Paring: AoixUruha
Ostrzeżenia:Te co zawsze.
Part: II/?
Od Autora: Dodaje nie po kolei,ale tak jest trochę łatwiej. W tym tekście nic nie zmieniłam.
Parę miesięcy wcześniej,gdyby ktoś mi o tym powiedział,na pewno nie uwierzyłbym i
Part: II/?
Od Autora: Dodaje nie po kolei,ale tak jest trochę łatwiej. W tym tekście nic nie zmieniłam.
Parę miesięcy wcześniej,gdyby ktoś mi o tym powiedział,na pewno nie uwierzyłbym i
wyśmiał z tak absurdalnego pomysłu. A tu proszę... Jestem gitarzystą nowego zespołu The GazettE, który założyli moi kumple.
Uruhę znam od jakiś trzech miesięcy.Na początku myślałem,że to po prostu kolejny zadufany w sobie transwestyta. Jednak on jest inny. Pierwszy raz spotkałem tak szczerą i spontaniczną osobę,która uważa mnie za swojego przyjaciela,chociaż wiem,że na to nie zasłużyłem. Poza tym jest jeszcze jedna rzecz,której jestem stu procentowo pewny. On mnie zwyczajnie pociąga. Pod względem fizycznym i psychicznym,dlatego stoję tu gdzie stoję,czekając aż w końcu łaskawie się pojawi.
-Aoiś!-Słyszę za sobą,a potem czuję jak czyjeś ręce obejmują mnie w pasie. Przyzwyczaiłem się do sposobu jego witania i z przerażeniem stwierdziłem,że zaczyna mi się to coraz bardziej podobać. Obróciłem się,żeby móc go przytulić.
-Czemu tak długo?
-Gome...Pokłóciłem się z matką i siostrą..Wiesz jakie one są...Ale chyba się na mnie nie gniewasz?-Wtulił się we mnie,a ja jak narkoman zaciągałem się jego zapachem.
-Jasne,że nie.Tylko Kai może być trochę zły,że się spóźniliśmy.
-Myślę,że nie...Przecież wszyscy znamy organizację Kai'a..A poza tym Ruki na pewno też się spóźni.-Położył głowę na moim ramieniu nie chcąc się ode mnie oderwać.
-No w sumie...Co ci się tak nagle stało,że nie chcesz się ode mnie odkleić?
-Baka...Nie mam się do kogo przytulić..Tyle.-Osunął się ode mnie,ale ja nadal obejmowałem go w pasie.
-To czemu sobie jakiejś dziewczyny nie znajdziesz....Albo chłopaka,nie wiem jakie są twoje preferencje...-Od dawna byłem ciekawy jakiej on jest w końcu orientacji.
-Nie twój zasrany interes...-Udawał,że się na mnie obraził i próbował wyrwać z uścisku co było przekomiczne w jego wykonaniu.
-No jednak trochę mój..Nie wiem czy pamiętasz,ale ja ci miałem paru klientów albo klientek załatwić.
-Tak,a ja powiedziałem,że na pewno moim pierwszym klientem będziesz ty...-Otarł się o mnie i oblizał usta. Zszokowany momentalnie go puściłem.
-Oj Yuu...-Zaśmiał się.- Może już lepiej wejdziemy...Wiesz,stoimy tu już jakieś piętnaście minut.-Wziął mnie za rękę i pociągnął do drzwi.
Faktycznie,może stanie pod domem Kai'a nie było najlepszym pomysłem,tym bardziej,że zrobiło się już dosyć chłodno.
-No żesz kurwa,Akira,pojebało cię?!!-Usłyszeliśmy kiedy weszliśmy do środka.
-Jak zwykle,miłe przywitanie.-Skomentował Kouyou.
-O,są już nasze gołąbeczki...-Kai z uśmiechem pomógł się nam rozpakować.Wokalista nie odpuszczał i darł się po Suzukim coraz bardziej.
-A im co się stało?-Zapytałem cicho Tanabe.
-Eh...Z nimi tak zawsze...Nie można mieć chwili spokoju we własnym domu-Uśmiechnął się smutno.-Akira najpierw oblał Takanori'ego colą a potem spuścił mu na nogę piecyk...
-Ej! Gramy czy nie?!-Najniższy chłopak podszedł do nas z obrażoną miną.
Zaczęliśmy próbę. Ja,Kai i Uruha dawaliśmy z siebie wszystko,basista to olał i cały czas się gubił,a Matsumoto specjalnie zwalał winę na Reitę,kiedy trochę minął się z melodią.
-Dobra dzieciaki..Koniec na dzisiaj!!-Yutaka przestał grać i spojrzał na obrażalską parkę.-Nie wiem o co się znowu pokłóciliście,ale tak się nie da grać do cholery!Macie wolne,a teraz wyjazd bo chcę odpocząć!
Reita i Ruki spojrzeli na siebie. Ciekawy jestem co sprawiło,że basista jest tak na niego cięty. Na szczęście była kolej Tanabe na sprzątanie po próbie,więc mogliśmy spokojnie wrócić do domu.
-Miłego weekendu!-Krzyknął perkusista,kiedy wychodziliśmy.
Reita i Ruki nie odzywając się do siebie ani słowem wsiedli na motor basisty.
-Mam nadzieję,że się nie zabiją po drodze...-Powiedziałem cicho kiedy,Uru zajął miejsce koło kierowcy.
-Yhm..-Śliczny wpatrywał się w okno. Od paru dni był jakiś przybity i małomówny,ale nie powiedział co jest tego powodem. Coż,może to dlatego,że nie zapytałem...
-Kouyou?
...Nic...
-Kouyou!!
-Hę?
-Jest jeszcze wcześnie,więc może dasz mi się zaprosić na..
-Aoi..-Kouyou przerwał mi w pół zdania.
-Tak?
-Możesz mnie odwieść do domu? -Dalej patrzył w okno.
-Jak chcesz.-Powiedziałem obojętnie,chociaż czułem coś w rodzaju smutku.
Przez całą drogę w mojej toyocie panowała cisza.
-Aoiś?-Odezwał się kiedy byliśmy już pod jego domem.
-Co?
-Ja...Ja przepraszam. Wiem,że ostatnio dziwnie się zachowuje i działam ci na nerwy,ale...Bo wiesz..bo..
-Ej,spokojnie Uru. Zastanów się co chcesz mi powiedzieć i powiedz bo w ogóle cię nie rozumiem.
Odetchnął głęboko.
-Chodzi o to,że siostra wychodzi za mąż...-Spuścił wzrok.
-Czy to aż takie złe,że twoja siostra znalazła kogoś z kim chce załóżyć rodzinę?-Spytałem tarmosząc jego jasno brązowe włosy.
-No nie,ale...On...Znaczy ten koleś jest po prostu...
-Czyli ty go po prostu nie lubisz! O to chodzi,tak? Martwisz się o siostrę?-Przerwałem. Uru spojrzał na mnie i odepchnął moją rękę. Czy ja powiedziałem coś nie tak?
-Czyli ty go po prostu nie lubisz! O to chodzi,tak? Martwisz się o siostrę?-Przerwałem. Uru spojrzał na mnie i odepchnął moją rękę. Czy ja powiedziałem coś nie tak?
-Nie Yuu! To wcale nie o to chodzi! Mam gdzieś z kim jest moja siostra.Jak dla mnie może być nawet z naszym psem!
-Więc o co Ci chodzi?-Dalej nie rozumiałem,czym on się tak przejmuje.
-Bo..bo..On jest ..taki dziwny..Kiedyś ja..i ...On mnie..chyba chciał...-Zaczął miętosić w rękach swoją koszulę.
Chyba domyślałem się co takiego próbował mi powiedzieć.
-Uru,czy on Ci coś zrobił? Skrzywdził Cię? -Objąłem go ramieniem.
-Ja...Bo..Bo kiedy ostatnio się spotkaliśmy,p-powiedział,że...on chce to..ze mną....-Łzy spłynęły mu po policzku.-I..I gdyby siostra akurat nie weszła..to..to nie wiem jakby się to skończyło.
Przytuliłem go. Nic nie powiedziałem,tylko objąłem go i mocno do siebie przyciągnąłem.
Wtulił się zarzucając mi ręce na szyję. Nie czułem się nieswojo.Już nie. Ta bliskość Uruhy,jego zapach...To wszystko było takie dziwne,ale przy tym takie naturalne. Tak jakbyśmy idealnie do siebie pasowali. Im dłużej o tym myślałem,tym częściej pojawiały się obrazy mnie i szatyna w najróżniejszych sytuacjach.Może nie powinienem tak myśleć o przyjacielu,ale nic nic nie mogłam na to poradzić.
-A musisz tam jechać?-Spytałem głaszcząc go po włosach. Było nam dość niewygodnie,bo cały czas siedzieliśmy w samochodzie,ale to się nie liczyło. Oboje o tym wiedzieliśmy.
-Nie chcę,ale to dalej jest moja rodzina.Poza tym przecież nikt mi nie uwierzy,jak przedstawię powód mojej decyzji.-Odsunął się ode mnie,chcą wyjść.Przytrzymałem go za kaptur.
-To zostaw mi chociaż adres.
-Co?-Widocznie moja wypowiedź go zdziwiła,bo z powrotem usiadł na swoje miejsce.
-No podaj mi adres...Jak by co,to będę wiedział skąd cię zabrać.Chyba nie myślisz,że cię puszczę,wiedząc,że może ci się coś st..-Nie dokończyłem.Nawet nie wiedziałem,że mówię na głos to ostatnie zdanie. Uru zrobił wielkie oczy.-No co się tak gapisz?-Zapytałem odwracając wzrok.
Poczułem jak kładzie mi głowę na ramieniu.
-Aoiś...Ty się o mnie martwisz?
-Co? Ja? Nie!
-Eh...Szkoda,myślałem..A zresztą nieważne.-Zrobił smutną minę.Ych....
-No dobra...Tak trochę..-Próbowałem się odsunąć,ale nie mogłem.Za mało miejsca...
-Mój Yuu się o mnie martwi! -Przytulił się.
Trochę zdziwiło mnie to "mój",chociaż nie przeszkadzało mi to. Byłem ciekawy o czym pomyślał tak mnie określając.
-Yuu?-Uruha spoglądał na mnie z zaciekawieniem.
-Hm?
-O czym myślisz?
-O Tobie.-Wypaliłem jak głupek. Jego obecność stanowczo źle na mnie działa. Widać było jednak,że się ucieszył.
-Ja też często o tobie myślę.-Przybliżył się.Czy on sobie kurwa żartuje? To jest chore. Wyszedłem z samochodu zanim zdążył powiedzieć coś,czego by potem żałował. Nie mogę być takim egoistą. Nasza przyjaźń jest ważniejsza niż moje nienormalne popędy. Nigdy więcej.
Uruha w dalszym ciągu siedział w aucie. Po paru minutach,jednak niepewnie otworzył drzwi.
Podał mi adres i wytłumaczył jak najszybciej tam dojechać.
-Cześć.-Obróciłem się od niego.Musiałem przemyśleć kilka spraw,jednak nie zdążyłem bo poczułem jak czyjeś ręce mnie obejmują.
-Kouyou...puść mnie.-Stałem nieruchomo,czekając,aż mnie puści.Nie chciałem go odpychać.
-Dlaczego?
-Bo cię o to proszę.
-A chcesz żebym się odsunął?
-Nieważne,czego ja chcę.
-Jak wolisz,ale ja chcę mojego Aoi'a.-Zadrżałem kiedy to mówił.-Możesz się odwrócić? Proszę.-Wyszeptał.
Nie zrobiłem tego,już i tak na za wiele sobie pozwoliłem.
Staliśmy tak przez chwilę,aż w końcu się odsunął.Powoli obróciłem się w jego stronę.
Zatkało mnie. On płakał...Przeze mnie?
-Uru?...
-Jedź już.- Ledwo go usłyszałem.
-Czemu ty...
-Jedź już...Proszę..
-Ale zadzwonisz,jak coś będzie nie tak?
Pokiwał głową. Patrzyłem jak ociera łzy.
-Obiecujesz?
-Hai.
-Dobra,w takim razie ja spadam.Trzymaj się.
Wsiadłem do samochodu i odjechałem.
Zastanawiałem się dlaczego czuję coś do osoby,do której nie powinienem...Tym bardziej,że byłem pewny,e to tylko szczeniackie zauroczenie,jak to mówiła moja babcia.
Ja po prostu nie chcę go skrzywdzić,to tak dużo?
MARTWI SIĘ! jej!
OdpowiedzUsuńej, weźcie, Aoi jest taki słodki i w ogóle... JA TEŻ CHCE TAKIEGO PRZYJACIELA! obejmuje, przytula, głaszcze, pomaga, jest w tobie słodko zakochany - Uruś, kochanie, zazdroszczę ci >.<
Rozumiem cię, Aoiś... Ale obróć się jak cię Uruha prosi!!!!!!!
OdpowiedzUsuń//Yuuko-san