nie obyło się bez prychnięcia blondyna.
Kami-sama,jakie to było żenujące...
Stwierdziłem,że teraz ja muszę coś powiedzieć,bo w przeciwnym razie Akira mógłby tu stać do usranej śmierci.
-Ue-chan..-Zwróciłem się do Reity.-Aoi chciał ...To znaczy...My..My chcieliśmy porozmawiać i wyjaśnić sobie parę spraw...-Spojrzałem znacząco na przyjaciela. Chyba załapał...
-Dobra. W takim razie daj znać,to po ciebie przyjadę.- Rzucił na odchodne.
-O nie...Ja go odwiozę.-Syknął Yuu,na co Suzuki tylko wzruszył ramionami,idąc w stronę Takanoriego,który siedział pod drzewem z słuchawkami na uszach. Chyba nawet on musiał jakoś odreagować...
-Możemy?-Spytał cicho,a ja zdałem sobie sprawę,że przecież ja też ważę swoje.
Pokiwałem głową. Yuu pomógł mi wsiąść i zapiąć pasy,wciąż patrząc mi w oczy. Co chciał w nich dostrzec?...
Kiedy ruszyliśmy,spojrzałem jeszcze na Rei'a i Takę,którzy również spoglądali w naszą stronę.
Przeniosłem wzrok na czarnowłosego chłopaka,siedzącego obok mnie.
Kurwa,w co ja się wpakowałem?...
Ruki
Patrzyłem na blondyna spod czerwonawej grzywki. Wciąż gapił się na odjeżdżające auto,tak jakby zaraz miał zacząć je gonić,tak jak prawie wszystkie psy w tej okolicy.
-Heh...-Uśmiechnąłem się do własnych myśli,wyobrażając sobie Reitę jako psa.
Reita,noga!
Zachichotałem powoli zbierając swoje rzezy.
-Śmieszy cię coś?-Zapytał,podchodząc do mnie i pomagając mi wstać.
-Ym...Nie?-Powiedziałem, powoli robiąc kilka kroków.
-To miało być pytanie?-Znów znalazł się przy mnie,a ja ja na złość znów przypomniałem sobie go w postaci psa i co za tym idzie,zacząłem śmiać mu się prosto w twarz.
-Jestem aż taki śmieszny?-Był niebezpiecznie blisko i patrzył się na mnie z góry.
Mmm...Miał całkiem ładne usta...Podobne do chłopaka,przez którego wyleciałem z poprzedniej szkoły.
Spojrzałem mu wyzywająco w oczy. Jeśli myśli,że się go przestraszę,to jest w dużym błędzie.
-Pytałem.-Syknął wciąż patrząc mi w oczy.-Co? Boisz się mi powiedzieć....Malutki?-Wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo.
...Zapamiętam to sobie...
-Nie blondynku. Po prostu to śmieszne jak latasz za tym Uruhą. Przypominasz mi mojego wiernego pieska...Tylko,że on nie nosi szmaty na nosie.-Uśmiechnałem się wrednie.
-Proszę,proszę...Takie małe,a takie pyskate...-Pokręcił głową,po czym odwzajemnił uśmiech.
-Ruki jestem.-Powiedziałem,co wywołało u niego śmiech.
-Tak? A myslałem,że Takanori...Dobra,nie ważne jak ty tam masz,grunt,że wzrost nadrabiasz gadką.-Znów się uśmiechnął.-Może się co do ciebie mylę...Mam nadzieję,że tak...
Myli się co do mnie? Więc co on o mnie myśli?...
-W każdym razie nie daj się zabić...-Rzucił,odchodząc.-Bo nudno by było...-Dodał nieco ciszej.
Stałem jak wryty. Jeszcze nigdy nie słyszałem takiego pożegnania....
Ocknąłem się po dłuższej chwili i zarzuciłem torbę na ramię. Bardzo powoli zacząłem iść w swoją stronę.
Obróciłem się i ostatni raz spojrzałem na sylwetkę oddalającego się Reity.
Fascynowała mnie jego odmienność. A może nie...
Może to on sam mnie pociągał...Hm,ciekawe...
-Suzuki Akira,tak?...-Uśmiechnąłem się do siebie,zakładając słuchawki. Zacząłem isc w kierunku metra.
Zastanawiałem się czy jest jakaś szansa,że zostanę w tu dłużej niż trzy miesiące,bo tyle właśnie trwał mój okres próbny.
C.D.N.
*Chodzi mi o tę fryzurę z teledysku no 666.
Part: I/?
Ostrzeżenia:...Przecież to nikogo nie obchodzi XD
Od autora: Bry! Przepraszam,że tak Was zaniedbuję,ale miałam naprawdę sporo roboty...Poza tym...DZIKUJĘ WAM BARDZO! Za wszystkie nominacje,komentarzy,rozmowy. Wszystko. I wiecie co? Z przykrością zawiadamiam,że będę kontynuować bloga,także tak szybko się mnie nie pozbędziecie XD Mam nadzieję,że to Wam się chociaż troszkę spodoba...
Dedykacja: Dla wszystkich! (Wybaczcie, dalej uczę się wszystkich waszych nicków ^^")
___________________________________________________________________________
-Ta...Ka..No..Ri!!-Usłyszałem zza drzwi.
Zajebiście...
-Odpierdol się..-Syknąłem cicho,przecierając zaspane oczy.
Kolejny beznadziejny dzień niosący kolejne rozczarowania zaczął się tak samo.
-Ech...Skoro tak...Za dwadzieścia minut wychodzimy!Masz być gotowy!-Matka nie dawała za wygraną.To chyba po niej odziedziczyłem ten nieludzki upór.-I ubierz się w miarę normalnie!-Usłyszałem jak odchodzi.
-Kurwa...-Rzuciłem poduszką w drzwi,po czym spojrzałem na budzik
6:43...
No to wczoraj nieźle zabalowałem. A dzisiaj?
Dzisiaj znów zacznie się ten koszmar...
Nowa szkoła. Nie pamiętam,która to już. Ale zapewne będzie taka sama jak wszystkie do których miałem okazję chodzić. A czemu już ni chodzę?
Otóż wywalili mnie,bo się wyróżniałem...Chociaż ostatnim razem wypieprzyli mnie za przelizanie się z kolesiem na apelu.
Ale mieli miny.Zwłaszcza dyrektor....Ale szczerze mówiąc,warto było.
Szkoda tylko,że ten chłopak potraktował mnie jak zwykłą dziwkę i po tym zajściu po prostu olał.
-Eh...-Westchnąłem głęboko.
Wstałem i powoli podszedłem do lustra.
Hm...A może ja nią jestem? Spojrzałem na swoje odbicie.
Czerwone kosmyki opadały mi na na twarz,całkowicie zakrywając lewe oko,natomiast drugie było czerwone jak moje włosy z powodu codziennego wkładania soczewek.
Przejechałem palcami po swoich pełnych,trochę popękanych wargach. Oblizałem się i z przyznałem,że naprawdę robię to jak jakaś lafirynda.
-Takanori! Masz pięć minut!-Usłyszałem zdenerwowany głos matki.
-Nie drzyj się...-Powiedziałem cicho,otwierając szafę.
-Ubrać się normalnie,tak? Dobrze mamusiu,będę grzecznym dzieckiem.
Wyjąłem swoje ulubione,czerwone rurki z dziurami na kolanach,ćwiekami po bokach i łańcuszkami. Wybrałem czarny t-shirt z imitującym krew napisem: "Suck it". Do kompletu ubrałem jeszcze bluzę z rogami na kapturze,mnóstwo biżuterii i najwyższe koturny jakie miałem. W końcu siedemnastolatek mający jakieś 160 cm musi sobie jakoś radzić w tym morzu gigantów.
Ubrałem się w mniej niż pięć minut i poszedłem do łazienki,która na szczęście znajdowała się koło mojego pokoju. Cóż,prawda była taka,że to ja spędzałem w niej najwięcej czasu.
Odruchowo sięgnąłem po grzebień i lakier. Powoli zacząłem stawiać włosy,które przez takie zabiegi były już bardzo zniszczone.Następnie założyłem białą soczewkę,która jak się okazało,tak naprawdę była niebieska. Syknąłem,czując pieczenie.Kiedy już przyzwyczaiłem się do tego nieprzyjemnego uczucia,sięgnąłem po czarną kredkę i konturówkę do oczu. Po trzech minutach i jakiś dziesięciu dobijania się matki,skończyłem i dumny z siebie wyszedłem,nie wdając się z nią w żadną dyskusję.
W końcu i tak dostanę ochrzan...Ale to nieco później,kiedy będę miał już słuchawki na uszach i puszczę najnowszy album Luna Sea.
Zarzuciłem torbę na ramię i pewnie ruszyłem na dół,gdzie od raz rzucił się na mnie Sebu-chan,nasz pies.
-Hej mały.-Pogłaskałem go,na co odpowiedział mi radosnym szczeknięciem. Odetchnąłem głęboko i wyszedłem zamykając za sobą drzwi.
Przybrałem obojętną minę jak co dzień i jak co dzień dostałem ojeb za strój i zachowanie,kiedy tylko wsiadłem do wielkiego Mitsubishi kobiety,uważającej się za moją matkę. To chyba przez jej zachowanie straciłem zainteresowanie wszystkimi kobietami....A może to dlatego,że są tak irytujące,że z chęcią wysłałbym je na koncert X-Japan,żeby wzajemnie się powyrzynały?
Przygłośniłem muzykę, żeby nie słyszeć krzyków mamy. Przerabialiśmy to już tyle razy,że znałem to wszustko na pamięć.
"Takanori,robisz z siebie nie wiadomo co,opamiętaj się!W końcu przez ten cały cyrk,ktoś zrobi ci krzywdę! Boże,nie wierzę,że mam takiego syna...Blach,blach,blach,blach..."
Przez całą drogę nie odezwałem się ani słowem,zafascynowany widokiem za oknem. Kiedy w końcu zajechaliśmy pod budynek szkoły ze zdziwieniem stwierdziłem,że różni się od innych. A przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Budynek był z czarnych cegieł,co w Japonii było naprawdę rzadkie. Może to jakiś Amerykanin albo Europejczyk ją zaprojektował. Byłoby ciekawie...
Koło wejścia i na parkingu rosło parę wiśni nadając szkole trochę uroku. Wydawała się taka cicha i pewna,że stoi na właściwym miejscu. Wrażenia dopełniały jeszcze ciemne chmury,zdobiące jesienne niebo. Choć wielu nie cierpiało tej pory,ja lubiłem ją ze względu na jej nieprzewidywalność. Z zamyślenia wyrwało mnie szturchniecie w ramię. Z niechęcią zdjąłem słuchawki i spojrzałem na kobietę.
-Jesteśmy. I pamiętaj...
-Tak,tak,wiem. Bądź miły,nie pyskuj,staraj się i tak dalej...Naprawdę,daruj sobie. Wrócę pieszo.-Oznajmiłem oschle i wysiadłem,trzaskając drzwiami,tak jak to mam w zwyczaju.
Doszedłem do drzwi i bardzo ostrożnie je otworzyłem. Tak,bałem się.Trochę przerażała mnie ta wielka niewiadoma,która znajdowała się za nimi. Odetchnąłem głęboko. Jeden krok i znalazłem się na wielkim i całkiem obcym korytarzu. Ruszyłem przed siebie,spuszczając wzrok i zmierzając do drzwi z wielkim napisem SEKRETARIAT.
***
Po jakiś piętnastu minutach siedziałem sam pod klasą,bo jak zdążyłem się zorientować, lekcje zaczynaliśmy o dziewiątej.Pierwszą lekcją miała być biologia,co trochę podniosło mnie na duchu,gdyż był to chyba jedyny przedmiot z którego byłem naprawdę dobry.
Zacząłem studiować plan,który dała mi sekretarka. Swoja drogą,urocza kobieta...Chciała mi wepchnąć swoje ciastka,uparcie twierdząc,że jestem za chudy.
Po 15 minutach studiowania architektury szkoły, coś (prawdopodobnie mój siódmy zmysł,który z całą pewnością posiadam) kazało mi spojrzeć w prawo. Nie spodziewałem się,że którykolwiek z normalnych uczniów będzie grzecznie czekał na rozpoczęcie lekcji,podczas gdy może jeszcze spać.Jednak przeliczyłem się. Jakieś 5 metrów ode mnie stał wysoki chłopak oparty o ścianę,powoli zaciągający się papierosem. Miał przymknięte oczy,jednak świetnie zdawał sobie sprawę z mojej obecności. Chcąc nie chcąc zacząłem go oceniać. Miał szare*,półdługie, lekko postawione u nasady włosy. Był bardzo szczupły,co podkreślił przylegającymi ciuchami w...Sam nie wiem czy to już visual-kei, czy jeszcze rock'owy styl... W każdym razie nie dało się go przeoczyć,co szczerze mówiąc, imponowało mi.
-Heh, nie masz innego zajęcia,tylko gapienie się na mnie?-Powiedział, powoli wypuszczając dym ustami.
-Muszę cię,zmartwić,ale niestety nie mam na co.-Odpyskowałem,tak jak to miałem w zwyczaju. Oczywiście to nie była prawda,ale ja po prostu nie potrafiłem być miły. Oho,chyba znalazłem kolejną cechę,którą odziedziczyłem po matce.
Zaśmiał się cicho i wyzywająco spojrzał mi w oczy.
-Nie ma? Proszę, cię...Oboje dobrze wiemy,że jest,ale jesteś zbyt arogancki,żeby to przyznać. Czyżbyś bał się,że przyćmię twoją oryginalność? A może po..-Przerwał, obracając w stronę korytarza,gdzie dało się słyszeć czyjeś energiczne kroki.
-Wrócimy do tej rozmowy, ale jakby co nie było mnie tu,jasne?- Bardziej stwierdził niż zapytał. Kiwnąłęm tylko głową.
-Świetnie.- Szarowłosy chłopak zaczął biec przeciwległym korytarzem.
Prychnąłem cicho. Tak,ta szkoła była jedną z tych dziwniejszych rzeczy w moim życiu.
Spojrzałem w stronę, z której usłyszałem ciche przekleństwo. Zobaczyłem czarnowłosego chłopaka, ubranego w skórzaną kurtkę, spodnie z tego samego materiału,oraz glany. Kolejny? Bosz,ile tego jeszcze tutaj mają? Zaczynałem powoli martwić,się,że jeśli co chwila będzie pojawiał się ktoś nowy wyglądający jak ta dwójka,to moja oryginalność pójdzie się jebać...
-Ej,Ty!-Chłopak podszedł do mnie, a ja zauważyłem że jego wargę zdobi kolczyk,dokładnie taki,jak chciałem sobie sprawić na urodziny.
-Czego?-Spojrzałem na niego mrużąc oczy.
-Był tu może taki chłopak..Wysoki...Szarawe włosy, ładny.-Zaczął opisywać gościa z którym przed chwilą miałem przyjemność zamienić kilka słów.-ubrany...No na pewno lepiej od ciebie.
Na to ostatnie prychnąłem. Może gdyby był milszy i okazałby trochę więcej szacunku, to zlitowałbym się nad nim i łaskawie powiedział gdzie zniknął jego kumpel, bo z tego jak zależało mu,żeby go znaleźć wywnioskowałem,że musi znać go dość dobrze. Albo zwyczajnie szarowłosy wisi mu kasę...
-Nie,nie widziałem. Ale powodzenia w szukaniu.-Posłałem mu najbardziej kpiący uśmiech na jaki było mnie stać.
-Kurwa...-Przeklął już nico głośniej, po czym oddalił się bez słowa.
-No mnie to już chyba nic dzisiaj nie zdziwi...-Mruknąłem do siebie i zacząłem bazgrolić coś po planie.
-Um...Dzięki.-Usłyszałem jakiś pięć minut później koło siebie.
-Spojrzałem na wyższego chłopaka koło mnie,który bacznie mi się przyglądał.
-No i co się tak gapisz?-Powiedziałem oschle, przerywając swoje dotychczasowe zajęcie.
-Nic.-Spuścił wzrok.
Uważnie lustrowałem go wzrokiem. Miał śmieszne, duże usta i ostry makijaż, kontrastujący z jego białą cerą. Cóż Takanori,chcesz czy nie, musisz przyznać,że niezła z niego...
-Czemu nie widziałem cię wcześniej?-Spytał cicho.
-Bo to mój pierwszy dzień.-Wyjaśniłem. Chłopak pokiwał głową, wciąż uporczywie gapiąc się na moje buty, tak jakby chciał zbadać ich strukturę.
-A ty czemu zwiewasz przed tym kolesiem,co?- Postanowiłem przerwać tę nienaturalną ciszę.
-Nie uwierzysz.
-Zdziwisz się.-Uśmiechnąłem się do niego.
-Dobra...Więc chodzi,o to,że on jest bratem kolesia,przez którego,przez parę lat goniła mnie yakuza. I powiedział mi to jakiś tydzień temu...-Skrzywił się,kiedy to mówił.
-Yhm...No to nieciekawie.-Odparłem cicho. W sumie to był wyłącznie jego problem,więc co mi do tego? Mam nadzieję,że on nie oczekuje,że będę go pocieszał...
-A właśnie...Jak masz na imię?-Odezwał się po chwili.
-Em...Ruki.-Powiedziałem celowo pzeciągając ostatnią głoskę. Nie chciałem z nikim utrzymywać jakiś bliższych kontaktów, więc podałem mu swój pseudonim artystyczny.
-Ruki...W takim razie ja jestem Uruha, miło cię po...
-Śliczny?-Prawie prychnąłem. Kto daje dziecku tak na imię? I do tego facetowi...-Tak masz na imię?-Spytałem, próbując przekrzyczeć dzwonek.
-Nie,ale skoro ty nie chcesz mi zdradzić swojego imienia to dlaczego ja mam ci powiedzieć?-Powoli wstał i uśmiechnął się pod nosem.-W każdym razie,miło było cię poznać....Ruki. Myślę,że jeszcze się spotkamy,ale w nieco innych okolicznościach.-Dodał odchodząc. Patrzyłem na niego,dopóki ni zniknął w tłumie,który niebezpiecznie zmierzał w moim kierunku.
Hm...Co jeszcze czeka mnie w tym dziwnym miejscu,uchodzącym za szkole?
***
4 pierwsze lekcje minęły dość spokojnie. Na szczęście jednak pozostałem oryginalny, co w jednych budziło zachwyt,a w niektórych wręcz przeciwnie...
Ku mojemu zaskoczeniu spotkałem nawet starego znajomego z czasów podstawówki. Był nim Tanabe Yutaka, na podwórku znany jako Kai. Ostatnio widzieliśmy się siedem lat temu, jeszcze przed moją przeprowadzką. Chłopak okazał się być takim,jakiego go zapamiętałem,czyli wiecznie uśmiechniętym dzieciakiem,zarażającym swoim dobrym humorem. Nigdy bym nie przypuszczał,że brakowało mi go przez te wszystkie lata. Na szczęście, on również mnie poznał i większość czasu spędziliśmy na gadaniu i wspominaniu tego co było kiedyś.
Wyjaśnił mi,że w szkole jest niewielka grupka ludzi, tak samo zakręconych jak my. Bo oczywiście Tanabe również lubił visual. Niektórzy mieli swoje dziwactwa, np. jeden z trzecioklasistów nosił podpaskę na nosie, a drugi bandanę, tak że było widać mu tylko oczy.
-Kurw...-Usłyszałem za sobą.
-Kai,od kiedy ty przeklinasz-Zacząłem się z niego śmiać.
-Od kiedy się dowiedziałem,że mam teraz w-f łączony z 3cią...
-Że jak?-Zrobiłem minę typu "are you fucking kidding me?" Odkąd pamiętam w-f był jedyną lekcją,której tak szczerze nienawidziłem.
-To co słyszałeś...Pozabijamy się tam. Ale trudno, jak coś,to razem trafimy na izbę przyjęć.-Szturchnął mnie w bok.Zaczęliśmy żartować z mojej koordynacji ruchowej i śmiać się dopóki nie weszliśmy do szatni.
Pomieszczenie było dość duże,jednak nawet to nie zmniejszyło tłoku. Po całej szatni walały się czyjeś spodnbie, skarpetki, a nawet bokserki. Kompletny chaos.
W ostatniej chwili uchyliłem się przed nadlatującym t-shirtem,który wylądował na Tanabe. Powoli odwróciłem się w stronę z której nadleciało ubranie i gdzie dało się słyszeć stłumiony śmiech. Tak jak przypuszczałem właścicielem koszulki okazał się być nie kto inny,tylko Uruha, stojący koło blondyna ze szmatą na nosie. Szarowłosy posłał mi kpiący uśmieszek,który oczywiście odwzajemniłem,po czym zaczął zdejmować spodnie.
Odwróciłem wzrok i również zacząłem się przebierać.
-Ej,Kai?-trąciłem przyjaciela w ramię,kiedy skończyłem.
-Hm?
-Etto...Kto to jest? I czemu on ma szmatę na nosie?-Spytałem cicho uważnie przyglądając się blondynowi pochłoniętemu rozmową z ulubieńcem yakuzy.
-On?-Kai spojrzał na chichoczącą dwójkę.-To Reita, opowiadałem ci o nim na przerwie. A co do bandany...To w sumie to nie wiadomo...Legendy są różne. Jedna o tym,że ojciec go tak urządził,inna o tym,że miał wypadek na motorze, a jeszcze inna o tym,że pobił się z jakimś gościem,bo ten nabijał się z jego imienia.
-Hmm? To jak on ma na i...
-Akira!!!-Znów spojrzeliśmy w ich stronę. Uruha trzymał się za boki, a Reita śmiał się głośno,obejmując go ramieniem.
-Masz odpowiedź.-Yutaka spojrzał na mnie znacząco,a ja tylko kiwnąłem głową. Jeszcze raz spojrzałem na blondyna. Akira...Aki...Jak imię dla psa. Parsknąłem śmiechem,który na szczęście zagłuszył dzwonek.
Po paru minutach byliśmy już na boisku, niechętnie przyjmując do wiadomości,że dziś pogramy sobie z 3 klasą w nogę...
Zajebiście... Czemu ze wszystkich gier, my musimy grać akurat w piłkę nożną?...
Po dość krótkiej i męczącej rozgrywce zaczęliśmy grę.
(wybaczcie,ale nie chce mi się opisywać całej gry,także,przejdę do konkretów. [Takanori przy piłce :)])
-Ugh...-Poczułem jak ktoś mocno uderza mnie w bok,tracę równowagę i lecę do tyłu. Uderzenie bolesne i równie bolesne powinno powinno być lądowanie,jednak coś najwyraźniej zamortyzowało mój upadek.
-Aaał...-Usłyszałem za sobą.
Cały obolały spróbowałem się podnieść,ale moje próby spełzły na niczym.Przetoczyłem się przez co znalazłem się na zimnej murawie naszego pożal się boże boiska,spoglądając na winnego,którym okazał się być...
-Uru?!-Akira podbiegł do nas i klęknął koło przyjaciela.
-Umiesz wstać?-Zapytał,próbując pomóc szarowłosemu.
-Ta...Ał...Jednak nie.-Śliczny zachwiał się,kiedy próbował wstać i dyby nie blondyn najpewniej spadłby na mnie.
-Kou-chan,powinieneś trochę bardziej na siebie uważać...-Chwycił go w pasie.-A Ty niezdaro lepiej patrz gdzie biegniesz...-Zwrócił się do mnie,spoglądając groźnie spod blond grzywki.
Prychnąłem cicho i przewróciłem oczami.
To MNIE powinni przeprosić! Przecież Uruha mógł mnie zabić!
-Rei-rei,uspokój się,przecież nic mi się nie stało.Ja go sfaulowałem.-Uru jakby czytając mi w myślach szturchnął tego przygłupa w bok.
W tym momencie usłyszeliśmy głośny,długi,męczący uszy dźwięk,wydobywający się z trenerskiego gwizdka.
-A wy co tam robicie?Co to? Kółko wzajemnej adoracji?! Te! Takanori,czy jak ci tam!Co to?! Wakacje?!-Trener zbliżał się do nas szybkim krokiem,a wyraz jego twarzy nie wróżył nic dobrego.
-Taka...Nori?-Uruha spojrzał na mnie z uśmiechem.
No tak...I wszyscy już wiedzą jak mam na imię..
W-Fman po dokładnej obdukcji Ślicznego (chyba trochę zbyt dokładnej) oznajmił koniec zajęć,co było równoznaczne z końcem pierwszego dnia w szkole.
A przynajmniej tak mi się na początku wydawało...
-Wstawaj Taka!-Kai podał mi rękę,a ja chętnie skorzystałem z jego pomocy.
-Dzięki...Yutaka...-Burknąłem pod nosem,na co odpowiedział mi swoim firmowym wyszczerzem.
Z trudem dobiegłem do reszty ,myślać jak najszybciej mógłbym się stąd wyrwać nie spotykając Reity i Uruhy.
***
Po paru minutach prawie wybiegłem,nie zamieniając z nikim ani słowa.
Bo niby po co?
Oni wszyscy są mi tak cholernie do życia niezbędni jak ja im.
Byłem już na parkingu,szybko idąc przed siebie,dopóki trzy metry przede mną nie wyrośli Akira Uru i ten czarnowłosy chłopak,o którym opowiadał mi Uruha,a który aktualnie prowadził zaciętą dyskusję z blondwłosą szmacianką.
Przyśpieszyłem kroku,mając nadzieję,że mnie nie zauważą. Patrzyłem na nich spod grzywki. Szybko zmierzałem w ich kierunku,jednak po chwili przystanąłem,widząc,że trójka dziwnie mi się przygląda.
Spojrzałem na najwyższego z nich,który zaczął gestykulować,tak jakby chciał mi coś powiedzieć.
-Kurwa...-Przeklnąłem cicho,kiedy zauważyłem,że ten z kolczykiem w gębie zmierza w moją stronę.
W tamtej chwili chciałem uciec,bałem się go...Ale moja duma na to nie pozwalała. Cóż,moja babcia zawsze mówiła,że to pociągnie mnie na dno.
Ale chyba się myliła....
Bo to w końcu nie ja leżę trzy metry pod ziemią.
-Ty!-Chłopak złapał mnie za ramię.
-Mam imię.-Spojrzałem mu wyzywająco w oczy.
Sam sobie kopałem grób...Babciu nadchodze!
-Heh,no kto by pomyślał,że takie małe może być takie pyskate...-Czarnowłosy chwycił mnie za koszulę,podnosząc.
-Zazdrościsz?-Uśmiechnąłem się do niego.Moja obrona polegała na odgryzaniu się,co zazwyczaj kończyło się rozwaloną wargą.
-Ty mały...-Chłopak przymierzył się do ciosu.
-Yuu,nie!-Spojrzałem na Uruhę,który z przerażeniem się w nas wpatrywał. Reita kiwał głową z dezaprobatą,mocno trzymając przyjaciela. Yuu spoglądał na Uru,jednak chwilę później wrócił do dręczenia mnie.
-Kouyou ma skręconą kostkę. A wiesz czyja to wina?Wiesz?!-Potrząsnął mnie.
-Jego.-Syknąłem.
Mówiłem,już,że jestem samobójcą?...
Wkurwiłem gościa.
-Ty kurwo!-Wrzasnął tracąc nad sobą panowanie.Przymknąłem oczy,czekając a cios.
-Aoi! Nie!-Uuruha znów wrzasnął.
Usłyszałem jeszcze jakiś trudny do opisanie dźwięk i poczułem jak ten psychopata gwałtownie mnie puszcza,przez co wylądowałem na ziemi. Znowu...
Otworzyłem oczy i pierwszym co przykuło moją uwagę był Uruha,usilnie próbujący się podnieść,a przy nim czarnowłosy obejmujący go w pasie.
Akira kręcił z politowaniem głową,powoli do mnie podchodząc.
-Takanori?Czy jak ci tam...Nic ci nie jest?-Wyciągnął rękę w moją stronę i pomógł mi wstać.
-Jest ok...-Burknąłem i spojrzałem na Uruhę,który aktualnie był na rękach tego psychopaty.
Boże,jak on podniósł tego giganta?! (Gomene Uruh,gomene... dop.autor)
A tak...Yakuza potrafi...
Prychnąłem cicho,przez co poczułem na sobie wzrok blondyna.
Uruha
Zacząłem krzyczeć,kiedy zobaczyłem,że Yuu chce uderzyć Ruki'ego. Nie mogłem pozwolić,żeby oberwał przeze mnie nawet jeśli miałbym postawić się takiemu komuś jak Aoi.
Z trudem wyrwałem się z mocnego uścisku Rei'a i wyrwałem do przodu,całkiem zapominając o skręconej kostce.
-Aj!-Upadłem z hukiem,trzymając się za bolącą kostkę.
Skuliłem się,próbując się nie poryczeć. Mają rację...Jestem stanowczo za delikatny.
-Uru...-Poczułem czyjeś ręce mocno obejmujące moje drżące ciało. Tak dobrze znałem te dłonie...
-Yuu...-Zacząłem szlochać i odsuwać się od niego.-Yuu proszę! Zostaw go! Porozmawiam z tobą,tylko zostaw go już!-Spojrzałem w jego ciemne oczy.Jak zwykle nie wyrażały żadnych uczuć. Nienawidziłem tego.
Bez słowa przytulił mnie do siebie. Nie chciałem tego. Nie chciałem wdychać jego zapachu,czuć ciepła bijącego od jego ciała.
Siedziałem biernie,bojąc się,że jeśli go czymś zdenerwuje to może wyładować się na Rukim i Reicie.
Na mnie nie.
I właśnie to było najgorsze.
Spojrzałem na Aki'ego,który patrzył na nas z...Obrzydzeniem?
Wiedziałem co o tym myślał.Nie raz mówił,że powinienem raz na zawsze skończyć z Shiroyamą i wreszcie znaleźć sobie jakąś dziewczynę. Nawet zaproponował,że będzie moim prywatnym ochroniarzem,jeżeli Aoi w dalszym ciągu będzie mnie nachodził. Jednak teraz myślę,że Reita jako ochroniarz będzie bardziej potrzebny Rukiemu,niż mnie.
-Kouyou,mogę?-Lekko chrapliwy głos Yuu sprowadził mnie na ziemię.-Kou-chan?-Poczułem jak przymierza się,żeby wziąć mnie na ręce.
Kiwnąłem głową.
Jednym sprawnym ruchem wziął mnie na ręce.Kiedyś robił to dość często,dlatego teraz mechanicznie objąłem go za szyję.
-Chwilę porozmawiamy,a potem odwiozę cię do domu. No chyba,że będziesz wolał spać u mnie...-Szepnął mi do ucha.
Aoi,nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał...
-Nie,nie chcę.-Powiedziałem szybko. Przecież obiecałem...Sobie i innym...
Shiroyama wzruszył tylko ramionami i ruszył do swojego samochodu ze mną na rękach.
Kiedy byliśmy już jakieś cztery metry od czarnej toyoty z przyciemnionymi szybami (no oczywiście...),usłyszeliśmy donośny głos Reity.
Poruszyłem się gwałtownie,zmuszając czarnowłosego do odwrócenia się. Sądząc po jego minie,najchętniej zabiłby mojego przyjaciela.
-Ej,a wy gdzie?-Aki momentalnie znalazł się przy nas,torując drogę do auta.
-Spierdalaj!-Warknął Aoi posyłając blondynowi zabójcze spojrzenie.
Cóż,Reita jak to Reita,zaczął się śmiać,co nie spodobało się starszemu. Przylgnąłem mocniej do bruneta,przypominając mu o swojej obecności.Nie musiałem długo czekać na efekty. Yuu rozluźnił się i musnął ustami moje czoło,co nie obyło się bez prychnięcia blondyna.
Kami-sama,jakie to było żenujące...
Stwierdziłem,że teraz ja muszę coś powiedzieć,bo w przeciwnym razie Akira mógłby tu stać do usranej śmierci.
-Ue-chan..-Zwróciłem się do Reity.-Aoi chciał ...To znaczy...My..My chcieliśmy porozmawiać i wyjaśnić sobie parę spraw...-Spojrzałem znacząco na przyjaciela. Chyba załapał...
-Dobra. W takim razie daj znać,to po ciebie przyjadę.- Rzucił na odchodne.
-O nie...Ja go odwiozę.-Syknął Yuu,na co Suzuki tylko wzruszył ramionami,idąc w stronę Takanoriego,który siedział pod drzewem z słuchawkami na uszach. Chyba nawet on musiał jakoś odreagować...
-Możemy?-Spytał cicho,a ja zdałem sobie sprawę,że przecież ja też ważę swoje.
Pokiwałem głową. Yuu pomógł mi wsiąść i zapiąć pasy,wciąż patrząc mi w oczy. Co chciał w nich dostrzec?...
Kiedy ruszyliśmy,spojrzałem jeszcze na Rei'a i Takę,którzy również spoglądali w naszą stronę.
Przeniosłem wzrok na czarnowłosego chłopaka,siedzącego obok mnie.
Kurwa,w co ja się wpakowałem?...
Ruki
Patrzyłem na blondyna spod czerwonawej grzywki. Wciąż gapił się na odjeżdżające auto,tak jakby zaraz miał zacząć je gonić,tak jak prawie wszystkie psy w tej okolicy.
-Heh...-Uśmiechnąłem się do własnych myśli,wyobrażając sobie Reitę jako psa.
Reita,noga!
Zachichotałem powoli zbierając swoje rzezy.
-Śmieszy cię coś?-Zapytał,podchodząc do mnie i pomagając mi wstać.
-Ym...Nie?-Powiedziałem, powoli robiąc kilka kroków.
-To miało być pytanie?-Znów znalazł się przy mnie,a ja ja na złość znów przypomniałem sobie go w postaci psa i co za tym idzie,zacząłem śmiać mu się prosto w twarz.
-Jestem aż taki śmieszny?-Był niebezpiecznie blisko i patrzył się na mnie z góry.
Mmm...Miał całkiem ładne usta...Podobne do chłopaka,przez którego wyleciałem z poprzedniej szkoły.
Spojrzałem mu wyzywająco w oczy. Jeśli myśli,że się go przestraszę,to jest w dużym błędzie.
-Pytałem.-Syknął wciąż patrząc mi w oczy.-Co? Boisz się mi powiedzieć....Malutki?-Wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo.
...Zapamiętam to sobie...
-Nie blondynku. Po prostu to śmieszne jak latasz za tym Uruhą. Przypominasz mi mojego wiernego pieska...Tylko,że on nie nosi szmaty na nosie.-Uśmiechnałem się wrednie.
-Proszę,proszę...Takie małe,a takie pyskate...-Pokręcił głową,po czym odwzajemnił uśmiech.
-Ruki jestem.-Powiedziałem,co wywołało u niego śmiech.
-Tak? A myslałem,że Takanori...Dobra,nie ważne jak ty tam masz,grunt,że wzrost nadrabiasz gadką.-Znów się uśmiechnął.-Może się co do ciebie mylę...Mam nadzieję,że tak...
Myli się co do mnie? Więc co on o mnie myśli?...
-W każdym razie nie daj się zabić...-Rzucił,odchodząc.-Bo nudno by było...-Dodał nieco ciszej.
Stałem jak wryty. Jeszcze nigdy nie słyszałem takiego pożegnania....
Ocknąłem się po dłuższej chwili i zarzuciłem torbę na ramię. Bardzo powoli zacząłem iść w swoją stronę.
Obróciłem się i ostatni raz spojrzałem na sylwetkę oddalającego się Reity.
Fascynowała mnie jego odmienność. A może nie...
Może to on sam mnie pociągał...Hm,ciekawe...
-Suzuki Akira,tak?...-Uśmiechnąłem się do siebie,zakładając słuchawki. Zacząłem isc w kierunku metra.
Zastanawiałem się czy jest jakaś szansa,że zostanę w tu dłużej niż trzy miesiące,bo tyle właśnie trwał mój okres próbny.
C.D.N.
*Chodzi mi o tę fryzurę z teledysku no 666.
piątek, 2 listopada 2012
Your heart will die with me VI
Paring: AoixUruha
Part:VI/?
Ostrzeżenia: Pisane z telefonu bez bety,bo naprawdę nie mam czasu.
Opis: Do bólu słodkie,nie wiem czemu takie wyszło no ale...Postaram się w następnych częściach trochę to zmienić ;)
Od autora: Gomene,że tak długo mnie tu nie było,ale miałam i mam strasznie dużo roboty...Miało być dodane w nocy,ale mam teraz chwilę czasu,więc postaram się ją w pełni wykorzystać.
Dedykacja: Dla Midziaka,piszącej do mnie nawet na twitterze. Dziękuję! :,) Przynajmniej wiem,że ktoś czeka na kolejne party!
____________________
Zaparkowałem na parkingu pod wielką galerią handlową,dziękując Bogu,że niebieskie Suzuki akurat zwolniło mi miejsce.
-Jesteśmy.-Powiedziałem do Uru,wyciągając klucz ze stacycjki.
-Yhm...Ale Aoi,naprawdę nie musisz...
-Przestań już!-Zaśmiałem się szturchając go w bok.-Ponoć otworzyli jakieś nowe sklepy,więc sam też chętnie się rozejrzę.
-No dobra...-Pocalował mnie w policzek.
Po paru minutach byliśmy już wewnątrz tego handlowego kolosa.Zagwizdałem z podziwem. W końcu pójście do największego centrum handlowego na terenie Tōkyō z Uruhą przy boku to nie byle co.
Oj tak,miałem czym poszpanować.
Spojrzałem na Kouyou,któremu z ekscytacji świeciły się oczy.
Oj stary,w coś ty się wpakował...
-No to Uruś...Gdzie najpierw?-Zapytałem,puszczając mu całusa.
-Eeee....Tam?-Pokazał na jedną z wystaw sklepowych,która różniła się od reszty.Manekiny wystawione na niej były ubrane w czarną skórę z mnóstwem ćwieków. Zwróciłem uwagę na czarną miniówę z czerwonym paskiem. Ciekawe jak wyglądałaby na gitarzyście...
Nie,stop. Aoi,zaprzestań,bo znowu wylądujesz z Urusiem w kiblu...Znaczy,nie żeby mi to przeszkadzało,ale takie rzeczy wolę robić w domu.
-Aoiś,no chodź!-Złapał mnie za rękę i pociągnął.
Spojrzałem na nasze splecione dłonie. Idealnie do siebie pasowały...
O dziwo,ludzie wcale dziwnie się na nas nie gapili. Wręcz przeciwnie! Niektórzy patrzyli z...zachwytem? Ale to była już pewnie zasługa Takashimy,którego jak obstawiałe,brali za śliczną dziewczynę.
Chwyciłem mocniej jego dłoń,na ci odpowiedział mi uśmiechem.
-Śliczne!-Szatyn pociągnął mnie w stronę półek z...
-Spódniczka?!-Zapytałem zdziwiony. Wiedziałem,że Kouyou bardzo lubi nosić damskie ciuchy,ale czy naprawdę chciał wyglądać jak dziewczyny z okładek Playboy'a?
Dźgnąłem go w mostek.
-Ej!
-Uru,ty naprawdę chcesz to przymierzyć?
-Hai,a co? Nie podoba ci się?-Zrobił smutną minkę.
-Wręcz przeciwnie!-Pocałowałem go w policzek,na co usłyszeliśmy słodkie "Oooo...." za sobą. Odwróciłem się i dostrzegłem dwie ekspedientki,które uważnie się nam przyglądały.
Ciekawy byłem czy to fanki yaoi,czy jednak widzą w nas normalną parę.
-W takim razie idziesz ze mną do przymierzalni...-Znów mnie pociągnął i tajemniczo się uśmiechnął.
-Odetchnąłem głęboko. No i jak ja mam się przy nim nie podniecać?...
Weszliśmy do małego pomieszczenia,a ja wciąż zastanawiałem się w jakim celu mnie tu zaciągnął.
-Dziękuję.-Powiedział cicho i przytulił się do mnie. Na początku po prostu stałem,zaskoczony tym ruchem,ale zreflektowałem się i objąłem młodszego w pasie. Pachniał truskawkami...Hm,nie pamiętam,żebym kupował płyn o zapachu truskawek...
A nieważne,pewnie Uruś kupił.
-Nie masz za co. A teraz przymierz to cudo.-Powiedziałem,odsuwając go od siebie delikatnie.
Pokiwał głową i zaczął ściągać spodnie,po chwili zostając w samych bokserkach. Bardzo powoli zaczął wkładać spódniczkę,kręcąc przy tym biodrami. Stałem jak zahipnotyzowany,nie mogąc oderwać od niego wzroku.
-Hmm...A może wezmę większy rozmiar?-Spytał,obracając się we wszystkie strony.
Nie. Ten jest dobry.-Dosłownie pożerałem go wzrokiem.
Ludzie,jakie on ma zajebiste uda...
-Podoba ci się?- Uśmiechnał się promiennie.
-Bardzo...-Mruknąłem cicho,próbując nie dać po sobie poznać jaki jego osoba na mnie wpływ.
-Bierzemy!- Dodałem po chwili.
-Naprawdę?
-Yhm.-Pokiwałem głową.
-Arigatou! Będę ją nosić nawet w domu,jeśli chcesz!-Rzucił mi się na szyję.
-Umowa stoi! A teraz szybko się przebieraj i idziemy na te obiecane lody.-Powiedziałem,a Uru dziwnie się uśmiechnął.
-Uru,zboczeńcu ty jeden!Mi chodziło o takie do jedzenia!-Fuknąłem na niego.
-No przecież mi też! I kto tu jest zboczony,hmm?-Wyszczerzył się i zaczął na powrót się rozbierać.
Odłożył miniówę i spojrzał na mnie,uśmiechając się zadziornie. W dalszym ciągu nie potrafiłem się opanować i patrzyłem się z uwielbieniem na jego idealne nogi.
-Aoiś,Aoiś,Aoiś....-Podszedł do mnie,a ja prawie dostawałem zawału.-Chcesz mi coś powiedzieć?-Położył moją rękę na swoim biodrze i nieśmiało się we mnie wtulił.
-No nie bój się...-Wyszeptał mi do ucha.
Sprowokowany tak wyzywającym zachowaniem Shimy,zjechałem rękami na jego uda,delikatnie je gładząc. Jęknął cicho i pewnie się o mnie otarł.
-Czekaj...-Udało mi się wydyszeć.-Nie chcę,żebyś znowu uciekł z płaczem...-Powiedziałem mu na ucho,mocno je przygryzając.
-Yuu,obecuję,tylko...Bo ja...Eh...-Spuścił wzrok.
-Dokończ.-Mocniej go do siebie przyciągnąłem.
-No..Bardzo cię lubię...-Spojrzał mi w oczy delikatnie musnął moje rozchylone usta.-Ale jeśli ty nie,to...
-Przestań.Ja też cię bardzo,bardzo lubi,wiesz?-Zacząłem całować go po szyi,na co cicho jęknął. Pociągnął mnie do tyłu,przez co dociskałem go do ściany.
Ale masz rację,chcę ci coś powiedzieć,tyle,że nie wiem jak to sformułować.-Zacząłem gładzić go po plecach,czasami zjeżdżając na pośladki.
-Powiedz to..-Zamruczał.
Czułem,że długo tak nie wytrzymamy,dlatego zdobyłem się w końcu na odwagę.
-Będziesz mój? Znaczy..Nie..Bo...Może będziemy..-Zacząłem mówić nieskładnie,ale na szczęście Kou skutecznie zamknął mi usta swoimi,najwyraźniej wiedząc co chcę mu powiedzieć. Od razu przejąłem inicjatywę i polizałem jego dolną wargę,obmacując go przy tym. Uchylił usta, a ja wsunąłem język do środka jego buzi,zaczynając się z nim bawić. Całowaliśmy się szybko i bardzo namiętnie,bojąc się,że ktoś nas nakryje. I nie myliliśmy się...
Po jakiejś minucie wzajemnego obłapiania się,przyszła ekspedientka z pytaniem czy u nas wszystko w porządku. Z trudem jej przytaknąłem,niechętnie odrywając się od Ślicznego.
-Uruś-skarbie,reszta w domu,dobrze?-Zamruczałem mu do ucha,z dumą obserwując jak się rumieni.-A teraz szybko się ubierz,a ja pójdę do kasy.
-Jesteś dla mnie za dobry...-Szturchnął mnie w bok,wciąż się śmiejąc.-Ale wynagrodzę ci to...-Musnął ustami mój policzek.
Klepnąłem go jeszcze w tyłek i udałem się do kasy.
Jeszcze raz spojrzałem na ciuch,który trzymałem w ręce. Rzeczywiście bardzo pasował do...Mojego chłopaka?
Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę,że od parunastu minut Uruha jest mój...Tylko mój.
W tamtej chwili miałem ochotę skakać z radości,ale pewnie wyszedłbym na niepoczytalnego psychicznie,więc obiecałem sobie,że jak tylko wrócimy do domu,dam upust swoim mocjom.
Przy kasie stała jakaś małolata,a widząc mnie uśmiechnęła się szeroko.
Pfff...Shima robi to lepiej...
Z niechęcią odwzajemniłem uśmiech i podałem jej spódniczkę,ciekawy jej reakcji. Popatrzyła na mnie spod różowej "kawaii" grzywki,jednak momentalnie przy moim boku znalazł się Uru,więc odetchnęła z ulgą. Naprawdę zabawna istotka...
-Do tej spódniczki polecam jeszcze czarne zakolanówki. Oczywiście,jeśli pańska dziewczyna zechce...-Posłała Urusze fałszywy uśmiech.
Oj laska,grabisz sobie...
-Bierzemy!-Odpowiedziałem za niego,patrząc z wyższością na dziewczynę,pakującą nasze zakupy.
-Aoiś,dziękuję ci! Kochany jesteś!-Szatyn skoczył na mnie i czule pocałował,gdy tylko wyszliśmy ze sklepu.
-Dla ciebie wszystko.-Uśmiechnąłem się odgarniając mu włosy z czoła,kiedy wreszcie przestał mnie podduszać.
-To jak? Idziemy na te lody?-Zapytałem.
-Yhm...Chociaż w sumie wolałbym trochę inne...Smaczniejsze.-Zjechał ręką na moje krocze.
-A od kiedy ty jesteś takim prowokatorem?-Po raz drugi tego dnia moja ręka znalazła się na jego tyłku.
-Pomyślmy...-Zaczął udawać,że intensywnie myśli.-Cóż...Chyba odkąd cię znam!-Wypalił i splótł nasze dłonie.
W tamtej chwili byłem naprawdę szczęśliwy,że mam go przy sobie. Myślałem,że już nic nie może zepsuć naszego szczęścia,jednak ów coś właśnie nieubłaganie szło w naszą stronę. Śliczny drgnął,a ja podążyłem za jego wzrokiem.
-Aki...-Powiedział cicho.
Istotnie,Reita i Ruki szli uśmiechnięci,trzymając się za ręce jak my i niestety powoli zmierzali w naszą stronę.
Proszę,proszę... A myślałem,że ten tleniony kogut nie lubi publicznie okazywać uczuć...Hm,to doskonały przykład na to co miłość potrafi zrobić z człowiekiem. No właśnie...
-Kou?-Spojrzałem na młodszego. Wiedziałem,że ten widok sprawia mu dużo bólu. Czyżby on wciąż wolał Akirę? Przecież tak się starałem...
-Nie,ja tylko...
-Hej,spokojnie. Jeśli w dalszym ciągu ci na nim zależy,to może za bardzo się pośpieszyliśmy?-Bolało,kiedy to mówiłem.
-Nie!Przestań! To nie tak...On...Był moim przyjacielem,a przez Takę...No wiesz...Ja po prostu...
-Ok,rozumiem. Naprawdę! Chodź tu...-Objąłem go,a on wtulił się we mnie jak dziecko. Usłyszałem,jak prychnął,najwyraźniej wciąż obserwując parkę.
-Co jest?-Przycisnąłem go do siebie.
-Sam zobacz...
Zauważyłem Ruki'ego,który perfidnie się uśmiechał,machając do nas. Dzieliło nas od nich jeszcze jakieś pięć metrów,a sądząc po minie wokalisty,chciał po prostu podrażnić się z Uruhą.
Zjechałem rękami na biodra mojej modelki i obróciłem go w moją stronę.
-Kouyou,nie damy im tej satysfakcji...-Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć,bezceremonialnie wpiłem si w jego pełne usta,przygryzając mu dolną wargę. Westchnął i wplótł mi palce we włosy. Całowaliśmy się nieśpiesznie,smakując swoich ust i dokładnie zapamiętując ich kształt. Zjechałem rękami na pośladki gitarzysty i zacząłem lekko je ugniatać. Kouyou co chwila mruczał mi w usta,pokazując jak bardzo ta zabawa mu się podoba. Cóż,jak tak dalej pójdzie,inni będą mieć tu niezłe porno live... Niestety tę piekną chwilę musiało przerwać czyjeś chrząknięcie.
-Ekhm...-Takanori (jak obstawiałem) znacząco zakaszlał,co tylko mnie zirytowało.
Pocałowałem mocno szatyna i z trudem się od niego oderwałem. Przycisnąłem go do swojego boku i posłałem mu jeden z moich firmowych wyszczerzów.
-Eee...To może my nie będziemy przeszkadzać?-Reita uparcie wpatrywał się w podłogę.
-Nie,nie...W sumie już skończyliśmy. Na razie...-Takashima pocałował mnie w policzek. Musiałem się powstrzymać,żeby nie wybuchnąć śmiechem,widząc ich miny.
-Widzę,że układa wam się tak dobrze jak nam...-Matsumoto przytulił się do Akiry i posłał wredny uśmiech gitarzyście,który również patrzył na nich z rozbawieniem.
-Tak w ogóle to Reita i ja urządzamy małą imprezę.Może wpadniecie?-Najniższy uśmiechnął się,obłapiając blondyna.
-Al jeśli macie inne plany,to...-Suzuki dostał z łokcia od swojego kochania i posłusznie zamilkł.
Współczuję chłopakowi...
-Właściwie nie mamy jeszcze żadnych planów.Co ty na to Kou-chan?-Spytałem mojego ukochanego. Wolałem,żeby sam zdecydował.
-Jasne! To o której mamy przyjść?
-Czyli zaproszenie przyjęte?-Wokalista znów pokazał nam swoje białe zęby.
Przytaknęliśmy.
-Świetnie.W takim razie bądźcie koło ósmej,bo musimy jeszcze wszystko przygotować,a wcześniej pewnie będziemy trochę zajęci...-Ręka Ruksa znalazła się niebezpiecznie blisko krocza blondyna,na co ten uśmiechnął się pod nosem.
-Dobra,to do zobaczenia! Chodź mały...-Basista odwrócił się i pociągnął za sobą niższego chłopaka.
-Ej! Tylko nie "mały"!-Maleństwo fuknęło obrażone. To się zaczyna robić lepsze niż Comedy Cenrtall...
Przeniosłem wzrok na Uruhę,który już od paru minut bacznie mi się przyglądał.
-Co jest?- Spytałem,łapiąc go za rękę.
-Zbyt przystojny jesteś...-Oblizał nabrzmiałe od pocałunków wargi.
-I kto to mówi ślicznotko?-Zaśmialiśmy się.
-Yuu,a możemy już wracać?-Wtulił się w moje ramię.-Wiesz,muszę się przygotować,a mamy tylko godzinę....
-Oczywiście.-Pocałowałem w kącik ust i zacząłem iść w stronę wyjścia,ciągnąc Uruhę za sobą.
C.D.N.
_______________________________________________________________________
~~Chodzi o tę spódniczkę,którą Uru nosił jakieś 10 lat temu xD~~
No i koniec na dziś! :P Wiem,że bardzo słodkie,no ale teraz panuje chyba jakaś moda na smuty...
A ja jak zwykle robię inaczej! xD Ale spokojnie,nie będzie aż tak kolorowo,jak się wydaje.
Bosh...Mam 20 nieskończonych opowiadań/partów...
Part:VI/?
Ostrzeżenia: Pisane z telefonu bez bety,bo naprawdę nie mam czasu.
Opis: Do bólu słodkie,nie wiem czemu takie wyszło no ale...Postaram się w następnych częściach trochę to zmienić ;)
Od autora: Gomene,że tak długo mnie tu nie było,ale miałam i mam strasznie dużo roboty...Miało być dodane w nocy,ale mam teraz chwilę czasu,więc postaram się ją w pełni wykorzystać.
Dedykacja: Dla Midziaka,piszącej do mnie nawet na twitterze. Dziękuję! :,) Przynajmniej wiem,że ktoś czeka na kolejne party!
____________________
Zaparkowałem na parkingu pod wielką galerią handlową,dziękując Bogu,że niebieskie Suzuki akurat zwolniło mi miejsce.
-Jesteśmy.-Powiedziałem do Uru,wyciągając klucz ze stacycjki.
-Yhm...Ale Aoi,naprawdę nie musisz...
-Przestań już!-Zaśmiałem się szturchając go w bok.-Ponoć otworzyli jakieś nowe sklepy,więc sam też chętnie się rozejrzę.
-No dobra...-Pocalował mnie w policzek.
Po paru minutach byliśmy już wewnątrz tego handlowego kolosa.Zagwizdałem z podziwem. W końcu pójście do największego centrum handlowego na terenie Tōkyō z Uruhą przy boku to nie byle co.
Oj tak,miałem czym poszpanować.
Spojrzałem na Kouyou,któremu z ekscytacji świeciły się oczy.
Oj stary,w coś ty się wpakował...
-No to Uruś...Gdzie najpierw?-Zapytałem,puszczając mu całusa.
-Eeee....Tam?-Pokazał na jedną z wystaw sklepowych,która różniła się od reszty.Manekiny wystawione na niej były ubrane w czarną skórę z mnóstwem ćwieków. Zwróciłem uwagę na czarną miniówę z czerwonym paskiem. Ciekawe jak wyglądałaby na gitarzyście...
Nie,stop. Aoi,zaprzestań,bo znowu wylądujesz z Urusiem w kiblu...Znaczy,nie żeby mi to przeszkadzało,ale takie rzeczy wolę robić w domu.
-Aoiś,no chodź!-Złapał mnie za rękę i pociągnął.
Spojrzałem na nasze splecione dłonie. Idealnie do siebie pasowały...
O dziwo,ludzie wcale dziwnie się na nas nie gapili. Wręcz przeciwnie! Niektórzy patrzyli z...zachwytem? Ale to była już pewnie zasługa Takashimy,którego jak obstawiałe,brali za śliczną dziewczynę.
Chwyciłem mocniej jego dłoń,na ci odpowiedział mi uśmiechem.
-Śliczne!-Szatyn pociągnął mnie w stronę półek z...
-Spódniczka?!-Zapytałem zdziwiony. Wiedziałem,że Kouyou bardzo lubi nosić damskie ciuchy,ale czy naprawdę chciał wyglądać jak dziewczyny z okładek Playboy'a?
Dźgnąłem go w mostek.
-Ej!
-Uru,ty naprawdę chcesz to przymierzyć?
-Hai,a co? Nie podoba ci się?-Zrobił smutną minkę.
-Wręcz przeciwnie!-Pocałowałem go w policzek,na co usłyszeliśmy słodkie "Oooo...." za sobą. Odwróciłem się i dostrzegłem dwie ekspedientki,które uważnie się nam przyglądały.
Ciekawy byłem czy to fanki yaoi,czy jednak widzą w nas normalną parę.
-W takim razie idziesz ze mną do przymierzalni...-Znów mnie pociągnął i tajemniczo się uśmiechnął.
-Odetchnąłem głęboko. No i jak ja mam się przy nim nie podniecać?...
Weszliśmy do małego pomieszczenia,a ja wciąż zastanawiałem się w jakim celu mnie tu zaciągnął.
-Dziękuję.-Powiedział cicho i przytulił się do mnie. Na początku po prostu stałem,zaskoczony tym ruchem,ale zreflektowałem się i objąłem młodszego w pasie. Pachniał truskawkami...Hm,nie pamiętam,żebym kupował płyn o zapachu truskawek...
A nieważne,pewnie Uruś kupił.
-Nie masz za co. A teraz przymierz to cudo.-Powiedziałem,odsuwając go od siebie delikatnie.
Pokiwał głową i zaczął ściągać spodnie,po chwili zostając w samych bokserkach. Bardzo powoli zaczął wkładać spódniczkę,kręcąc przy tym biodrami. Stałem jak zahipnotyzowany,nie mogąc oderwać od niego wzroku.
-Hmm...A może wezmę większy rozmiar?-Spytał,obracając się we wszystkie strony.
Nie. Ten jest dobry.-Dosłownie pożerałem go wzrokiem.
Ludzie,jakie on ma zajebiste uda...
-Podoba ci się?- Uśmiechnał się promiennie.
-Bardzo...-Mruknąłem cicho,próbując nie dać po sobie poznać jaki jego osoba na mnie wpływ.
-Bierzemy!- Dodałem po chwili.
-Naprawdę?
-Yhm.-Pokiwałem głową.
-Arigatou! Będę ją nosić nawet w domu,jeśli chcesz!-Rzucił mi się na szyję.
-Umowa stoi! A teraz szybko się przebieraj i idziemy na te obiecane lody.-Powiedziałem,a Uru dziwnie się uśmiechnął.
-Uru,zboczeńcu ty jeden!Mi chodziło o takie do jedzenia!-Fuknąłem na niego.
-No przecież mi też! I kto tu jest zboczony,hmm?-Wyszczerzył się i zaczął na powrót się rozbierać.
Odłożył miniówę i spojrzał na mnie,uśmiechając się zadziornie. W dalszym ciągu nie potrafiłem się opanować i patrzyłem się z uwielbieniem na jego idealne nogi.
-Aoiś,Aoiś,Aoiś....-Podszedł do mnie,a ja prawie dostawałem zawału.-Chcesz mi coś powiedzieć?-Położył moją rękę na swoim biodrze i nieśmiało się we mnie wtulił.
-No nie bój się...-Wyszeptał mi do ucha.
Sprowokowany tak wyzywającym zachowaniem Shimy,zjechałem rękami na jego uda,delikatnie je gładząc. Jęknął cicho i pewnie się o mnie otarł.
-Czekaj...-Udało mi się wydyszeć.-Nie chcę,żebyś znowu uciekł z płaczem...-Powiedziałem mu na ucho,mocno je przygryzając.
-Yuu,obecuję,tylko...Bo ja...Eh...-Spuścił wzrok.
-Dokończ.-Mocniej go do siebie przyciągnąłem.
-No..Bardzo cię lubię...-Spojrzał mi w oczy delikatnie musnął moje rozchylone usta.-Ale jeśli ty nie,to...
-Przestań.Ja też cię bardzo,bardzo lubi,wiesz?-Zacząłem całować go po szyi,na co cicho jęknął. Pociągnął mnie do tyłu,przez co dociskałem go do ściany.
Ale masz rację,chcę ci coś powiedzieć,tyle,że nie wiem jak to sformułować.-Zacząłem gładzić go po plecach,czasami zjeżdżając na pośladki.
-Powiedz to..-Zamruczał.
Czułem,że długo tak nie wytrzymamy,dlatego zdobyłem się w końcu na odwagę.
-Będziesz mój? Znaczy..Nie..Bo...Może będziemy..-Zacząłem mówić nieskładnie,ale na szczęście Kou skutecznie zamknął mi usta swoimi,najwyraźniej wiedząc co chcę mu powiedzieć. Od razu przejąłem inicjatywę i polizałem jego dolną wargę,obmacując go przy tym. Uchylił usta, a ja wsunąłem język do środka jego buzi,zaczynając się z nim bawić. Całowaliśmy się szybko i bardzo namiętnie,bojąc się,że ktoś nas nakryje. I nie myliliśmy się...
Po jakiejś minucie wzajemnego obłapiania się,przyszła ekspedientka z pytaniem czy u nas wszystko w porządku. Z trudem jej przytaknąłem,niechętnie odrywając się od Ślicznego.
-Uruś-skarbie,reszta w domu,dobrze?-Zamruczałem mu do ucha,z dumą obserwując jak się rumieni.-A teraz szybko się ubierz,a ja pójdę do kasy.
-Jesteś dla mnie za dobry...-Szturchnął mnie w bok,wciąż się śmiejąc.-Ale wynagrodzę ci to...-Musnął ustami mój policzek.
Klepnąłem go jeszcze w tyłek i udałem się do kasy.
Jeszcze raz spojrzałem na ciuch,który trzymałem w ręce. Rzeczywiście bardzo pasował do...Mojego chłopaka?
Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę,że od parunastu minut Uruha jest mój...Tylko mój.
W tamtej chwili miałem ochotę skakać z radości,ale pewnie wyszedłbym na niepoczytalnego psychicznie,więc obiecałem sobie,że jak tylko wrócimy do domu,dam upust swoim mocjom.
Przy kasie stała jakaś małolata,a widząc mnie uśmiechnęła się szeroko.
Pfff...Shima robi to lepiej...
Z niechęcią odwzajemniłem uśmiech i podałem jej spódniczkę,ciekawy jej reakcji. Popatrzyła na mnie spod różowej "kawaii" grzywki,jednak momentalnie przy moim boku znalazł się Uru,więc odetchnęła z ulgą. Naprawdę zabawna istotka...
-Do tej spódniczki polecam jeszcze czarne zakolanówki. Oczywiście,jeśli pańska dziewczyna zechce...-Posłała Urusze fałszywy uśmiech.
Oj laska,grabisz sobie...
-Bierzemy!-Odpowiedziałem za niego,patrząc z wyższością na dziewczynę,pakującą nasze zakupy.
-Aoiś,dziękuję ci! Kochany jesteś!-Szatyn skoczył na mnie i czule pocałował,gdy tylko wyszliśmy ze sklepu.
-Dla ciebie wszystko.-Uśmiechnąłem się odgarniając mu włosy z czoła,kiedy wreszcie przestał mnie podduszać.
-To jak? Idziemy na te lody?-Zapytałem.
-Yhm...Chociaż w sumie wolałbym trochę inne...Smaczniejsze.-Zjechał ręką na moje krocze.
-A od kiedy ty jesteś takim prowokatorem?-Po raz drugi tego dnia moja ręka znalazła się na jego tyłku.
-Pomyślmy...-Zaczął udawać,że intensywnie myśli.-Cóż...Chyba odkąd cię znam!-Wypalił i splótł nasze dłonie.
W tamtej chwili byłem naprawdę szczęśliwy,że mam go przy sobie. Myślałem,że już nic nie może zepsuć naszego szczęścia,jednak ów coś właśnie nieubłaganie szło w naszą stronę. Śliczny drgnął,a ja podążyłem za jego wzrokiem.
-Aki...-Powiedział cicho.
Istotnie,Reita i Ruki szli uśmiechnięci,trzymając się za ręce jak my i niestety powoli zmierzali w naszą stronę.
Proszę,proszę... A myślałem,że ten tleniony kogut nie lubi publicznie okazywać uczuć...Hm,to doskonały przykład na to co miłość potrafi zrobić z człowiekiem. No właśnie...
-Kou?-Spojrzałem na młodszego. Wiedziałem,że ten widok sprawia mu dużo bólu. Czyżby on wciąż wolał Akirę? Przecież tak się starałem...
-Nie,ja tylko...
-Hej,spokojnie. Jeśli w dalszym ciągu ci na nim zależy,to może za bardzo się pośpieszyliśmy?-Bolało,kiedy to mówiłem.
-Nie!Przestań! To nie tak...On...Był moim przyjacielem,a przez Takę...No wiesz...Ja po prostu...
-Ok,rozumiem. Naprawdę! Chodź tu...-Objąłem go,a on wtulił się we mnie jak dziecko. Usłyszałem,jak prychnął,najwyraźniej wciąż obserwując parkę.
-Co jest?-Przycisnąłem go do siebie.
-Sam zobacz...
Zauważyłem Ruki'ego,który perfidnie się uśmiechał,machając do nas. Dzieliło nas od nich jeszcze jakieś pięć metrów,a sądząc po minie wokalisty,chciał po prostu podrażnić się z Uruhą.
Zjechałem rękami na biodra mojej modelki i obróciłem go w moją stronę.
-Kouyou,nie damy im tej satysfakcji...-Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć,bezceremonialnie wpiłem si w jego pełne usta,przygryzając mu dolną wargę. Westchnął i wplótł mi palce we włosy. Całowaliśmy się nieśpiesznie,smakując swoich ust i dokładnie zapamiętując ich kształt. Zjechałem rękami na pośladki gitarzysty i zacząłem lekko je ugniatać. Kouyou co chwila mruczał mi w usta,pokazując jak bardzo ta zabawa mu się podoba. Cóż,jak tak dalej pójdzie,inni będą mieć tu niezłe porno live... Niestety tę piekną chwilę musiało przerwać czyjeś chrząknięcie.
-Ekhm...-Takanori (jak obstawiałem) znacząco zakaszlał,co tylko mnie zirytowało.
Pocałowałem mocno szatyna i z trudem się od niego oderwałem. Przycisnąłem go do swojego boku i posłałem mu jeden z moich firmowych wyszczerzów.
-Eee...To może my nie będziemy przeszkadzać?-Reita uparcie wpatrywał się w podłogę.
-Nie,nie...W sumie już skończyliśmy. Na razie...-Takashima pocałował mnie w policzek. Musiałem się powstrzymać,żeby nie wybuchnąć śmiechem,widząc ich miny.
-Widzę,że układa wam się tak dobrze jak nam...-Matsumoto przytulił się do Akiry i posłał wredny uśmiech gitarzyście,który również patrzył na nich z rozbawieniem.
-Tak w ogóle to Reita i ja urządzamy małą imprezę.Może wpadniecie?-Najniższy uśmiechnął się,obłapiając blondyna.
-Al jeśli macie inne plany,to...-Suzuki dostał z łokcia od swojego kochania i posłusznie zamilkł.
Współczuję chłopakowi...
-Właściwie nie mamy jeszcze żadnych planów.Co ty na to Kou-chan?-Spytałem mojego ukochanego. Wolałem,żeby sam zdecydował.
-Jasne! To o której mamy przyjść?
-Czyli zaproszenie przyjęte?-Wokalista znów pokazał nam swoje białe zęby.
Przytaknęliśmy.
-Świetnie.W takim razie bądźcie koło ósmej,bo musimy jeszcze wszystko przygotować,a wcześniej pewnie będziemy trochę zajęci...-Ręka Ruksa znalazła się niebezpiecznie blisko krocza blondyna,na co ten uśmiechnął się pod nosem.
-Dobra,to do zobaczenia! Chodź mały...-Basista odwrócił się i pociągnął za sobą niższego chłopaka.
-Ej! Tylko nie "mały"!-Maleństwo fuknęło obrażone. To się zaczyna robić lepsze niż Comedy Cenrtall...
Przeniosłem wzrok na Uruhę,który już od paru minut bacznie mi się przyglądał.
-Co jest?- Spytałem,łapiąc go za rękę.
-Zbyt przystojny jesteś...-Oblizał nabrzmiałe od pocałunków wargi.
-I kto to mówi ślicznotko?-Zaśmialiśmy się.
-Yuu,a możemy już wracać?-Wtulił się w moje ramię.-Wiesz,muszę się przygotować,a mamy tylko godzinę....
-Oczywiście.-Pocałowałem w kącik ust i zacząłem iść w stronę wyjścia,ciągnąc Uruhę za sobą.
C.D.N.
_______________________________________________________________________
~~Chodzi o tę spódniczkę,którą Uru nosił jakieś 10 lat temu xD~~
No i koniec na dziś! :P Wiem,że bardzo słodkie,no ale teraz panuje chyba jakaś moda na smuty...
A ja jak zwykle robię inaczej! xD Ale spokojnie,nie będzie aż tak kolorowo,jak się wydaje.
Bosh...Mam 20 nieskończonych opowiadań/partów...
sobota, 29 września 2012
Your heart will die with me V
Paring:Aoiha
Part:V/?
Ostrzeżenia:Lody... (xD)
Opis:Aoi i Uru od początku tej serii ze sobą kręcili,ale ...Dopiero tu się coś dzieje!
Od Autora: Przeczytałam poprzednie części żeby wiedzieć o czym mam pisać i....I już wiem czemu tak chcieliście kontynuacje! (xD) A więc podziękujcie Madziak'owi (Dobrze to piszę? x.X),która stuknęła mi 100 komentarz! A więc na życzenie,macie next'a. 3/4 następnej części tego opka zrobiona,ale...Bez komentarzy nie dodaje -.-
Tak więc...Miłego czytania,mam nadzieję,że się spodoba! :>
P.S.:Przepraszam za błędy! x.x
____________________________________________________
Obudziło mnie delikatne łaskotanie w policzek.
Powoli otworzyłem oczy,czując na sobie ciężar. Pierwszą rzeczą,którą zobaczyłem,była twarz śpiącego Uruhy.
Hm...Idealne rozpoczęcie dnia...
Niewiele myśląc pogłaskałem go po policzku.Był taki słodki i bezbronny kiedy spał...
Drgnął pod wpływem mojego dotyku,mrucząc coś pod nosem. Po chwili otworzył oczy.
-Aoi?-Napotkałem jego przestraszony wzrok.
Czyżbym, aż tak źle wyglądał bez makijażu?
-Ej,poczekaj...-Objąłem go w pasie,kiedy próbował ze mnie zejść.Delikatnie się mnie otarł i musiałem przygryźć wargi, żeby nie jęknąć. Tak,jego obecność stanowczo źle na mnie działała...
Uru spojrzał na mnie niepewnie,ale nie zmienił swojej pozycji.Wyglądał naprawdę uroczo,taki speszony...
Miał idealne rysy,piękne,duże oczy...
-Aoi...Aoi!!!-Z zamyślenia wyrwał mnie zniecierpliwiony głos mojego Shimy.
-Hm?
-Dusisz mnie,mój ludzki gorsecie...-Uśmiechnął się ciepło.
-Oj...-Szybko wziąłem ręce,odsuwając się od niego.
Usiedliśmy,a ja wciąż czułem na sobie jego przenikliwy wzrok.Uśmiechnąłem się pod nosem.
Gdyby ktoś teraz wszedłby do mieszkania,zastając nas w takim stanie,najpewniej pomyślałby,że właśnie doprowadzamy się do porządku,po długim i wyczerpującym seksie.
...Że jeszcze niedawno penetrowałem ciasne wnętrze chłopaka,który wił się i jęczał pode mną.
Shit....
Te myśli,były zbyt podniecające...
Szybko wstałem i poszedłem do łazienki,modląc się,żeby Kou-chan,nie zauważył wypukłości w moich bokserkach.
Przymknąłem drzwi i od razu rzuciłem się do kranu. Opłukałem twarz zimną wodą,mając nadzieję,że to choć trochę mnie ocuci.
Niestety,nic to nie dało. Myśli o seksie z Uruhą,wciąż wracały,gwałcąc moją psychikę.
Nie wytrzymałem...
Wsunąłem rękę pod bokserki i powoli zacząłem się masturbować,pojękując imię Takashimy.
Znieruchomiałem,kiedy poczułem uścisk na nadgarstku. Otworzyłem oczy głośno,wciągając powietrze.
-Drzwi były otwarte...-Powiedział Uru,który teraz stał przede mną,nie pozwalając skończyć tego,co zacząłem. Nie potrafiłem wydusić słowa.
Kouyou puścił moją rękę,powoli zdejmując z siebie podkoszulek.Mogłem spokojnie podziwiać jego idealny tors i płaski,lekko umięśniony brzuch. Znów zacząłem się podniecać...Kurwa...
-Uruha,ja...-Zacząłem, nie bardzo wiedząc,co chcę mu pwiedzieć.
-Daruj sobie.-Uklęknął i jednym ruchem ściągnął ze mnie bokserki. Nie wierzę...Czyżby?...
Spojrzałem mu w oczy.
-Uruś?-Spytałem niepewnie. Szatyn w odpowiedzi na moje pytanie,wziął mojego nabrzmiałego penisa do buzi.
Zachłysnąłem się powietrzem,czując jego pełne,wilgotne wargi,na swojej erekcji. Jedną ręką drażnił moje jądra,wciąż patrząc mi w oczy.
-Kouuu...-Jęknąłem przeciągle,kiedy zassał się na główce,żeby potem wziąć go całego,prawie do gardła.
Wplotłem dłoń w jego miękkie włosy i mocno odchyliłem...Chyba zbyt mocno,bo bo na jego twarzy na chwilę pojawił się grymas.
Jęczałem coraz głośniej czując tę cudowną wilgoć.
Gitarzysta na zmianę gryzł,ssał i lizał,co chwila zmieniając tempo,czym doprowadzał mnie do szaleństwa.
-Mmmm,Uru...-Mruknąłem i znów chwyciłem go mocno za włosy. Syknął cicho,ale nie przestawał.
Widząc,że szayn nie stawia żadnych oporów,zacząłem bezkarnie gwałcić jego usta,czując,że nie zostało mi już dużo czasu.
-Kouyouuuu!-Po minucie krzyknąłem gardłowo,oznajmiając światu swoje dojście w ustach młodszego.
Uruha z małym trudem połknął wszystko,jednak w kąciku ust pozostało troszkę mojej spermy,którą właśnie dokładnie zlizywał.
Znów spojrzał mi w oczy,a ja przypomniałem sobie,że stoję przed nim całkiem nagi. Szybko ubrałem bieliznę,kątem oka dostrzegając,że młodszy wciąż klęczy,a po policzkach spływają mu łzy.
Właśnie wtedy dotarło do mnie co się stało...Uruha właśnie zrobił mi loda. Klęczał przede mną,pozwalając mi się skurwić...
-Kou-chan?-Klęknąłem,obejmując go ramieniem.
-Zostaw!-Warknął,mocno mnie od siebie odpychając.
Poderwał się z podłogi i wybiegł z łazienki,a ja za nim. Wbiegł do swojego pokoju,a właściwie mojej sypialni,zamykając mi drzwi przed nosem
-Uruś,otwórz proszę...Chcę porozmawiać!-Zacząłem się do niego dobijać,ale w odpowiedzi usłyszałem tylko jego stłumiony szloch.
Kurwa,czemu ja mam zamykane drzwi do sypialni?!
...A, tak...
Na wypadek,gdyby na przykład taki Kouyou chciałby trochę pogimnastykować się ze mną na łóżku.
-Uruha!-Krzyknąłem jeszcze raz,szarpiąc za klamkę.-Takashima otwórz!
...Nic...
-Proszę Cię,ja chcę tylko...
-Zostaw mnie!-Jego głos był przesiąknięty bólem.
-Uru...Powiedziałem cicho. Nie potrafiłem zrozumieć jego zachowania.-W takim razie...-Usiadłem,opierając się plecami o drzwi i zacząłem wsłuchiwać się w jego płacz.
Łzy...Rozlewają się w samotności,kiedy panuje cisza,
Wypalając w jaźni fakt,że już nie umiem ę uśmiechać.
Nie wiem,ile czasu,już tu przesiedziałem,ale słowa same cisnęły mi się do głowy.
To ja Cię kochałem,
To mnie na Tobie zależało,
To ja Cię pożądałem,
To ja Cię straciłem....*Straciłem? Nie...Nie chcę!
-Mja pieprzona księżniczko! Jeśli nie otworzysz mi w tej chwili,to zaraz wyważę te drzwi! Nie żartuje!-Krzyknąłem,podnosząc się gwałtownie.
Znów odpowiedziała mi tylko cisza.
-Dobra,liczę do 3!-Ustawiłem się bokiem.-1...2...3!
kiedy już miałem spotkać się z drzwiami,one otworzyły się,a ja wpadłem na szatyna,przewracając nas na twardą podłogę.
-Ał...-Jęknął cicho,leżąc pode mną. Cóż,przynajmniej miałem pewność,że już mi nie ucieknie.
-Nie uciekaj mi więcej...-Mocno go do siebie przytuliłem.
-Aoi! Nie,puść mnie...-Zaczął pode mną wierzgać,ale nie pozwoliłem mu się wyrwać. Delikatnie musnąłem jego policzek,przez co przestał się rzucać.
-Yuu-kun,przepraszam.Uważasz mnie za dziwkę,ale ja naprawdę...
-Przestań pierdolić! Wcale cię za takiego nie uważam.Powinienem ci podziękować...Masz cudne usta.-Powiedziałem stanowczo,patrząc jak policzki szatyna robią się czerwone.
Usiedliśmy,a ja wciąż obejmowałem Uruhę.
-Wychodzi na to,że jestem twom pierwszym klientem.-Zaśmiałem się,szturchając go w bok.
Uruś odchrząknął znacząco,ale po chwili również zaczął się śmiać.
-To może następnym razem zrobisz jeszcze striptiz,hmmm?-Położyłem dłoń na jego gładkim udzie.
-W twoich snach!-Pokazał mi język i przytulił się do mnie.
Siedzieliśmy tak,już dobre pięć minut,a ja wciąż mocno go do siebie przytulałem,gładząc po plecach.
Po raz pierwszy od jakiegoś tygodnia,miałem nadzieję na powrót mojego starego Uru,sprzed incydentu w domu jego siostry. Właśnie wtedy przypomniałem sobie co obiecałem mu wczorajszego wieczoru.
-Przypominam,że mieliśmy iść na zakupy...-Zamruczałem mu do ucha,na co lekko drgnął. Pokiwał głową i lekko się odsunął,żeby spojrzeć mi w oczy.
-Wychodzimy za pół godny.-Oznajmiłem cicho i nie mogąc się się powstrzymać,pocałowałem go w kącik ust.
-Ubierz się modelko-Powiedziałem,wstając i kierując się do drzwi.Uśmiechnąłem się widząc minę speszonego Uruhy,siedzącego na podłodze.
***
-Uruuuu....-Jęknąłem,czekając na gitarzystę pod drzwiami łazienki. Dobrze wiedziałem,że potrzebuje dużo czasu na przyszykowanie się,ale siedzieć tam już ponad godzinę,podczas gdy ja byłem w niej zaledwie dziesięć minut?
-Uruha,jak nie otworzysz to ci pomogę!-Krzyknąłem chcąc go trochę popędzić.
...Cisza...
-Dobra,sam chciałeś...-Zacząłem mocować się z klamką i po chwili o mało co nie dostałem drzwiami.
-Już.-Sztyn uśmiechnął się nieśmiało,a ja lubieżnie pożerałem go wzrokiem,aktualnie zatrzymując się na jego długich nogach,opinanych przez fioletowe rurki. (Lubię rurki...dop.Autor)
-Aoi?...-Shima zrobił krok w moją stronę.-Coś nie tak?
-Nic,tylko...Wow...Ururu,ty naprawdę będziesz miał w przyszłości dużo klientów!-Poklepałem go po plecach.
-Ha.Ha.Ha.Bardzo śmieszne.-Zrobił obrażoną minkę.
-Oj,no...Żartowałem przecież...-Delikatnie objąłem go w pasie,przyciągając do siebie.-Jesteś śliczny, Kouyou.
Przewrócił oczami,zakładając ręce na piersi. Zacząłem się z niego śmiać.
-Pff...-Oplótł rękami moją szyję.
Nie mogąc się powstrzymać musnąłem wargami linie jego szczęki,przejeżdżając nosem po jego szyi.
Kiedy skończyłem,chciałem się od niego odsunąć,ale przylgnął do mnie.
-Aoiś...Czekaj,jeszcze raz...Proszę...-Odchylił głowę,eksponując szyję.
Spojrzałem na jego przymknięte,oczy jeszcze mocniej go obejmując. Bardzo powoli zacząłem zjeżdżać po szyi młodszego.
Zatrzymałem się dopiero przy zagłębieniu obojczyków.
Pomału zacząłem całować jego delikatną skórę,a nie widząc sprzeciwu przyssałem się do niej,robiąc młodszemu pokaźną malinkę.
Byłem strasznie rozochocony i gdybym tylko mógł wziąłbym go na tej twardej podłodze. Chciałbym,ale nie mógłbym...Nie mógłbym go skrzywdzić.
Muszę być jego przyjacielem,przynajmniej do czasu, kiedy nie zacnie chcieć czegoś więcej. -Uru,idziemy,czy nie?-Powiedziałem,niechętnie się od niego odrywając.
Uśmiechnął się i pocałował mnie w szyję.
-Teraz tak....
***
Po paru minutach siedzieliśmy w moim samochodzie śmiejąc się z mojej sąsiadki,która na nasz widok o mało nie dostała zawału.
-Yuu?-Zaczął nieśmiało Uruha.
-Słucham?-Powiedziałem i zacząłem manewrować między autami,stojącymi na parkingu.
-Czy ty już teraz...No..Lubisz mnie już?-Nie musiałem na niego patrzeć,żeby wiedzieć,że spalił buraka.
Odetchnąłem głęboko i szybko przyciągnąłem chłopaka do pocałunku. Był krótki,ale chyba wystarczająco długi,żeby przekazać mu moje uczucia.
-Czy taka odpowiedź ci wystarczy?-Zapytałem cicho. Byłem na siebie wściekły,że przez moje egoistyczne zapędy mogę stracić przyjaciela...
Przyjaciela?
Nie,przecież już go straciłem. Teraz mam osobę,którą kocham...
________________________________________________
*Tekst piosenki the GazettE-"Nakigahara"
I jak wrażenia?
Part:V/?
Ostrzeżenia:Lody... (xD)
Opis:Aoi i Uru od początku tej serii ze sobą kręcili,ale ...Dopiero tu się coś dzieje!
Od Autora: Przeczytałam poprzednie części żeby wiedzieć o czym mam pisać i....I już wiem czemu tak chcieliście kontynuacje! (xD) A więc podziękujcie Madziak'owi (Dobrze to piszę? x.X),która stuknęła mi 100 komentarz! A więc na życzenie,macie next'a. 3/4 następnej części tego opka zrobiona,ale...Bez komentarzy nie dodaje -.-
Tak więc...Miłego czytania,mam nadzieję,że się spodoba! :>
P.S.:Przepraszam za błędy! x.x
____________________________________________________
Obudziło mnie delikatne łaskotanie w policzek.
Powoli otworzyłem oczy,czując na sobie ciężar. Pierwszą rzeczą,którą zobaczyłem,była twarz śpiącego Uruhy.
Hm...Idealne rozpoczęcie dnia...
Niewiele myśląc pogłaskałem go po policzku.Był taki słodki i bezbronny kiedy spał...
Drgnął pod wpływem mojego dotyku,mrucząc coś pod nosem. Po chwili otworzył oczy.
-Aoi?-Napotkałem jego przestraszony wzrok.
Czyżbym, aż tak źle wyglądał bez makijażu?
-Ej,poczekaj...-Objąłem go w pasie,kiedy próbował ze mnie zejść.Delikatnie się mnie otarł i musiałem przygryźć wargi, żeby nie jęknąć. Tak,jego obecność stanowczo źle na mnie działała...
Uru spojrzał na mnie niepewnie,ale nie zmienił swojej pozycji.Wyglądał naprawdę uroczo,taki speszony...
Miał idealne rysy,piękne,duże oczy...
-Aoi...Aoi!!!-Z zamyślenia wyrwał mnie zniecierpliwiony głos mojego Shimy.
-Hm?
-Dusisz mnie,mój ludzki gorsecie...-Uśmiechnął się ciepło.
-Oj...-Szybko wziąłem ręce,odsuwając się od niego.
Usiedliśmy,a ja wciąż czułem na sobie jego przenikliwy wzrok.Uśmiechnąłem się pod nosem.
Gdyby ktoś teraz wszedłby do mieszkania,zastając nas w takim stanie,najpewniej pomyślałby,że właśnie doprowadzamy się do porządku,po długim i wyczerpującym seksie.
...Że jeszcze niedawno penetrowałem ciasne wnętrze chłopaka,który wił się i jęczał pode mną.
Shit....
Te myśli,były zbyt podniecające...
Szybko wstałem i poszedłem do łazienki,modląc się,żeby Kou-chan,nie zauważył wypukłości w moich bokserkach.
Przymknąłem drzwi i od razu rzuciłem się do kranu. Opłukałem twarz zimną wodą,mając nadzieję,że to choć trochę mnie ocuci.
Niestety,nic to nie dało. Myśli o seksie z Uruhą,wciąż wracały,gwałcąc moją psychikę.
Nie wytrzymałem...
Wsunąłem rękę pod bokserki i powoli zacząłem się masturbować,pojękując imię Takashimy.
Znieruchomiałem,kiedy poczułem uścisk na nadgarstku. Otworzyłem oczy głośno,wciągając powietrze.
-Drzwi były otwarte...-Powiedział Uru,który teraz stał przede mną,nie pozwalając skończyć tego,co zacząłem. Nie potrafiłem wydusić słowa.
Kouyou puścił moją rękę,powoli zdejmując z siebie podkoszulek.Mogłem spokojnie podziwiać jego idealny tors i płaski,lekko umięśniony brzuch. Znów zacząłem się podniecać...Kurwa...
-Uruha,ja...-Zacząłem, nie bardzo wiedząc,co chcę mu pwiedzieć.
-Daruj sobie.-Uklęknął i jednym ruchem ściągnął ze mnie bokserki. Nie wierzę...Czyżby?...
Spojrzałem mu w oczy.
-Uruś?-Spytałem niepewnie. Szatyn w odpowiedzi na moje pytanie,wziął mojego nabrzmiałego penisa do buzi.
Zachłysnąłem się powietrzem,czując jego pełne,wilgotne wargi,na swojej erekcji. Jedną ręką drażnił moje jądra,wciąż patrząc mi w oczy.
-Kouuu...-Jęknąłem przeciągle,kiedy zassał się na główce,żeby potem wziąć go całego,prawie do gardła.
Wplotłem dłoń w jego miękkie włosy i mocno odchyliłem...Chyba zbyt mocno,bo bo na jego twarzy na chwilę pojawił się grymas.
Jęczałem coraz głośniej czując tę cudowną wilgoć.
Gitarzysta na zmianę gryzł,ssał i lizał,co chwila zmieniając tempo,czym doprowadzał mnie do szaleństwa.
-Mmmm,Uru...-Mruknąłem i znów chwyciłem go mocno za włosy. Syknął cicho,ale nie przestawał.
Widząc,że szayn nie stawia żadnych oporów,zacząłem bezkarnie gwałcić jego usta,czując,że nie zostało mi już dużo czasu.
-Kouyouuuu!-Po minucie krzyknąłem gardłowo,oznajmiając światu swoje dojście w ustach młodszego.
Uruha z małym trudem połknął wszystko,jednak w kąciku ust pozostało troszkę mojej spermy,którą właśnie dokładnie zlizywał.
Znów spojrzał mi w oczy,a ja przypomniałem sobie,że stoję przed nim całkiem nagi. Szybko ubrałem bieliznę,kątem oka dostrzegając,że młodszy wciąż klęczy,a po policzkach spływają mu łzy.
Właśnie wtedy dotarło do mnie co się stało...Uruha właśnie zrobił mi loda. Klęczał przede mną,pozwalając mi się skurwić...
-Kou-chan?-Klęknąłem,obejmując go ramieniem.
-Zostaw!-Warknął,mocno mnie od siebie odpychając.
Poderwał się z podłogi i wybiegł z łazienki,a ja za nim. Wbiegł do swojego pokoju,a właściwie mojej sypialni,zamykając mi drzwi przed nosem
-Uruś,otwórz proszę...Chcę porozmawiać!-Zacząłem się do niego dobijać,ale w odpowiedzi usłyszałem tylko jego stłumiony szloch.
Kurwa,czemu ja mam zamykane drzwi do sypialni?!
...A, tak...
Na wypadek,gdyby na przykład taki Kouyou chciałby trochę pogimnastykować się ze mną na łóżku.
-Uruha!-Krzyknąłem jeszcze raz,szarpiąc za klamkę.-Takashima otwórz!
...Nic...
-Proszę Cię,ja chcę tylko...
-Zostaw mnie!-Jego głos był przesiąknięty bólem.
-Uru...Powiedziałem cicho. Nie potrafiłem zrozumieć jego zachowania.-W takim razie...-Usiadłem,opierając się plecami o drzwi i zacząłem wsłuchiwać się w jego płacz.
Łzy...Rozlewają się w samotności,kiedy panuje cisza,
Wypalając w jaźni fakt,że już nie umiem ę uśmiechać.
Nie wiem,ile czasu,już tu przesiedziałem,ale słowa same cisnęły mi się do głowy.
To ja Cię kochałem,
To mnie na Tobie zależało,
To ja Cię pożądałem,
To ja Cię straciłem....*Straciłem? Nie...Nie chcę!
-Mja pieprzona księżniczko! Jeśli nie otworzysz mi w tej chwili,to zaraz wyważę te drzwi! Nie żartuje!-Krzyknąłem,podnosząc się gwałtownie.
Znów odpowiedziała mi tylko cisza.
-Dobra,liczę do 3!-Ustawiłem się bokiem.-1...2...3!
kiedy już miałem spotkać się z drzwiami,one otworzyły się,a ja wpadłem na szatyna,przewracając nas na twardą podłogę.
-Ał...-Jęknął cicho,leżąc pode mną. Cóż,przynajmniej miałem pewność,że już mi nie ucieknie.
-Nie uciekaj mi więcej...-Mocno go do siebie przytuliłem.
-Aoi! Nie,puść mnie...-Zaczął pode mną wierzgać,ale nie pozwoliłem mu się wyrwać. Delikatnie musnąłem jego policzek,przez co przestał się rzucać.
-Yuu-kun,przepraszam.Uważasz mnie za dziwkę,ale ja naprawdę...
-Przestań pierdolić! Wcale cię za takiego nie uważam.Powinienem ci podziękować...Masz cudne usta.-Powiedziałem stanowczo,patrząc jak policzki szatyna robią się czerwone.
Usiedliśmy,a ja wciąż obejmowałem Uruhę.
-Wychodzi na to,że jestem twom pierwszym klientem.-Zaśmiałem się,szturchając go w bok.
Uruś odchrząknął znacząco,ale po chwili również zaczął się śmiać.
-To może następnym razem zrobisz jeszcze striptiz,hmmm?-Położyłem dłoń na jego gładkim udzie.
-W twoich snach!-Pokazał mi język i przytulił się do mnie.
Siedzieliśmy tak,już dobre pięć minut,a ja wciąż mocno go do siebie przytulałem,gładząc po plecach.
Po raz pierwszy od jakiegoś tygodnia,miałem nadzieję na powrót mojego starego Uru,sprzed incydentu w domu jego siostry. Właśnie wtedy przypomniałem sobie co obiecałem mu wczorajszego wieczoru.
-Przypominam,że mieliśmy iść na zakupy...-Zamruczałem mu do ucha,na co lekko drgnął. Pokiwał głową i lekko się odsunął,żeby spojrzeć mi w oczy.
-Wychodzimy za pół godny.-Oznajmiłem cicho i nie mogąc się się powstrzymać,pocałowałem go w kącik ust.
-Ubierz się modelko-Powiedziałem,wstając i kierując się do drzwi.Uśmiechnąłem się widząc minę speszonego Uruhy,siedzącego na podłodze.
***
-Uruuuu....-Jęknąłem,czekając na gitarzystę pod drzwiami łazienki. Dobrze wiedziałem,że potrzebuje dużo czasu na przyszykowanie się,ale siedzieć tam już ponad godzinę,podczas gdy ja byłem w niej zaledwie dziesięć minut?
-Uruha,jak nie otworzysz to ci pomogę!-Krzyknąłem chcąc go trochę popędzić.
...Cisza...
-Dobra,sam chciałeś...-Zacząłem mocować się z klamką i po chwili o mało co nie dostałem drzwiami.
-Już.-Sztyn uśmiechnął się nieśmiało,a ja lubieżnie pożerałem go wzrokiem,aktualnie zatrzymując się na jego długich nogach,opinanych przez fioletowe rurki. (Lubię rurki...dop.Autor)
-Aoi?...-Shima zrobił krok w moją stronę.-Coś nie tak?
-Nic,tylko...Wow...Ururu,ty naprawdę będziesz miał w przyszłości dużo klientów!-Poklepałem go po plecach.
-Ha.Ha.Ha.Bardzo śmieszne.-Zrobił obrażoną minkę.
-Oj,no...Żartowałem przecież...-Delikatnie objąłem go w pasie,przyciągając do siebie.-Jesteś śliczny, Kouyou.
Przewrócił oczami,zakładając ręce na piersi. Zacząłem się z niego śmiać.
-Pff...-Oplótł rękami moją szyję.
Nie mogąc się powstrzymać musnąłem wargami linie jego szczęki,przejeżdżając nosem po jego szyi.
Kiedy skończyłem,chciałem się od niego odsunąć,ale przylgnął do mnie.
-Aoiś...Czekaj,jeszcze raz...Proszę...-Odchylił głowę,eksponując szyję.
Spojrzałem na jego przymknięte,oczy jeszcze mocniej go obejmując. Bardzo powoli zacząłem zjeżdżać po szyi młodszego.
Zatrzymałem się dopiero przy zagłębieniu obojczyków.
Pomału zacząłem całować jego delikatną skórę,a nie widząc sprzeciwu przyssałem się do niej,robiąc młodszemu pokaźną malinkę.
Byłem strasznie rozochocony i gdybym tylko mógł wziąłbym go na tej twardej podłodze. Chciałbym,ale nie mógłbym...Nie mógłbym go skrzywdzić.
Muszę być jego przyjacielem,przynajmniej do czasu, kiedy nie zacnie chcieć czegoś więcej. -Uru,idziemy,czy nie?-Powiedziałem,niechętnie się od niego odrywając.
Uśmiechnął się i pocałował mnie w szyję.
-Teraz tak....
***
Po paru minutach siedzieliśmy w moim samochodzie śmiejąc się z mojej sąsiadki,która na nasz widok o mało nie dostała zawału.
-Yuu?-Zaczął nieśmiało Uruha.
-Słucham?-Powiedziałem i zacząłem manewrować między autami,stojącymi na parkingu.
-Czy ty już teraz...No..Lubisz mnie już?-Nie musiałem na niego patrzeć,żeby wiedzieć,że spalił buraka.
Odetchnąłem głęboko i szybko przyciągnąłem chłopaka do pocałunku. Był krótki,ale chyba wystarczająco długi,żeby przekazać mu moje uczucia.
-Czy taka odpowiedź ci wystarczy?-Zapytałem cicho. Byłem na siebie wściekły,że przez moje egoistyczne zapędy mogę stracić przyjaciela...
Przyjaciela?
Nie,przecież już go straciłem. Teraz mam osobę,którą kocham...
________________________________________________
*Tekst piosenki the GazettE-"Nakigahara"
I jak wrażenia?
sobota, 15 września 2012
Reituki...(gg)
Od Autora: Tak...Hm...A więc...Nie napisałam jeszcze do końca następnego opka,bo nie było 10 komentarzy,ale nie chcę tak tego bloga zostawiać i proponuję...To coś...
Wcielam się w Ruki'ego na gg. xD
Za Reitę robi Cassis i mam nadzieję,że nie zabije mnie za to,że to tu daję <3 <3
A więc...Miłego (mam nadzieję) czytania :).
Ruki: -Ja tu leżę....
Reita : -Widzę. Mam chuste na nosie, nei na paczałach...
Ru: -A nie założyłeś czasem tego seksownego kapturka,kochanie? ...Mogę Ci kupić okularki...
Re: -Nie mam... poza sceną jestem normalny i nie ubieram się w stylu Assasina
Ru:- A szkoda...Te rurki,które ubrałeś do Ibitsu tak fajnie opinały cię w paru miejscach...
Re:-Widzę, że dokładnie je obejrzałeś podczas kręcenia teledysku.
Ru:-To nie moja wina...Po prostu jesteś zbyt seksowny i trudnno Cię ignorować..
Re:-Och, sądzisz, ze każdy patrzy na mój tyłek i krocze?
Ru:-Jeśli tak,to zaraz przestaną....Naśle na nich Assasinów.
Re:-Moich zaginionych braci?
Ru:-To Ty masz braci i nic nie mówisz? *^* Mogę ich poznać?...*Zbawienie..*
Re:-Oj nie, nie użyjesz ich DD:
Ru:-Hah,a może boisz się,że są w tym lepsi od Ciebie? Ciekawe jak to jest pieprzyć się z Reitą bez tej smaty.....
Re:-To nie bracia bliźniaki, inteligencie.
Ru:-Piękny nie musi być mądry <3 Oh,to może są ładniejsi?
Re:-*uśmiecha się wrednie* Są po 50...To dziadkowie z laseczkami.
Ru:-To ile lat mają moi przyszli teściowie? O.o
Re:-Są zombie </3
Ru:-Z kim ja sypiam...Mają laski,tak?...Lubię laski...
Re:-Zauważyłem. Na koncercie o mało nie dostałem nią w łep.
Ru:-Oh,wybacz celowałem w Aoi'ego,żeby się od Ciebie odwalił....Trafiłem?
Re:-... Tak.
Ru:-A...Odwalił się?...
Re:-Tak. I przywalił do Uruhy.
Ru:-A właśnie....Chyba nie gniewasz się,za te wszystkie moje fanservisy z tą kaczką? Bo wiesz...To tylko praca...
....
Aki?.
...Kochanie?
Re:-On leci na Aoia, spoko złotko.Możesz mu napluc w grzywę.
Ru:-To dobrze,kochanie <3 Ale powiedz proszę Yuu,że ma się tak do Ciebie nie kleić,bo strasznie mnie to irytuje...Zresztą Uruhę pewnie też.
Re:-Yuu się do mnie nie klei, tylko Ci się tak wydaje <3
Ru:-... I może mi jeszcze powiesz,że nie flirtujesz z Tanabe,co?
Re:-On jest hetero. Urodą też nie grzeszy.
Ru:-No nie oszukujmy się...W tym zespole,najładniejszy jestem ja.
Re:-Racja *maca po tyłku* I masz zajebisty tyłek.
Ru:-Wiem o tym. I nie tylko tyłek mam zajebisty,wiesz Suzuki? *Prowokująco oblizuje wargi*
Re:-Wiem, nieraz sprawdzałem!
Ru:-Wiem,czuję skutki...A tak wgl, to zrobiłeś zakupy? *Siada na stole (w kuchni)*
Re:-Dobrze, że czujesz. To znaczy, że cię zadowoliłem *podchodzi do niego, gładzi delikatnie jego udo* Oczywiście, tak jak poleciłeś.
Ru:Cieszę się....*Mruczy. Bierze drugą rękę blondyna i kieruje ją na swoje biodro*
Re:-A teraz, na co kicia ma ochotę? *Również zamruczał. Nie czekając na odpowiedź, wpił się w jego pełne wargi. Dłońmi zjechał na pośladki blondyna*
Ru:*Jęknął,kiedy poczuł dłonie basisty na swoich pośladkach. Zarzucił mu ręce na szyję,pogłębiając pieszczotę. Przylgnął do ukochanego,prosząc o więcej.*
Re:*wsunął język między jego miękkie wargi, penetrując wnętrze ust kochanka. Powoli i drażniąco rozpiął jego rozporek, po czym zsunął z niego spodnie. Teraz miał większe pole manewru i mógł się bardziej poznęcac nad pośladkami Rukiego*
Ru:*Mruknął zadowolony w usta ukochanego.Zaczął zachłannie oddawać pocałunki,mając małe problemy z oddychaniem. Oplótł go nogami w pasie i zaczął okrężnie poruszać biodrami*
Re:*jęknął cicho* Moje niewyżyte maleństwo... *zamruczał, z nutką czułości w głosie. Zjechał z pocałunkami na szyję Rukiego, od czasu do czasu robiąc na niej malinki tj. oznaczając go jako swoją własnośc. Wsunął dłoń pod jego bokserki i zaczął mocno ugniatac pośladki szatyna*
(...)
________________________________________
<Ruki się obraził,bo Reita nie chce...>
Ruki:*foch* Wyprowadzam się...
Reita:-Do assasinow?
Ru:-..DO URUHY!
Re:-Uruha mieszka z Aoim :P
Ru:-Pf...Uwiodę Uruhę i wywali Aoi'ego na zbity pysk...
Re:-Takanori ty nawet nie lubisz kaczuchy XD
Ru:..-Ale seks lubię,a Uruha z tego co wiem,jest od tego uzalażniony,Akirko.
Re:-I tak byś mnie nie zdradził *cios poniżej pasa*
Ru:-...Jak możesz?! Uważasz mnie za dziwkę??
Re:-To Ty mówisz o zdradzaniu mnie z Uruhą!
Ru:...-Bo się mną nie zajmujesz! I pewnie teraz myślisz jak się mnie pozbyć!
Re:-Zajmuję! Ale życie nie opiera się tylko na seksie! *tuli go*
Ru:-Ale nigdy nie chcesz robić ze mną fanservisu! *Odpycha go i zaczyna płakać*
Re:-Taka, wiesz, że to oni wybierają. Ja bym bardzo chciał *tula go ponownie, nie zważając na protesty* Nie płacz kochanie... *scałowuje łzy z jego policzków*
Ru:-Nienawidzę tego...Wiesz jak trudno jest mi przystawiać się do Uru,kiedy Ty jesteś parę metrów ode mnie?! Wiesz?! *Wtula się*
Re:-*obejmuje go w pasie* Wiem... Może postawimy się szefostwu?
Ru:-Dadzą nam kopa w dupę,a Kai nas ugotuje i przyprawi majonezem...Ale dla Ciebie,wszystko...*Obejmuje szyję blondyna*
Re:-Prędzej ja im dam kopa w dupę! *bulwers*
Ru:-Myślisz,że to wszystko załatwi?...A co jeśli nie i nie pozwolą być nam razem? *Spuszcza wzrok*
Re:-Są naszymi przyjaciółmi, zrozumieją *pogładził go po policzku*
Ru-:Czyli będę musiał już do końca użerać się z tą namiastką kaczki?
Re:-Nie, załatwimy to, kotku *pocałował go w czubek nosa*
Ru:-Ale jak? *Styka się z nim czołem* Aki,ja naprawdę wolę już posuwać barierki,niż szmacić się na scenie
tylko dla fanek...O wiele bardziej wolę szmacić się z Tobą...*Rumieni się *
Re:-Normalnie. Powiemy, że chcemy wspólne fanservise i basta *zamruczał, spoglądając w oczy szatyna* Wiem. I kocham to.
Ru:-Porzuciłbyś grę....Zespół?...Dla mnie?
Re:-Oczywiście. Dla ciebie wszystko.
Ru:-Kocham Cię,wiesz?Też cię kocham. Bardzo.Heh,w takim razie możesz już iść...I tak wiem,że mnie nie zeszmacisz....*Odsunał się lekko i uśmiechnął krzywo*
Re:-Idę. Pa <3
_____________________________________
(Takanori szukał butów na koturnach,okazało się,że ma je Reita...W bagażniku...+Obraził się bo blondyn powiedział,że może znaleźć kogoś lepszego od niego)
Opis Rukiego: "Czuję się jak jakiś pieprzony miś..."
Reita
-Miś? Pieprzony? Why?
Ruki
-Bo tak...-.-" Mam Ci się pomóc spakować?
Reita
-Ja żartowałem D:
Ruki
-Oh,czyżby? W takim razie może pokaż mi kogoś lepszego ode mnie...Chcę go poznać...
Reita
-Nie ma nikogo lepszego. Ech, to ciebie kocham....
Ruki
-Lepiej oddaj mi te buty,bo nie mam jak wyjść...
Reita
*podaje buty* -Gdzie wyjść?
Ruki
-Idę się napić i przemyśleć kilka rzeczy....
Reita
-Ok.
Ruki
*Ubiera buty*
Reita
-Ech, skoro chcesz... *mruknął, drapiąc się z zakłopotaniem w tył głowy*
-Tylko nie wracaj późno.
Ruki
-Nie chcę,ale muszę...Czemu mam nie wracać późno? Jakoś nigdy Ci to nie przeszkadzało...
Reita
-A co takiego musisz przemyśleć? *zawahał się*
-Zawsze mi to przeszkadzało. Martwiłem się, ale nie chciałem cię ograniczać...
Ruki
-Chcę się spokojnie zastanowić nad tym naszym związkiem...Wiesz,że jak pokłócimy się na poważnie to przez nasz egoizm może rozpaść się the GazettE prawda? *Ubrał kurtkę i spojrzał przelotnie na blondyna.*
Reita
-Ruki, nigdy nie kłóciliśmy się specjalnie poważnie... Czasami wyolbrzymiasz pewne sprawy. Sądzisz, że mógłbym cię zostawić? Albo ty mnie?...
Ruki
-Ah,czyli to moja wina,tak? Niestety,chyba jestem zbyt dużym egoistą,więc Ty musisz zostawić mnie...*Spuścił wzrok i obrócił się,chcąc wyjść*
Reita
*Pochwycił jego dłoń*
-Takanori, chcesz to zakończyć...? *spytał z niedowierzeniem i odrobiną strachu w głosie*
Ruki
Chcę,żebyś mnie teraz puścił...*Powiedział,przygryzając wargę*
Reita
*puścił go bez słowa, wracając w głąb mieszkania*
Ruki
*Przyglądał się przez chwilę jak jego ukochany odchodzi,spodziewał się trochę innej reakcji,jednak wiedział,że Reita nie będzie chciał cały czas się z nim użerać.*
-Pa *Powiedział cicho.
Nie chciał ranić go już ranić swoim dziecinnym zachowaniem*
-Kocham Cię,przepraszam...
*Dodał cicho,kiedy zamykał drzwi. Pojedyncza łza spłynęła mu po policzku*
Reita
*usiadł na kanapie, ukrywając twarz w dłoniach. Nie pojmował zachowania Rukiego. Zrobił cos nie tak, że szatyn już go nie chce? Miał ochotę pobiec za chłopakiem, ale nie chciał mu się narzucać*
Ruki
*Powoli szedł ulicami pochmurnego Tokyo, zastanawiając się co teraz myśli sobie Reita. I co zrobi jak wróci? Powie mu "cześć" i będzie jak dawniej? A może już pakuje swoje rzeczy? Czy potrafiłby bez niego funkcjonować?....Nawet nie zauważył,kiedy znalazł się w parku. Chyba wybrał tę drogę instynktownie,ponieważ zawsze przychodził tu z basistą.*
-Rei...
*Powiedział cicho,siadając na ławce i podkulając nogi. Robiło się coraz ciemniej i w każdej chwili mogło zacząć padać*
Reita
* Oglądał jakieś durne seriale telewizyjne, wylegując się na sofie. Szczerze to nie bardzo myślał nad ich durnowatą fabułą. Zastanawiał się nad tym, co powiedział mu Ruki. Może on naprawdę ma go dośc i chce to zakończyc? Nie wiedział. Chciał chociaż na chwilę wyłączyc myślenie, lecz nie potrafił. Spojrzał za okno. Niebo było zachmurzone. Począł się martwic o Rukiego. Co jeśli zastanie go ulewa? Westchnął wstając z sofy i kierując się do przedsionka*
Ruki
-Kurwa!
*Przeklinął,kiedy niebo przeszyła błyskawica,a chwilę później poczuł pierwsze krople deszczu na swoich policzkach. A może były to jego łzy? Nie wiedział. Nie lubił burzy,wręcz bał się jej jak dziecko,które ogląda jakiś straszny film w nocy.Kedy miał przy sobie Akirę,nie bał się niczego. Problem w tym,że zostawił go...Zostawił go i wyszedł. Odciął się od źródła swojego szczęścia i teraz musiał ponieść konsekwencje swojego wyboru. Otarł mokre policzki. Trudno. Co ma być,to będzie.*
Reita
*ubrał się i szybkim krokiem wyszedł z ich wspólnego mieszkania. Spojrzał w niebo*
-Burza...
*mruknął do siebie, odruchowo przyśpieszając kroku. Doskonale wiedział, że Ruki panicznie boi się burzy. Tylko gdzie może teraz byc? Po chwili zastanowienia bez wahania ruszył uliczką, którą zawsze wspólnie spacerowali*
Ruki
*Mały deszczyk przerodził się w istną ulewę. Wokalista cały zmarznięty i zmoknięty siedział na ławce wciąż myśląc nad tym co powie Reicie kiedy eróci...No właśnie? A jeśli wróci i jego nie będzie? Co wtedy?...Odgarnął grzywkę z czoła. Zaczął przypominać sobie razem spędzone chwile...Te gorsze i lepsze.* -Rei...Co ja zrobiłem?
*Skulił się i rozpłakał,co chwila drżąc z zimna*
Reita
*Od razu zauważył drobną postac, skuloną na ich ulubionej ławce i już doskonale wiedział kim ona jest. Kilka ostatnich metrów pokonał dosłownie susami. Chciał znaleśc się jak najszybciej przy boku ukochanego, nawet jeśli ten go odtrąci... Bez wahania zdjąc z siebie kurtkę i opatulił nią przemoczonego malca*
-Ruki... Rozchorujesz się...
*szepnął, łamiącym się głosem. Usiadł obok szatyna, spoglądając na niego smutno.*
Ruki
-Reita?
*Wokalista patrzył na niego z niedowierzaniem. Umarł? A może Kira rzeczywiście był koło niego? Chciał pogładzić go po policzku,ale nie zrobił tego,kiedy napotkał jego smutne spojrzenie*
-Co ty tu robisz?
*Zapytał cicho,mocniej otulając się kurtką blondyna*
Reita
-Tak, to naprawdę ja.
*odparł spokojnie, gdy tylko napotkał jego niedowierzajace spojrzenie*
-Matwiłem się o Ciebie... Wiem, że boisz się burzy. No i ten deszcz... Jeśl chcesz to wracajmy do domu, a jeśli nie... To mogę wynając się jakieś mieszkanie albo coś...
*mruknął cicho, nie wiedział co czuje Ruki. Nie wiedział nawet nad czym chciał pomyślec.*
Ruki
-Nie Rei! Ja... przepraszam! Wiem,zachowałem się jak ostatni idiota...Po prostu uświadomiłem sobie,że tak naprawdę to...
*Zawachał się czując na sobie spojrzenie Reity*
-To Ty mógłbyś mieć każdego...A ja? Mną nikt by się nie zainteresował. A jeśli już,to nie wytrzymaliby ze mną...
*Łzy zaczęły spływać mu po policzkach.*
Ja naprawdę tak bardzo... *Spojrzał w jego brązowe oczy. Nie wiedział czy chłopak zechce mu wybaczyć*
Reita
*Westchnął, kręcąc z niedowierzeniem głową. Tego się nie spodziewał*
- Ruki, jesteś wspaniałym chłopakiem. Pięknym i seksownym. Nie mów, że nikt by cię nie chciał. Może i mógłbym miec każdego, ale nie chcę, rozumiesz? Chcę tylko Ciebie, głuptasku...
*mruknął i ucałował delikatnie jego skroń*
Ruki
*Młodszy nieśmiało musnął go w usta.*
- Czyli...Nie gniewasz się na mnie?
Reita
-Nie
*odparł z uśmiechem*
-Ale mam nadzieję, że coś takiego już się nie powtórzy.
Ruki
-Nigdy!
*Uśmiechnął się i wtulił w Reitę. Drgnął lekko,ale zimno już mu nie przeszkadzało. Ważne było,że Akira jest tu z nim.*
-Wynagrodzę Ci to w domu,dobrze?
*Powiedział cicho*
Reita
*Przytulił go mocno do swojego torsu. W końcu jednak uświadomił sobie, że leje jak scebra, a Ruki jest już przemoczony. Bez słowa wziął malucha na ręce i zaniósł do ich mieszkania*
Ruki
*Wtulił się w tors Reity nie czując już zimna. Marzył,żeby jak najszybciej znaleźć się w ciepłym łóżku,koło swojego ukochanego*
...
Reita
*Postawił Rukiego na podłodze, ściągając z niego kurtki oraz buty. Następnie rozebrał siebie. Ponownie wziął malca na ręce i położył na sofie*
-Trzeba ściągnąc z ciebie te przemoczone ubrania
*zakomunikował grzecznie*
Ruki
-Ty to zrób...
*Powiedział i zachęcająco się uśmiechnął*
- Reita?
*Zapytał,lekko się rumieniąc
Reita
-Jak sobie życzysz, kochanie
*zamruczał, dobbierajac się do koszuli Rukiego. Pozbył się jej w mgnieniu oka. Co jak co, ale w rozbieraniu to miał wprawę. Zatrzymał się i spojrzał na chłopaka*
-Tak?
Ruki
-Między nami...Wszystko ok? Bo wiesz...Ja Cię naprawdę kocham...
*Powiedział i zaczął rozpinać koszulę ukochanego.*
Reita
-Tak. Jak najbardziej w porządku. Też Cię kocham miśku
*zamruczał i pocaławał ukochanego. W międzyczasie rozpiął jego rozporek*
Ruki
*Młodszy jęknął mu w usta, i wypchnął biodra do góry,przy okazji się o niego ocierając. Oplótł rękami szyję ukochanego,jeszcze bardziej go do siebie przyciągając*
Reita
*jęknął zadowolony, ściągając z niego spodnie, razem z bokserkami, które również były przemoczone*
-Chcesz?
*spytał, chociaż doskonale znał odpowiedz.*
Ruki
-Tak!Tylko mocno!Proszę...
*Kiedy ściągnął koszulę Reity,zaczął dobierać się do jego rozporka*
Reita
-Wedle życzenia... Ale w czasie gdy będziesz pozbywał się spodni i tak nieco cię przygotuję
*mruknął, zasysając się na swoich dwóch palcach. Gdy te były odpowiednio nawilżone przystawił je do dziurki chłopaka i delikatnie na nią naparł, wsuwając je do środka*
Ruki
-Aaaa...
*Jęknął przeciągle. Zaczął poruszać biodrami,nabijając się na nie. Bolało,ale myśl,że Reita jest w nim nawet tak mało erotyczną częścią ciała,jak palce,bardzo go podniecała*
Reita
*uśmiechnał się z satysfakcją*
-Jesteś taki słodki...
*zamruczał. Miał bardzo długie palce, więc drażnił delikatnie prostatę Rukiego, tym samym przygotowując jego wnętrze na coś znacznie większego*
Ruki
-Reita...Nie baw się....Weź mnie!
*Dotknął erekcji kochanka i mocno ścisnął*
Reita
*Przygryzł dolną wargę, przytrzymując jęk. Wysunął palce z wnętrza kochanka i zastąpił je swoim nabrzmiałym penisem. Jęknął z rozkoszą, Ruki był cholernie ciasny*
Ruki
-Akira!!
*Krzyknął,czując jak kochanek wdarł się w jego wnętrze jednym ruchem. Po jego policzkach spłynęły łzy.Wciąż nie mógł przyzwyczaić się do tego uczucia*
Reita
*Nie poruszał się*
-Cii... Spokojnie. Zaraz przestanie boleć...
*Wyszeptał, zlizując jego łzy. Dłonią rozmasowywał pośladki szatyna*
Ruki
*Jęknął cicho i zaczął zachłannie całować blondyna,poruszając powoli biodrami*
Reita
*Sapnął cicho. Odwzajmeniał pocałunki równie zachłannie co jego ukochany. Widząc, że już jest okej zaczął się powoli poruszac w jego wnętrzu. Wciąż jednak zachowywał ostrożnośc. Znał dobrze swoje uke*
Ruki
-Mocniej!
*Krzuknął,kiedy Reita zaczął się w nim poruszać*
-Zerżnij mnie wreszcie!
*Jęknął i zaczął napijać się na erekcje starszego*
Reita
*Uśmiechnął się zadowolony, przyśpieszając znacznie. Zagłębiał się we wnętrzu kochanka coraz mocniej i pewniej, szukając jego słabego punktu*
-Jakaś odmiana, co?
Ruki
-Reiiii
*Jęknął przeciągle.*
- Przestań!
*Wydusił w końcu.*
Reita
-Hy...?
*Spojrzał na niego zdezorientowany. Zwolnił. Przecież Ruki sam prosił żeby rżnąc go mocniej*
-Coś nie tak...?
Ruki
-Wyjdź ze mnie....Proszę...
*Powiedział,patrząc mu w oczy*
Reita
*skinął głową, wysuwając się w młodszego*
Ruki
*Pchnął starszego z całych sił,tak że ten leżał. Nie czekając na pozwolenie usiadł na nim okrakiem,a potem jednych ruchem,nabił się na jego penisa. Jęknął głośno,czując go jeszcze głębiej niż przedtem.*
Reita
*Położył się zaskoczony na sofie, nie protestując. Jęknął przeciągle. Zamruczał na znak, że to co robi Ruki bardzo mu się podoba. Poruszył zachęcająco biodrami*
Ruki
-Podoba Ci się?
*Uśmiechnął się figlarnie,poruszając okrężnie biodrami. Chciał trochę podrażnić się z Reitą*
Reita
-Ahh, bardzo...
*jęknął cicho. Zacisnął dłoń na naprężonym penisie Rukiego, aby sprowokowac go do dalszych poczynań*
Ruki
-Mmmmm.
*Mruknął przeciągle,odchylając głowę. Uniósł biodra tak,że jeszcze trochę,a Reita opuściłby jego ciasne wnętrze.*
-I co teraz?
*Oblizał się prowokująco*
Reita
*mruknął niezadowolony*
-To!
*odparł zawadiacko. Uniósł biodra i ponownie wsunął się w Rukiego do samego końca*
Ruki
-Aaaa...
*Odchylił głowę Zaczął bardzo powoli unosić i opuszczać biodra,wiedząc,że strasznie drażni tym swojego kochanka*
Reita
-Ruki... Szybciej...
*wyjęczał. Dłonią wodził po penisie młodszego. Dopóki nie przyśpieszy, Reita też będzie się ociągał z robieniem mu dobrze*
Ruki
-Reita! Miało być na ostro!,Teraz Ty przejmujesz pałeczkę!
*Wydyszał,lekko przyśpieszając*
Reita
-Racja
*przytrzymał jedną dłonią jego biodra i zaczął wychodzic naprzeciw jego ruchom, tyle, że mocniej i szybciej. Drugą natomiast poruszał energicznie, masturbując go*
Ruki
-Mocniej!!
*Krzyknął i zaczął ujeżdżać blondyna. Odchylił głowę do tyłu,opadając na jego biodra coraz szybciej*
Reita
*przyśpieszył ruchy dłonią, wbijając się w drobne ciałko coraz głębiej i głębiej. Dosłownie bał się, że rozerwie swoje kochanie*
Ruki
*Co chwila krzyczał,lub jęczał,czując jak Reita powoli rozrywa go od środka*
-Aki!
*Wrzasnął,kiedy blondyn trafił w jego prostatę*
Reita
-Już, już
*szepnął, uśmiechając się. Celował natarczywie w prostatę szatyna, chcąc jak najprędzej doprowadzić go do spełnienia. On sam czuł, że długo już nie pociągnie w ciasnej i gorącej jamce ukochanego. Podniecenie i zaciskające się na jego męskości mięśnie Rukiego, robiły swoje*
Ruki
*Czuł,że zaraz osiągnie spełnienie,przez co jeszcze bardziej zacisnął mięśnie. To było takie podniecające...Reita bezkarnie gwałcący jego wnętrze... Jego ruchy stały się mocniejsze,nabijał się na Akirę coraz szybciej i mocniej. Jeszcze nigdy nie czuł się tak jak teraz*
Reita
*Jęczał z zadowoleniem. Czuł się niesamowicie. Już sam fakt, że Ruki pozwalał mu na takie ekscesy w swoim wnętrzu była cholernie pobudzająca. Czuł jak ciało szatyna pulsuje i łaknie coraz to większej ilości pieszczot. Wbijał się w niego conajmniej brutalnie, ale żadnej ze stron bynajmniej to nie przeszkadzało*
Ruki
*Podnosił się i opadał coraz szybciej,czując,że zaraz dojdzie. Miał zamglony wzrok kiedy jęczał jak mu dobrze. Zrobił kilka dobitniejszych ruchów i oznajmił krzykiem,swoje dojście,mocno zaciskając się na członku basisty*
Reita
*Doszedł równo z nim, jęcząc przeciągle, za sprawą mięśni zaciskających się mocniej niż na początku. Odpadł na sofę, starając się uspokoić oddech*
Ruki
-Reita...
*Zamruczał cicho,,czując jak jego sperma powoli wypływa z jego dziurki. Kiedy blondyn z niego wyszedł,zaczął zlizywać z palców jego nasienie,patrząc mu w oczy*
Reita
*mruknął cicho. Z trudem uniósł się do siadu i zaczął również zlizywać z dłoni kochanka swoje nasienie*
Ruki
*Przewalił go i zaczął szukać jego ponętnych ust*
Reita
*Uprzedził go, wpijając się w słodkie wargi swojego kochanka*
Ruki
*Zaczął oddawać pocałunek,pozwalając,żeby Akira wtargnął do środka*
Reita
*Gładził językiem podniebienie młodszego.*
_____________________________________________
Wcielam się w Ruki'ego na gg. xD
Za Reitę robi Cassis i mam nadzieję,że nie zabije mnie za to,że to tu daję <3 <3
A więc...Miłego (mam nadzieję) czytania :).
Ruki: -Ja tu leżę....
Reita : -Widzę. Mam chuste na nosie, nei na paczałach...
Ru: -A nie założyłeś czasem tego seksownego kapturka,kochanie? ...Mogę Ci kupić okularki...
Re: -Nie mam... poza sceną jestem normalny i nie ubieram się w stylu Assasina
Ru:- A szkoda...Te rurki,które ubrałeś do Ibitsu tak fajnie opinały cię w paru miejscach...
Re:-Widzę, że dokładnie je obejrzałeś podczas kręcenia teledysku.
Ru:-To nie moja wina...Po prostu jesteś zbyt seksowny i trudnno Cię ignorować..
Re:-Och, sądzisz, ze każdy patrzy na mój tyłek i krocze?
Ru:-Jeśli tak,to zaraz przestaną....Naśle na nich Assasinów.
Re:-Moich zaginionych braci?
Ru:-To Ty masz braci i nic nie mówisz? *^* Mogę ich poznać?...*Zbawienie..*
Re:-Oj nie, nie użyjesz ich DD:
Ru:-Hah,a może boisz się,że są w tym lepsi od Ciebie? Ciekawe jak to jest pieprzyć się z Reitą bez tej smaty.....
Re:-To nie bracia bliźniaki, inteligencie.
Ru:-Piękny nie musi być mądry <3 Oh,to może są ładniejsi?
Re:-*uśmiecha się wrednie* Są po 50...To dziadkowie z laseczkami.
Ru:-To ile lat mają moi przyszli teściowie? O.o
Re:-Są zombie </3
Ru:-Z kim ja sypiam...Mają laski,tak?...Lubię laski...
Re:-Zauważyłem. Na koncercie o mało nie dostałem nią w łep.
Ru:-Oh,wybacz celowałem w Aoi'ego,żeby się od Ciebie odwalił....Trafiłem?
Re:-... Tak.
Ru:-A...Odwalił się?...
Re:-Tak. I przywalił do Uruhy.
Ru:-A właśnie....Chyba nie gniewasz się,za te wszystkie moje fanservisy z tą kaczką? Bo wiesz...To tylko praca...
....
Aki?.
...Kochanie?
Re:-On leci na Aoia, spoko złotko.Możesz mu napluc w grzywę.
Ru:-To dobrze,kochanie <3 Ale powiedz proszę Yuu,że ma się tak do Ciebie nie kleić,bo strasznie mnie to irytuje...Zresztą Uruhę pewnie też.
Re:-Yuu się do mnie nie klei, tylko Ci się tak wydaje <3
Ru:-... I może mi jeszcze powiesz,że nie flirtujesz z Tanabe,co?
Re:-On jest hetero. Urodą też nie grzeszy.
Ru:-No nie oszukujmy się...W tym zespole,najładniejszy jestem ja.
Re:-Racja *maca po tyłku* I masz zajebisty tyłek.
Ru:-Wiem o tym. I nie tylko tyłek mam zajebisty,wiesz Suzuki? *Prowokująco oblizuje wargi*
Re:-Wiem, nieraz sprawdzałem!
Ru:-Wiem,czuję skutki...A tak wgl, to zrobiłeś zakupy? *Siada na stole (w kuchni)*
Re:-Dobrze, że czujesz. To znaczy, że cię zadowoliłem *podchodzi do niego, gładzi delikatnie jego udo* Oczywiście, tak jak poleciłeś.
Ru:Cieszę się....*Mruczy. Bierze drugą rękę blondyna i kieruje ją na swoje biodro*
Re:-A teraz, na co kicia ma ochotę? *Również zamruczał. Nie czekając na odpowiedź, wpił się w jego pełne wargi. Dłońmi zjechał na pośladki blondyna*
Ru:*Jęknął,kiedy poczuł dłonie basisty na swoich pośladkach. Zarzucił mu ręce na szyję,pogłębiając pieszczotę. Przylgnął do ukochanego,prosząc o więcej.*
Re:*wsunął język między jego miękkie wargi, penetrując wnętrze ust kochanka. Powoli i drażniąco rozpiął jego rozporek, po czym zsunął z niego spodnie. Teraz miał większe pole manewru i mógł się bardziej poznęcac nad pośladkami Rukiego*
Ru:*Mruknął zadowolony w usta ukochanego.Zaczął zachłannie oddawać pocałunki,mając małe problemy z oddychaniem. Oplótł go nogami w pasie i zaczął okrężnie poruszać biodrami*
Re:*jęknął cicho* Moje niewyżyte maleństwo... *zamruczał, z nutką czułości w głosie. Zjechał z pocałunkami na szyję Rukiego, od czasu do czasu robiąc na niej malinki tj. oznaczając go jako swoją własnośc. Wsunął dłoń pod jego bokserki i zaczął mocno ugniatac pośladki szatyna*
(...)
________________________________________
<Ruki się obraził,bo Reita nie chce...>
Ruki:*foch* Wyprowadzam się...
Reita:-Do assasinow?
Ru:-..DO URUHY!
Re:-Uruha mieszka z Aoim :P
Ru:-Pf...Uwiodę Uruhę i wywali Aoi'ego na zbity pysk...
Re:-Takanori ty nawet nie lubisz kaczuchy XD
Ru:..-Ale seks lubię,a Uruha z tego co wiem,jest od tego uzalażniony,Akirko.
Re:-I tak byś mnie nie zdradził *cios poniżej pasa*
Ru:-...Jak możesz?! Uważasz mnie za dziwkę??
Re:-To Ty mówisz o zdradzaniu mnie z Uruhą!
Ru:...-Bo się mną nie zajmujesz! I pewnie teraz myślisz jak się mnie pozbyć!
Re:-Zajmuję! Ale życie nie opiera się tylko na seksie! *tuli go*
Ru:-Ale nigdy nie chcesz robić ze mną fanservisu! *Odpycha go i zaczyna płakać*
Re:-Taka, wiesz, że to oni wybierają. Ja bym bardzo chciał *tula go ponownie, nie zważając na protesty* Nie płacz kochanie... *scałowuje łzy z jego policzków*
Ru:-Nienawidzę tego...Wiesz jak trudno jest mi przystawiać się do Uru,kiedy Ty jesteś parę metrów ode mnie?! Wiesz?! *Wtula się*
Re:-*obejmuje go w pasie* Wiem... Może postawimy się szefostwu?
Ru:-Dadzą nam kopa w dupę,a Kai nas ugotuje i przyprawi majonezem...Ale dla Ciebie,wszystko...*Obejmuje szyję blondyna*
Re:-Prędzej ja im dam kopa w dupę! *bulwers*
Ru:-Myślisz,że to wszystko załatwi?...A co jeśli nie i nie pozwolą być nam razem? *Spuszcza wzrok*
Re:-Są naszymi przyjaciółmi, zrozumieją *pogładził go po policzku*
Ru-:Czyli będę musiał już do końca użerać się z tą namiastką kaczki?
Re:-Nie, załatwimy to, kotku *pocałował go w czubek nosa*
Ru:-Ale jak? *Styka się z nim czołem* Aki,ja naprawdę wolę już posuwać barierki,niż szmacić się na scenie
tylko dla fanek...O wiele bardziej wolę szmacić się z Tobą...*Rumieni się *
Re:-Normalnie. Powiemy, że chcemy wspólne fanservise i basta *zamruczał, spoglądając w oczy szatyna* Wiem. I kocham to.
Ru:-Porzuciłbyś grę....Zespół?...Dla mnie?
Re:-Oczywiście. Dla ciebie wszystko.
Ru:-Kocham Cię,wiesz?Też cię kocham. Bardzo.Heh,w takim razie możesz już iść...I tak wiem,że mnie nie zeszmacisz....*Odsunał się lekko i uśmiechnął krzywo*
Re:-Idę. Pa <3
_____________________________________
(Takanori szukał butów na koturnach,okazało się,że ma je Reita...W bagażniku...+Obraził się bo blondyn powiedział,że może znaleźć kogoś lepszego od niego)
Opis Rukiego: "Czuję się jak jakiś pieprzony miś..."
Reita
-Miś? Pieprzony? Why?
Ruki
-Bo tak...-.-" Mam Ci się pomóc spakować?
Reita
-Ja żartowałem D:
Ruki
-Oh,czyżby? W takim razie może pokaż mi kogoś lepszego ode mnie...Chcę go poznać...
Reita
-Nie ma nikogo lepszego. Ech, to ciebie kocham....
Ruki
-Lepiej oddaj mi te buty,bo nie mam jak wyjść...
Reita
*podaje buty* -Gdzie wyjść?
Ruki
-Idę się napić i przemyśleć kilka rzeczy....
Reita
-Ok.
Ruki
*Ubiera buty*
Reita
-Ech, skoro chcesz... *mruknął, drapiąc się z zakłopotaniem w tył głowy*
-Tylko nie wracaj późno.
Ruki
-Nie chcę,ale muszę...Czemu mam nie wracać późno? Jakoś nigdy Ci to nie przeszkadzało...
Reita
-A co takiego musisz przemyśleć? *zawahał się*
-Zawsze mi to przeszkadzało. Martwiłem się, ale nie chciałem cię ograniczać...
Ruki
-Chcę się spokojnie zastanowić nad tym naszym związkiem...Wiesz,że jak pokłócimy się na poważnie to przez nasz egoizm może rozpaść się the GazettE prawda? *Ubrał kurtkę i spojrzał przelotnie na blondyna.*
Reita
-Ruki, nigdy nie kłóciliśmy się specjalnie poważnie... Czasami wyolbrzymiasz pewne sprawy. Sądzisz, że mógłbym cię zostawić? Albo ty mnie?...
Ruki
-Ah,czyli to moja wina,tak? Niestety,chyba jestem zbyt dużym egoistą,więc Ty musisz zostawić mnie...*Spuścił wzrok i obrócił się,chcąc wyjść*
Reita
*Pochwycił jego dłoń*
-Takanori, chcesz to zakończyć...? *spytał z niedowierzeniem i odrobiną strachu w głosie*
Ruki
Chcę,żebyś mnie teraz puścił...*Powiedział,przygryzając wargę*
Reita
*puścił go bez słowa, wracając w głąb mieszkania*
Ruki
*Przyglądał się przez chwilę jak jego ukochany odchodzi,spodziewał się trochę innej reakcji,jednak wiedział,że Reita nie będzie chciał cały czas się z nim użerać.*
-Pa *Powiedział cicho.
Nie chciał ranić go już ranić swoim dziecinnym zachowaniem*
-Kocham Cię,przepraszam...
*Dodał cicho,kiedy zamykał drzwi. Pojedyncza łza spłynęła mu po policzku*
Reita
*usiadł na kanapie, ukrywając twarz w dłoniach. Nie pojmował zachowania Rukiego. Zrobił cos nie tak, że szatyn już go nie chce? Miał ochotę pobiec za chłopakiem, ale nie chciał mu się narzucać*
Ruki
*Powoli szedł ulicami pochmurnego Tokyo, zastanawiając się co teraz myśli sobie Reita. I co zrobi jak wróci? Powie mu "cześć" i będzie jak dawniej? A może już pakuje swoje rzeczy? Czy potrafiłby bez niego funkcjonować?....Nawet nie zauważył,kiedy znalazł się w parku. Chyba wybrał tę drogę instynktownie,ponieważ zawsze przychodził tu z basistą.*
-Rei...
*Powiedział cicho,siadając na ławce i podkulając nogi. Robiło się coraz ciemniej i w każdej chwili mogło zacząć padać*
Reita
* Oglądał jakieś durne seriale telewizyjne, wylegując się na sofie. Szczerze to nie bardzo myślał nad ich durnowatą fabułą. Zastanawiał się nad tym, co powiedział mu Ruki. Może on naprawdę ma go dośc i chce to zakończyc? Nie wiedział. Chciał chociaż na chwilę wyłączyc myślenie, lecz nie potrafił. Spojrzał za okno. Niebo było zachmurzone. Począł się martwic o Rukiego. Co jeśli zastanie go ulewa? Westchnął wstając z sofy i kierując się do przedsionka*
Ruki
-Kurwa!
*Przeklinął,kiedy niebo przeszyła błyskawica,a chwilę później poczuł pierwsze krople deszczu na swoich policzkach. A może były to jego łzy? Nie wiedział. Nie lubił burzy,wręcz bał się jej jak dziecko,które ogląda jakiś straszny film w nocy.Kedy miał przy sobie Akirę,nie bał się niczego. Problem w tym,że zostawił go...Zostawił go i wyszedł. Odciął się od źródła swojego szczęścia i teraz musiał ponieść konsekwencje swojego wyboru. Otarł mokre policzki. Trudno. Co ma być,to będzie.*
Reita
*ubrał się i szybkim krokiem wyszedł z ich wspólnego mieszkania. Spojrzał w niebo*
-Burza...
*mruknął do siebie, odruchowo przyśpieszając kroku. Doskonale wiedział, że Ruki panicznie boi się burzy. Tylko gdzie może teraz byc? Po chwili zastanowienia bez wahania ruszył uliczką, którą zawsze wspólnie spacerowali*
Ruki
*Mały deszczyk przerodził się w istną ulewę. Wokalista cały zmarznięty i zmoknięty siedział na ławce wciąż myśląc nad tym co powie Reicie kiedy eróci...No właśnie? A jeśli wróci i jego nie będzie? Co wtedy?...Odgarnął grzywkę z czoła. Zaczął przypominać sobie razem spędzone chwile...Te gorsze i lepsze.* -Rei...Co ja zrobiłem?
*Skulił się i rozpłakał,co chwila drżąc z zimna*
Reita
*Od razu zauważył drobną postac, skuloną na ich ulubionej ławce i już doskonale wiedział kim ona jest. Kilka ostatnich metrów pokonał dosłownie susami. Chciał znaleśc się jak najszybciej przy boku ukochanego, nawet jeśli ten go odtrąci... Bez wahania zdjąc z siebie kurtkę i opatulił nią przemoczonego malca*
-Ruki... Rozchorujesz się...
*szepnął, łamiącym się głosem. Usiadł obok szatyna, spoglądając na niego smutno.*
Ruki
-Reita?
*Wokalista patrzył na niego z niedowierzaniem. Umarł? A może Kira rzeczywiście był koło niego? Chciał pogładzić go po policzku,ale nie zrobił tego,kiedy napotkał jego smutne spojrzenie*
-Co ty tu robisz?
*Zapytał cicho,mocniej otulając się kurtką blondyna*
Reita
-Tak, to naprawdę ja.
*odparł spokojnie, gdy tylko napotkał jego niedowierzajace spojrzenie*
-Matwiłem się o Ciebie... Wiem, że boisz się burzy. No i ten deszcz... Jeśl chcesz to wracajmy do domu, a jeśli nie... To mogę wynając się jakieś mieszkanie albo coś...
*mruknął cicho, nie wiedział co czuje Ruki. Nie wiedział nawet nad czym chciał pomyślec.*
Ruki
-Nie Rei! Ja... przepraszam! Wiem,zachowałem się jak ostatni idiota...Po prostu uświadomiłem sobie,że tak naprawdę to...
*Zawachał się czując na sobie spojrzenie Reity*
-To Ty mógłbyś mieć każdego...A ja? Mną nikt by się nie zainteresował. A jeśli już,to nie wytrzymaliby ze mną...
*Łzy zaczęły spływać mu po policzkach.*
Ja naprawdę tak bardzo... *Spojrzał w jego brązowe oczy. Nie wiedział czy chłopak zechce mu wybaczyć*
Reita
*Westchnął, kręcąc z niedowierzeniem głową. Tego się nie spodziewał*
- Ruki, jesteś wspaniałym chłopakiem. Pięknym i seksownym. Nie mów, że nikt by cię nie chciał. Może i mógłbym miec każdego, ale nie chcę, rozumiesz? Chcę tylko Ciebie, głuptasku...
*mruknął i ucałował delikatnie jego skroń*
Ruki
*Młodszy nieśmiało musnął go w usta.*
- Czyli...Nie gniewasz się na mnie?
Reita
-Nie
*odparł z uśmiechem*
-Ale mam nadzieję, że coś takiego już się nie powtórzy.
Ruki
-Nigdy!
*Uśmiechnął się i wtulił w Reitę. Drgnął lekko,ale zimno już mu nie przeszkadzało. Ważne było,że Akira jest tu z nim.*
-Wynagrodzę Ci to w domu,dobrze?
*Powiedział cicho*
Reita
*Przytulił go mocno do swojego torsu. W końcu jednak uświadomił sobie, że leje jak scebra, a Ruki jest już przemoczony. Bez słowa wziął malucha na ręce i zaniósł do ich mieszkania*
Ruki
*Wtulił się w tors Reity nie czując już zimna. Marzył,żeby jak najszybciej znaleźć się w ciepłym łóżku,koło swojego ukochanego*
...
Reita
*Postawił Rukiego na podłodze, ściągając z niego kurtki oraz buty. Następnie rozebrał siebie. Ponownie wziął malca na ręce i położył na sofie*
-Trzeba ściągnąc z ciebie te przemoczone ubrania
*zakomunikował grzecznie*
Ruki
-Ty to zrób...
*Powiedział i zachęcająco się uśmiechnął*
- Reita?
*Zapytał,lekko się rumieniąc
Reita
-Jak sobie życzysz, kochanie
*zamruczał, dobbierajac się do koszuli Rukiego. Pozbył się jej w mgnieniu oka. Co jak co, ale w rozbieraniu to miał wprawę. Zatrzymał się i spojrzał na chłopaka*
-Tak?
Ruki
-Między nami...Wszystko ok? Bo wiesz...Ja Cię naprawdę kocham...
*Powiedział i zaczął rozpinać koszulę ukochanego.*
Reita
-Tak. Jak najbardziej w porządku. Też Cię kocham miśku
*zamruczał i pocaławał ukochanego. W międzyczasie rozpiął jego rozporek*
Ruki
*Młodszy jęknął mu w usta, i wypchnął biodra do góry,przy okazji się o niego ocierając. Oplótł rękami szyję ukochanego,jeszcze bardziej go do siebie przyciągając*
Reita
*jęknął zadowolony, ściągając z niego spodnie, razem z bokserkami, które również były przemoczone*
-Chcesz?
*spytał, chociaż doskonale znał odpowiedz.*
Ruki
-Tak!Tylko mocno!Proszę...
*Kiedy ściągnął koszulę Reity,zaczął dobierać się do jego rozporka*
Reita
-Wedle życzenia... Ale w czasie gdy będziesz pozbywał się spodni i tak nieco cię przygotuję
*mruknął, zasysając się na swoich dwóch palcach. Gdy te były odpowiednio nawilżone przystawił je do dziurki chłopaka i delikatnie na nią naparł, wsuwając je do środka*
Ruki
-Aaaa...
*Jęknął przeciągle. Zaczął poruszać biodrami,nabijając się na nie. Bolało,ale myśl,że Reita jest w nim nawet tak mało erotyczną częścią ciała,jak palce,bardzo go podniecała*
Reita
*uśmiechnał się z satysfakcją*
-Jesteś taki słodki...
*zamruczał. Miał bardzo długie palce, więc drażnił delikatnie prostatę Rukiego, tym samym przygotowując jego wnętrze na coś znacznie większego*
Ruki
-Reita...Nie baw się....Weź mnie!
*Dotknął erekcji kochanka i mocno ścisnął*
Reita
*Przygryzł dolną wargę, przytrzymując jęk. Wysunął palce z wnętrza kochanka i zastąpił je swoim nabrzmiałym penisem. Jęknął z rozkoszą, Ruki był cholernie ciasny*
Ruki
-Akira!!
*Krzyknął,czując jak kochanek wdarł się w jego wnętrze jednym ruchem. Po jego policzkach spłynęły łzy.Wciąż nie mógł przyzwyczaić się do tego uczucia*
Reita
*Nie poruszał się*
-Cii... Spokojnie. Zaraz przestanie boleć...
*Wyszeptał, zlizując jego łzy. Dłonią rozmasowywał pośladki szatyna*
Ruki
*Jęknął cicho i zaczął zachłannie całować blondyna,poruszając powoli biodrami*
Reita
*Sapnął cicho. Odwzajmeniał pocałunki równie zachłannie co jego ukochany. Widząc, że już jest okej zaczął się powoli poruszac w jego wnętrzu. Wciąż jednak zachowywał ostrożnośc. Znał dobrze swoje uke*
Ruki
-Mocniej!
*Krzuknął,kiedy Reita zaczął się w nim poruszać*
-Zerżnij mnie wreszcie!
*Jęknął i zaczął napijać się na erekcje starszego*
Reita
*Uśmiechnął się zadowolony, przyśpieszając znacznie. Zagłębiał się we wnętrzu kochanka coraz mocniej i pewniej, szukając jego słabego punktu*
-Jakaś odmiana, co?
Ruki
-Reiiii
*Jęknął przeciągle.*
- Przestań!
*Wydusił w końcu.*
Reita
-Hy...?
*Spojrzał na niego zdezorientowany. Zwolnił. Przecież Ruki sam prosił żeby rżnąc go mocniej*
-Coś nie tak...?
Ruki
-Wyjdź ze mnie....Proszę...
*Powiedział,patrząc mu w oczy*
Reita
*skinął głową, wysuwając się w młodszego*
Ruki
*Pchnął starszego z całych sił,tak że ten leżał. Nie czekając na pozwolenie usiadł na nim okrakiem,a potem jednych ruchem,nabił się na jego penisa. Jęknął głośno,czując go jeszcze głębiej niż przedtem.*
Reita
*Położył się zaskoczony na sofie, nie protestując. Jęknął przeciągle. Zamruczał na znak, że to co robi Ruki bardzo mu się podoba. Poruszył zachęcająco biodrami*
Ruki
-Podoba Ci się?
*Uśmiechnął się figlarnie,poruszając okrężnie biodrami. Chciał trochę podrażnić się z Reitą*
Reita
-Ahh, bardzo...
*jęknął cicho. Zacisnął dłoń na naprężonym penisie Rukiego, aby sprowokowac go do dalszych poczynań*
Ruki
-Mmmmm.
*Mruknął przeciągle,odchylając głowę. Uniósł biodra tak,że jeszcze trochę,a Reita opuściłby jego ciasne wnętrze.*
-I co teraz?
*Oblizał się prowokująco*
Reita
*mruknął niezadowolony*
-To!
*odparł zawadiacko. Uniósł biodra i ponownie wsunął się w Rukiego do samego końca*
Ruki
-Aaaa...
*Odchylił głowę Zaczął bardzo powoli unosić i opuszczać biodra,wiedząc,że strasznie drażni tym swojego kochanka*
Reita
-Ruki... Szybciej...
*wyjęczał. Dłonią wodził po penisie młodszego. Dopóki nie przyśpieszy, Reita też będzie się ociągał z robieniem mu dobrze*
Ruki
-Reita! Miało być na ostro!,Teraz Ty przejmujesz pałeczkę!
*Wydyszał,lekko przyśpieszając*
Reita
-Racja
*przytrzymał jedną dłonią jego biodra i zaczął wychodzic naprzeciw jego ruchom, tyle, że mocniej i szybciej. Drugą natomiast poruszał energicznie, masturbując go*
Ruki
-Mocniej!!
*Krzyknął i zaczął ujeżdżać blondyna. Odchylił głowę do tyłu,opadając na jego biodra coraz szybciej*
Reita
*przyśpieszył ruchy dłonią, wbijając się w drobne ciałko coraz głębiej i głębiej. Dosłownie bał się, że rozerwie swoje kochanie*
Ruki
*Co chwila krzyczał,lub jęczał,czując jak Reita powoli rozrywa go od środka*
-Aki!
*Wrzasnął,kiedy blondyn trafił w jego prostatę*
Reita
-Już, już
*szepnął, uśmiechając się. Celował natarczywie w prostatę szatyna, chcąc jak najprędzej doprowadzić go do spełnienia. On sam czuł, że długo już nie pociągnie w ciasnej i gorącej jamce ukochanego. Podniecenie i zaciskające się na jego męskości mięśnie Rukiego, robiły swoje*
Ruki
*Czuł,że zaraz osiągnie spełnienie,przez co jeszcze bardziej zacisnął mięśnie. To było takie podniecające...Reita bezkarnie gwałcący jego wnętrze... Jego ruchy stały się mocniejsze,nabijał się na Akirę coraz szybciej i mocniej. Jeszcze nigdy nie czuł się tak jak teraz*
Reita
*Jęczał z zadowoleniem. Czuł się niesamowicie. Już sam fakt, że Ruki pozwalał mu na takie ekscesy w swoim wnętrzu była cholernie pobudzająca. Czuł jak ciało szatyna pulsuje i łaknie coraz to większej ilości pieszczot. Wbijał się w niego conajmniej brutalnie, ale żadnej ze stron bynajmniej to nie przeszkadzało*
Ruki
*Podnosił się i opadał coraz szybciej,czując,że zaraz dojdzie. Miał zamglony wzrok kiedy jęczał jak mu dobrze. Zrobił kilka dobitniejszych ruchów i oznajmił krzykiem,swoje dojście,mocno zaciskając się na członku basisty*
Reita
*Doszedł równo z nim, jęcząc przeciągle, za sprawą mięśni zaciskających się mocniej niż na początku. Odpadł na sofę, starając się uspokoić oddech*
Ruki
-Reita...
*Zamruczał cicho,,czując jak jego sperma powoli wypływa z jego dziurki. Kiedy blondyn z niego wyszedł,zaczął zlizywać z palców jego nasienie,patrząc mu w oczy*
Reita
*mruknął cicho. Z trudem uniósł się do siadu i zaczął również zlizywać z dłoni kochanka swoje nasienie*
Ruki
*Przewalił go i zaczął szukać jego ponętnych ust*
Reita
*Uprzedził go, wpijając się w słodkie wargi swojego kochanka*
Ruki
*Zaczął oddawać pocałunek,pozwalając,żeby Akira wtargnął do środka*
Reita
*Gładził językiem podniebienie młodszego.*
_____________________________________________
Subskrybuj:
Posty (Atom)