niedziela, 26 sierpnia 2012

Akai II



Paring: AoixUruha/ReitaxRuki (narazie w tle)
Part: II/?
Beta: Ina (Kocham ją! ♥♥♥)Opis: Ta część to istne porno...
Od Autora: To jest w sumie porno-romanso-dramatyczna komedia...W następnych częściach wyjaśnię,dlaczego Uruha chce/chciał zabić Aoi'ego i tak jak obiecywałam wplotę w to więcej Reituki...: ) Mam nadzieję,że mimo wszystko się spodoba.

Dedykacja: Dla mojej bety i wszystkich komentatorów. :)
UWAGA: Ponieważ III część będzie dość długa to poproszę 10 komentarzy...Przepraszam,ale chcę wiedzieć czy jest sens pisać tę serię dalej czy zając się jakąś inną....
__________________________________________________________



Stałem przy oknie, kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.  
-Uruha? - Usłyszałem znajomy głos, o którym kiedyś tylko śniłem. Odwróciłem się powoli i spojrzałem na niedawny obiekt swoich nocnych westchnień. 
-O kurwa! Shiro, weź mi go pożycz na jedna noc! - Blondyn z chustą na nosie puścił mi oczko, na co tylko prychnąłem. 
Doprawdy, jak oni mogą być tak irytujący? Wydawać by się mogło, że mają więcej rozumu niż ludzie, a tu proszę...Bolesne rozczarowanie. 
-Kouyou? - Przeniosłem wzrok na Aoi'ego. Był niepewny, wręcz sfrustrowany. Zaśmiałem się cicho, wciąż nie mogąc uwierzyć, że do tej pory ten żałosny wampir był dla mnie tak pociągający. 
Omiotłem wzrokiem cała trójkę. Żałosny Yuu na przodzie, blondwłosy neandertal za nim i wtulony w niego brązowowłosy pokurcz. Lepiej nie mogli się dobrać. 
Powoli usiadłem na łóżku, wciąż przyglądając się tej denerwującej grupce. Znów poczułem ogień w gardle.
-Chodź do mnie Yuu...- Położyłem się i oblizałem spierzchnięte wargi. Wiedziałem, że jeśli chcę go  zaatakować to muszę uśpić jego czujność.
-No, no Shiroyama, ty to  masz szczęście. Zobacz, chłopak tylko się obudził, a już myśli tylko o jednym! - Blondyn zaniósł się śmiechem, a ja miałem ochotę przetrącić mu ten zabandażowany ryj.
Aoi odwrócił się w jego stronę, mierząc go wzrokiem.
-Rei-rei, chodźmy na spacer...Dajmy im trochę prywatności. - Maleństwo pociągnęło blondynka za rękaw. 
Hm...Może poziom inteligencji tego liliputa nie był równy zimowej temperaturze...
5 minut później zostaliśmy sami. Musiałem działać.
-Yuu, No chodź tu...- Wymruczałem i korzystając z tego, że jestem w samych bokserkach, zacząłem się dotykać. Aoi momentalnie znalazł się przy mnie, mocno chwytając moje nadgarstki. Pochylił się nade mną, a ja ochoczo się o niego otarłem. 
Jego bliskość sprawiła, że znów poczułem ucisk w gardle.  
-Kouyou...- Położył się na mnie, jeżdżąc ustami po mojej szyi. Mimowolnie westchnąłem. 
Ah, czy on musiał  zawsze wszystko utrudniać ?
-Yuu...O tak, rób mi tak...- nie mogłem się powstrzymać i jęknąłem, czując jak ściska mój pośladek. W tej chwili chciałem tylko, aby mnie zerznął. Mocno i boleśnie...
Zacząłem wic się pod nim, prosząc o więcej. Niestety ból gardła nie dawał o sobie zapomnieć...
Aoi zaśmiał się cicho, odsuwając się. Byliśmy już nieźle podnieceni, a ja miałem problem z uspokojeniem oddechu. 
Spojrzałem na czarnowłosego. Byłem wściekły że śmiał przerwać w takiej chwili. Czyżbym był dla niego za mało pociągający? 
-Aoi, nie chcesz mnie? - Zrobiłem zawiedzioną minkę.
Przyglądał mi się uważnie. 
-No dobrze, jeśli nie chcesz...- Chciałem zacząć masturbować się na jego oczach, jednak znów uwięził moje nadgarstki, przyszpilając mnie do łóżka.
-Uruha, czy Ty uważasz mnie za kompletnego idiotę ? - Zapytał łapiąc mnie za brodę. Patrzyłem mu w oczy, jednak nie mogłem z nich nic wyczytać.
- Wiem czego chcesz...Niestety, muszę Cię rozczarować. Za slaby jesteś. - Poczułem jak zaciska dłoń na mojej męskości. Odchyliłem głowę do tylu, przygryzając wargę.
Znów cicho się zaśmiał, widząc moją uległość. 
Niech go szlak...
-Coś ty ze mną zrobił!? - Krzyknąłem przez zaciśnięte zęby. To było takie dziwne...
-Ciii...Pokażę Ci, jak to się robi...- Nie zdążyłem nawet zaprotestować, kiedy boleśnie wgryzł się w moją szyję. Syknąłem cicho. 
Podniósł mnie, a ja usiadłem na nim okrakiem  "przez przypadek" się o niego ocierając.
Po chwili ból zmienił się w przyjemność.
Żeby zwiększyć dawkę doznań, zacząłem opływowo poruszać biodrami, co chwila przejeżdżając swoją dziurką po erekcji chłopaka. Zaczął wbijać mi paznokcie w plecy, czym jeszcze bardziej mnie stymulował. Po kilku moich głębszych westchnieniach odsunął się ode mnie i zlizał strużkę krwi, spływająca po mojej szyi.
-Hm...Jakiś Ty chętny...I pyszny.- Powiedział zjeżdżając rękami na moje pośladki.
-Twoja kolej, kochanie...- Przybliżył się i przejechał językiem po moich ustach. 
Bez zbędnych pytań zdjąłem  mu koszulę i popchnąłem tak, że teraz leżał pode mną. Zacząłem ugniatać kolanem jego krocze. Zamruczał i oblizał prowokująco palce. Całowałem go po szyi, a gdy znalazłem odpowiednie miejsce, przeciąłem skórę ostrymi zębami. 
Smak jego krwi kompletnie mnie otumanił. Była lepsza od każdego wina, które miałem okazje wypić. 
Zastanawiałem się czy to dobry moment...Przecież w każdej chwili mógł mnie od siebie oderwać. Nie znałem jeszcze jego prawdziwej siły.
Nie, nie mogę go teraz zabić...Zrobię to, gdy będzie słaby, kiedy nie będzie się spodziewał. 
Dopiero po seksie...
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Czyżbym właśnie pozbywał się ostatniej pozostałości starego Kouyou i uczucia jakim kiedyś darzyłem tego zimnego potwora? 
Wziąłem ostatni łyk i zlizałem powoli spływającą krew. Szybko otarłem łzę i bardzo delikatnie pocałowałem go w usta. 
Musiałem postarać się, żeby wszystko wypadło bardzo naturalnie.
Czarnowłosy pogłaskał mnie po policzku. 
-Yuu, kocham Cię...- Powiedziałem cicho.
Kłamanie szło mi coraz łatwiej, pomału wchodziło w nawyk.
-To dobrze się składa, bo mam na Ciebie ogromna ochotę...- Przewrócił nas i znów był na górze. Patrzyłem z udawanym zachwytem jak ściąga spodnie i bokserki. Uśmiechnął się kiedy skończył  i znów znalazł nade mną.
-Kotku? - Spytałem kiedy Aoi ściągał zębami moją bieliznę. 
-Słucham? - Zaczął głaskać mnie po wewnętrznej stronie ud. 
-Czy ja...Czy my wtedy...Bo...- musiałem wiedzieć czy ryzykuję swoje życie, będąc jeszcze niewinnym prawiczkiem.
-Za chwile Cię rozdziewiczę, jeśli o to Ci chodzi...- Jednym ruchem ściągnął ze mnie bokserski i zaczął lizać po brzuchu, szczypiąc moje sutki. Nie mogąc się opanować zacząłem jęczeć. Przekonałem się w myślach, że jestem na niego aż tak podatny. 
- Yuu aaaah...Nie znęcaj się już...aaa...Proszę...- Wysapałem.
-Mówiłeś coś?- Zaczął podgryzać moje uda, doprowadzając mnie tym samym do szaleństwa. 
-Aoiiii!! Przestań, błagam...- Krzyknąłem, gdy przejechał palcami po moim wejściu. Chciałem krzyknąć jeszcze raz, ale skutecznie mi to uniemożliwił, wpychając język do buzi. Zacząłem niezdarnie oddawać pieszczotę. Trzeba było  przyznać, że mój "ukochany" miał bardzo sprawny język, a na samą myśl co jeszcze potrafi nim zdziałać robiło mi się strasznie gorąco. Naprawdę zatracałem się w tej miłosnej gierce.
Poczułem zęby Yuu na dolnej wardze. Zaczął gryźć mnie coraz mocniej, a ja nie chcąc pozostać dłużnym, odwdzięczałem mu się tym samym. Drgnąłem kiedy musnął palcami czubek mojego penisa.
Oczywiście ta cholerna pijawka wykorzystała moje chwilowe osłupienie i wpiła się w moje usta jeszcze bardziej. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie głośno dysząc i patrząc na czerwoną ciecz, powoli spływającą nam po brodach.
- To jak Kou? Chcesz być moją dziwką? - Przejechał ręką po całej długości mojego przyrodzenia.
-Taaak...- Wyjęczałem, w myślach planując szczegółowo jego śmierć.
-Możesz powtórzyć? Niestety nie słyszałem co mówiłeś...- Mocno zacisnął dłoń na mojej erekcji. No doprawdy, następnym razem zaopatrzę się w dyktafon..."następnym razem"? A tak, przecież go nie będzie...A na razie...
- Yuu! Zerżnij mnie! Chce być twoją kurwą, błagam przeleć mnie już! Tylko mocno! - Wrzasnąłem na całe gardło.
-Yhm...Dobrze, mój słodki masochisto... - Zszedł ze mnie, wstał i wyszedł z pokoju rzucając krótkie "czekaj tu". 
Z niechęcią i zniecierpliwieniem posłuchałem go i podniosłem się do siadu.  
Z minuty, na minutę robiłem się coraz bardziej podniecony, a Yuu wciąż nie przychodził.  
Nie mogąc już wytrzymać, zacząłem się onanizować, od razu nadając sobie odpowiednie tempo. 
Przymknąłem oczy wyobrażając sobie, że to tak naprawdę ręka czarnowłosego. 
- Yuu - Jęknąłem przeciągle. 
-No, no nieźle się bawisz...Dziwko.- Usłyszałem i szybko otworzyłem oczy, przestając się zadowalać. 
Aoi stał w drzwiach, patrząc jak się masturbuję.
-Etto..Ja...- Spuściłem wzrok, udając skrępowanego.
-Kontynuuj.
-Ee...Co?
-Kontynuuj! No dalej! Chce mieć tu prawdziwy burdel! - Usiadł na łóżku, oblizując się. 
Więc tak się bawił...
-Jak sobie życzysz, kochanie. - Posłałem mu całusa po czym wstałem i stanąłem przed nim. 
Oblizałem palce i zacząłem zmysłowo poruszać biodrami. Rękami zjeżdżałem w dół, wciąż patrząc Yuu w oczy. Wiedziałem, że nie wytrzyma i za chwile się na mnie rzuci, jednak zanim do tego dojdzie zdążę jeszcze trochę go podniecić...
Jedna dłonią zacząłem się onanizować, a palce drugiej włożyłem do ust i przygryzłem starając się stłumić jęki.
-Oooo..Aaaah...- Wyrywało mi się co chwila. 
-Dość. - Aoi był już bardzo spragniony mojego ciała. Przerwałem i usiadłem na nim okrakiem. Zacząłem powoli poruszać okrężnie biodrami, wsłuchując się w jego nierówny oddech. W pewnym momencie rzucił mnie na łóżko i sięgnął po...
-Kajdanki? Skądś ty je wytrzasnął? - zapytałem, przyglądając się tym cudeńkom obszytym ćwiekami.
-Pożyczyłem od Ruki'ego i Akiry. Liczę na twoja dyskrecję. - Powiedział uwodzicielsko.
No proszę, czyli nasza parka tez lubiła zabawy sado-maso...Ciekawie...
Muszę pamiętać żeby przeszukać ich rzeczy, kiedy już skończę z nimi.
-No Uruha odwróć się i daj łapki. Tylko grzecznie, bo pamiętaj, że ja tu rządzę. 
Chciałem prychnąć, ale się powstrzymałem. Oj, zdziwisz się Yuu, zdziwisz...
Posłusznie się odwróciłem, a gdy tylko poczułem jak Yuu chwyta mnie za rękę, użyłem całej swojej siły i przewróciłem go na plecy, siadając na nim okrakiem i łapiąc za nadgarstki. Wykorzystując element zaskoczenia, najszybciej jak umiałem przykułem go do łóżka. 
-Uruha, dziwko, co ty do kurwy nędzy robisz? – powiedział, próbując mniej z siebie zrzucić, jeszcze bardziej tym pobudzając.
-Jestem na górze. - Uśmiechnąłem się do niego.
-No ty chyba żartujesz... zrobisz trzy pchnięcia i Sayonara! - Krzyknął coraz bardziej zdenerwowany. -Poza tym...
-Cicho bądź...- Zatkałem mu usta swoimi, po paru minutach stwierdzając, że to nie był dobry pomysł z uwagi na całe pokrwawione wargi.
-No i co teraz kurwa? - Aoi wciąż był wściekły. 
-A teraz patrz! - Jednym ruchem nabiłem się na niego do końca, czując niesamowity ból. Nie potrafiłem powstrzymać się od krzyku i łez, które teraz spływały mi po policzkach. Czułem się tak, jakby coś rozrywało mnie od środka. Skarb Aoi'ego okazał się znacznie większy niż myślałem... Wiedziałem, że jeśli chce zrealizować swój plan to muszę się poświęcać.
Nie mogłem się ruszyć, wciąż nieprzyzwyczajony do "intruza". 
Spojrzałem na czarnowłosego. Wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Wiedziałem, że tym ruchem zrobiłem mu ogromną przyjemność.
-Ty durny masochisto...Przecież bym cię przygotował! Rozkuj mnie, ale już! – krzyknął, a ja posłusznie spełniłem jego rozkaz, czując, że dalsza dyskusja mogłaby wszystko zepsuć.
Wciąż leżąc pode mną, przytrzymał mnie za biodra.
-Kami-sama, Kou-chan nie rozerwałeś się? - Spytał, ścierając moje łzy.
-Nie. - Powiedziałem cicho, po czym wykonałem mały ruch biodrami. Syknąłem, wciąż czując ból.
-Zmieńmy pozycję, wybrałeś najgorszą z możliwych...- Zaczął głaskać mnie uspokajająco po udach. Widać było, że powstrzymywał się, co sprawiało mu coraz więcej trudu.
- A co ty taki znawca jesteś, hm? - Powiedziałem siląc się na uśmiech... 
Boże, jak to cholernie boli...
-Za dużo czasu z Taką i Reitą...Ale to się zmieni...
Przewrócił mnie na plecy nie opuszczając mojego wnętrza. (Nie wiem jak...Magia o.O dop.Autor)
Objąłem go rękami za szyję i zaplotłem nogi wokół jego bioder, żeby miał do mnie łatwy dostęp. 
-Aoi...- Poruszyłem lekko biodrami.
-Na pewno? - Spytał cicho.
-Zerznij mnie kurwa, bo jak nie to zajmie się sobą sam i będziesz mógł co najwyżej popatrzeć!-Wysapałem. Nie musiałem powtarzać dwa razy.
Powoli zaczął się we mnie poruszać, nie chcąc sprawić mi więcej bólu.
Żałosne...
-Aaah...Mocniej nie umiesz?...-Wyjęczałem.
-Masochista...- Jego ruchy stały się mocniejsze, i chaotyczniejsze, powoli rozrywał mnie od środka.  
-Mmmm...- Mruknąłem kiedy poczułem jego język na moim sutku.  
Zacząłem wychodzić na przeciw jego ruchom, żeby był we mnie jeszcze głębiej. Zacząłem odczuwać przyjemność razem z nim. 
-Szybciej! - Krzyknąłem.
-Kouyou - Jęknął przeciągle i przyspieszył.
-Aa..Yuuu. Tak! Tam!! Aaa...Jeszcze! - Wygiąłem się w łuk, kiedy trafił w moją prostatę.
-Uruha! – Krzyknął, gdy zacisnąłem mięśnie na jego członku. Zaczął dopychać do końca, nie zwalniając tempa. 
-A...aaa...- Jęczałem przeciągle czując, że za chwilę dojdę. 
Yuu nie odpuszczał, ciągle przyspieszając, coraz mocniej i mocniej. Gdybym dalej był człowiekiem najpewniej leżałbym pod nim cały porozrywany. 
-Aaaah Yuuu ! - Krzyknąłem oznajmiając dojście i budzący podbrzusze mojego czarnowłosego kochanka. 
Aoi osiągnął spełnienie chwilę później, jęcząc moje imię. Opadł na mnie wciąż będąc wewnątrz. 
-Mhm...Kochanie...- Zaczął całować mnie po szyi. Westchnąłem głośno, wplatając mu palce we włosy.
Uruha, nie stop, musisz go...
-Nmn...To jak ...Mogę nie wychodzić? - Uśmiechnął się.
-Etto...To będzie raczej trudne...Poza tym chciałbym się położyć i zasnąć obok ciebie, a w tej pozycji to będzie trudne...- Zamruczałem słodko, stykając się z nim czołem. 
-Ehh... Dobrze, ale obiecaj, że to powtórzymy.- Wyszedł ze mnie i znów rozbrajająco się uśmiechnął.
-Oczywiście...- Powiedziałem i wtuliłem się w niego.
Kolejne piękne kłamstwo. 
-Aoi, kochasz mnie? - Spytałem cicho, czując jak się rozluźnia...
-Głupie pytanie...Oczywiście Kou-chan...Inaczej już byś nie żył.- Musnął moje usta.
Oczy zaszły mi łzami. Kolejny durny, człowieczy odruch.
Pogłaskałem go po policzku i delikatnie wyplątałem się z jego objęć...
Cóż, czas zaczynać... 
Usiadłem na nim okrakiem i złapałem za szyje. Na początku nie wiedział o co mi chodzi, ale gdy mocniej zacisnąłem palce na jego seksownej szyi, zaczął pode mną wierzgać. Próbowałem się utrzymać, ale byłem cały obolały i bardzo zmęczony seksem. 
Yuu wpatrywał się we mnie z wściekłością. Spojrzałem na jego idealne usta, których niedawno smakowałem. 
Zrobiłem najgłupszą rzecz jaką tylko mogłem. Nachyliłem się żeby ostatni raz złączyć nasze wargi, rozluźniając trochę ucisk. Mój kochanek wykorzystał mój chwilowy stan otępienia i zamiast pocałunku dostałem siarczystego policzka.  Pociemniało mi przed oczami, a chwilę później poczułem mocne uderzenie w tył  głowy.
Aoi przewrócił mnie na plecy i wykręcił ręce. Nasze spojrzenia spotkały się tylko na chwilę, ale to wystarczyło, abym wiedział, że coś jest nie tak. Jego jak zawsze ciemne tęczówki były teraz błękitne (Nie, nie czerwone...Zmierzchowi dziękujemy dop.Autor)
-Wybacz kocie, nie dam się zabić, nawet komuś takiemu jak ty...- Ugryzł mnie w ucho. - I co teraz zrobisz, kotku? - Wymruczał. Poczułem jak napiera na moje wejście.
-Boliii! - Krzyknąłem.
_______________________________

No znowu biało...=.= Wybaczcie! ;___;

To jest właśnie te Uruszane: A...Aaaa...Aaaaaa! xD : http://25.media.tumblr.com/tumblr_m9bilukOaz1resdpko1_500.gif

niedziela, 19 sierpnia 2012

Just Be Friends

Paring:Aoiha
Typ:Angst/Oneshoot
Wyjaśnienie: PS Company jest bardzo krytycznie nastawiona do jakichkolwiek związków muzyków,stąd pomysł,żeby zakazać Aoisze istnienia. "Tylko przyjaźń".
Od Autora:Jest koło 4 w nocy,nie potrafię spać...Mała depresja. 

To nie jest typowe dla mnie yaoi,to po prostu moje uczucia. 
Nie każdemu może się to spodobać,ale nie będę pisać o wesołych rzeczach,kiedy czuję zupełnie coś innego. Przyznaję,sama płakałam,jak to pisałam...I do tego znam piosenkę idealnie pasującą do sytuacji...
Ten tekst jest mój,czasem tylko pojawiają się te same zdania.,ale nie jest ani przyjemny,ani łatwy.
UWAGANajlepiej słuchać do tego:Just Be Friends
___________________________________________


Zostańmy przyjaciółmi - tylko tyle, musimy być przyjaciółmi...
Musimy się pożegnać,być po prostu przyjaciółmi...
Przyjaciółmi...
Musimy wmówić sobie,że to nigdy nie miało miejsca,nigdy nie istniało.
"My" nie istnieliśmy.
To koniec.
Spoglądam na Ciebie pogrążonego we śnie,cicho pakując swoje rzeczy.
Nagle coś spada,szkło rozsypuje się po ciemniej jak Twoje oczy podłodze.
Boli...
Czy tak smakują twoje łzy?

Ramka z naszym zdjęciem...
Fotografia,gdy jeszcze byliśmy szczęśliwi,kiedy jeszcze mogliśmy się kochać.
Spojrzałem na nasze uśmiechnięte twarze.
Rany otwarte na moim sercu znów zaczynają krwawić.

Czy coś między nami pękło? Czy to ta nić porozumienia,którą od zawsze byliśmy powiązani?-Czy uczucie,które musimy przeciąć raz na zawsze?
Ale czy tego właśnie pragniemy? Powiedzieć sobie "Do widzenia",spotykając się codziennie?

W głębi serca jednak podejrzewałem,że najtrudniejsza decyzja będzie najlepszą jak słyszałem od ludzi,zwanych "przyjaciółmi".
Czy właśnie tym się staniemy? Ludźmi tak sobie bliskimi,ale jednak dalekimi?
Chcę tego,jednak mój egoizm na to nie pozwala.
Znów sam sobie zaprzeczam.
Ściskając zdjęcie,opadam na pokrytą szkłem podłogę. Krew zaczyna spływać w miejscach, gdzie ostre krawędzie spotkają się z delikatną skórą.
Znów spoglądam na Ciebie,zapamiętawszy Cię takiego już na zawsze.
Kołdra pod którą leżysz,jest niczym moje uczucie otulające Cię z każdej strony,ale...
Jak mam Ci to wszystko powiedzieć?
Nasz wspólny świat powoli rozpada się...
Z każdą kolejną rzeczą spakowaną do walizki koniec jest bliższy.
Męczę się...
Ale wiem,że to jedyna droga.
Chcę wrzeszczeć,ale nie mogę,wciąż pogrążony w ciszy.
Gdybyś wiedział jak cierpię...

Czy naprawdę wszystkie  spędzone razem chwilę,to  tylko zwykły zbieg okoliczności?
My nim byliśmy?
Nieważne...Musimy żyć dalej, bez siebie.
Łzy zaczynają spływać po wysuszonych policzkach.

Przyjaciółmi?
Musimy nimi być,choć nie potrafimy.
A jeśli nie zdołamy udźwignąć ciężaru codzienności,przepełnionej swoją obecnością?

Wczorajszej namiętności nocy uświadomiłem sobie,że więź między nami zostanie przecięta.
Jedno cięcie-rany otwarte.
Szukanie Twojego ciepła w nieszczerym uśmiechu przepełnionym bólem.
 Te uczucie więdnie niczym mały kwiat,rosnący w naszych sercach. Czy jedynym sposobem,jest przestanie czuć? -Bycie "po prostu przyjaciółmi"?

Powoli wstajesz z łóżka,owinięty tylko moim uczuciem.
Z szeroko otwartymi oczami wpatrujesz się w walizkę.
 Wiesz,już...Widzę mokre dowody na Twoich policzkach.
Ogłusza mnie Twój szloch,upadasz na podłogę,ozdobioną szklanymi kryształami.
Wrzeszczysz,widząc już,że most pomiędzy nami chwieje się oraz bardziej.-Niknie.
Więc po co usilnie chcesz go pokonać,dosięgając moich ust?

Muszę iść...
Żegnaj mój śliczny,nie możemy już dzielić razem każdego oddechu.
Musimy się teraz rozejść,bez odwracania się za siebie.
Gdyby tylko raz moje życzenie miało się spełnić,to chciałbym pozostać przy Tobie na zawsze,wciąż smakując twoich ust...

Łzy płyną,krótkie "wybacz".
Wciąż krzyczysz w agonii.
Mój egoizm znów wygrywa. Obracam się,by znów Cię ujrzeć.

Zostańmy przyjaciółmi - tylko tyle.
Czas się pożegnać, zostańmy przyjaciółmi
 Po prostu przyjaciółmi
Przyjaciółmi...

Rzucasz się w przepaść między nami.
Wciąż tu jesteś...To mocne więzi naszego uczucia Cię uratowały.
Przytulam Cię mocno i zostaję z Tobą na zawsze,nie bojąc się  co przyniesie przyszłość.

Dokonaliśmy wyboru-Ruch kochających się samobójców....




sobota, 18 sierpnia 2012

Kyōki I

Paring:ReitaxUruha /Reitax? /Aoix? /Kaix? /?xUruha / /x Ruki /Uruhax? (Lubię Wam ryć mózgi xD...Ale te wszystkie wątki będę zawarte w następnych częściach,będzie się działo...)
Beta: Ina (arigatou gozaimasu x 948987656886756879876567890 <3)
Part: I / ?
Od Autora:Ja sama nie wiem,co z tego wyniknie...
Nie wiem czy będzie Aoiha Uraoi,Uruki,Kaiuki,Reituki,Aokai,Urukai... 
Albo zrobię pięciokącik i wszyscy szczęśliwi...Nie wiem x.X
Jak to ktoś określił:"To może być majonez z kapustą"...Mimo wszystko mam nadzieję,że będzie zjadliwe .__.

 
_______________
Kolejny koncert...
Jak zwykle dawałeś z siebie wszystko ,a  tłum fanek wrzeszczał z radości i podniecenia. Akurat była moja solówka. Całkowicie skupiłem się na grze, nie zauważając, że podszedłeś do mnie, dopóki nie dałeś mi mocnego klapsa. Odwróciłem się w twoją stronę ,a Ty posłałeś mi buziaka. Uśmiechnąłem się speszony.
W takich chwilach skupienie się na graniu jest bardzo trudne. Fanki piszczały, robiło się gorąco, na pewno nie jedna dałaby się pokroić, żeby być na moim miejscu. Taka atmosfera utrzymywała się przez cały koncert, a nawet gdy zeszliśmy ze sceny. Byłem niesamowicie zmęczony i marzyłem żeby jak najszybciej znaleźć się w hotelowym pokoju. Swoją drogą ciekawe z kim miałem go dzielić..
.
***
- Dzięki chłopaki, byliście świetni! - Ruki jak zwykle podniecał się naszym występem, ale nie to irytowało mnie najbardziej. Kiedy to mówił zawsze patrzył się na mojego basistę.
A jeśli są razem? Co wtedy? Czy mam jeszcze jakieś szanse z tym, nie powiem, seksownym wokalistą?
-Uruha, to idziesz czy nie?- Z zamyślenia wyrwał mnie Aoi.
-Hm..? - Powiedziałem patrząc się tępo na czarnowłosego.
-Kouyou jak zawsze w innym świecie. - Skomentował Kai.
-Sorry jestem bardzo zmęczony, o co chodzi? - Warknąłem, przenosząc wzrok na leadera.
-Ja i Kai idziemy się napić, idziesz z nami? - Yuu mówiąc to pokazał mi swoje białe zęby i poklepał mnie po ramieniu. Wiedziałem, że gdyby mógł, rzucił by się na mnie tu i teraz. Lubiłem go, nawet bardzo...I pewnie bylibyśmy już parą od dawna, gdyby nie pewien blondyn, grający na basie. Naprawdę było mi go szkoda, tym bardziej, iż powiedział, że będzie czekać aż mi przejdzie.

Ale co jeśli nie przejdzie?
-Dziękuję, ale może innym, razem ok? - Przytuliłem go, a on oczywiście przycisnął mnie do siebie mocniej. – Jak skończymy trasę, pójdziemy do baru i schlejemy się w trzy dupy, dobrze? - Wyszeptałem, powoli się odsuwając.
-Jasne, trzymam za słowo! - Uśmiechnął się ciepło, a ja odwzajemniłem się tym samym.


Pogadaliśmy jeszcze przez chwilę, po czym wstałem z kanapy i wyszedłem na zewnątrz.
Było dość chłodno i ciemno, ale dostrzegłem sylwetkę Ruki’ego prowadzącego ciekawą dyskusję, (a to niespodzianka) z Reitą. No super, już lepiej być nie może… To nie tak, że nie lubiłem Taki, ale wkurzało mnie to, że zawsze był blisko Akiry.
-Uruha, nareszcie! Czekaliśmy na ciebie. - Wokalista podbiegł do mnie, wskakując mi na plecy. Często tak robił, Kai czasem też miał takie pomysły, tyle że Ruks był o wiele lżejszy.

Suzuki cicho się zaśmiał, widząc moją niezadowoloną minę.
-Ru ,małpo, złaź! - Powiedziałem chłodno. Czasem naprawdę irytował mnie swoim zachowaniem.
-Dobra, dobra...Kami-sama, co cię dzisiaj ugryzło, hmm? - Powiedział szatyn schodząc ze mnie.
-Nic. Jedziemy, czy nie? - Spojrzałem na chłopaków, kiwnęli tylko głowami.
Wpakowaliśmy sprzęt do auta i weszliśmy do auta. Długo dyskutowaliśmy o tym, kto ma prowadzić, ale w końcu wskazany został Reita. Nie był dobrym kierowcą, ale ja byłem za bardzo zmęczony ,a Ruki za kółkiem jest tak samo niebezpieczny jak 20 metrowe tsunami .Nie zdziwił mnie też fakt, że maleństwo usiadł z przodu, żeby być bliżej Rei'a.
Prychnąłem cicho i przymknąłem oczy, wyobrażając sobie basistę pod prysznicem...
-Kouyou, będziemy dzielić pokój, zgadzasz się? - Powiedział Akira, przerywając ciszę. Z wrażenia aż zachłysnąłem się powietrzem. Ja i on w jednym pokoju?!
To chyba sen...Ale czy byłem do tego stopnia zmęczony żeby usnąć w czasie drogi?
-To jak pasuje ci? Wiesz, jeżeli nie to mogę...- Reita spojrzał na mnie w lusterku,
-Pasuje! - Krzyknąłem i spojrzałem na Ruki'ego, który teraz uważnie przyglądał się basiście.
Haha,1:0 dla mnie.
-To dobrze.- Odpowiedział Rei.

Przez resztę drogi w ogóle się nie odzywaliśmy. No prawie...Musieliśmy trochę nawrzeszczeć na blondyna, bo gdyby nie refleks wokalisty, mógł spowodować wypadek z udziałem pięciu aut.
Kiedy  wreszcie dotarliśmy na miejsce i potwierdziliśmy rezerwacje, zaczęło się targanie walizek po schodach, bo winda okazała się być zepsuta. Jakie my mamy czasem szczęście...
Kiedy wreszcie udało się nam dojść na właściwe piętro okazało się, że mamy pokój koło Matsumoto. No oczywiście....

Przecież było już zbyt pięknie...
Rozdzieliliśmy się i weszliśmy do swoich pokoi. Aki  zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Nasz pokój był bardzo duży ale miał tylko jedno wielkie łóżko, chociaż rezerwacja była dla dwóch osób...
Jedno łóżko, dla nas dwóch...Mimowolnie zacząłem sobie wyobrażać nas w różnych dziwnych pozycjach.
-Eee…Shima, to na pewno ten pokój? - Chłopak spojrzał na mnie, a ja momentalnie się zarumieniłem... Heh, to chyba jedna z trzech rzeczy, których w sobie nie znoszę.
-Tak sprawdzałem cztery razy... - Powiedziałem cicho, spuszczając wzrok.


-Przecież zamawialiśmy dla dwóch osób...
-Może ci w recepcji się pomylili. - Wydukałem. Zrobiłem kilka kroków w stronę Reity, za którym były drzwi, ale oczywiście musiałem potknąć się o własną walizkę i chcąc nie chcąc wpadłem na blondyna. W ostatniej chwili udało mu się mnie przytrzymać. 
Gdyby ktoś teraz nas zobaczył, uznałby że się przytulamy. Trzymał mnie mocno w pasie, a ja jedną ręką trzymałem go za koszulkę. 
Pierwszy raz byliśmy tak blisko, tak, że mogłem bez problemu zaciągać się zapachem jego skóry. To zdecydowanie najlepszy narkotyk...

Reita drgnął nerwowo, co trochę mnie ocuciło.
-Akira, przepraszam... Potknąłem się i... - Poczułem jak płoną mi policzki, ale nie mogę się odsunąć, bo uniemożliwiają mi to ręce blondyna.
-N-Nic się nie stało - Powiedział spokojnie. Był jakiś nieswój... - To może ja zapytam czy pokoje im się nie pomyliły...No wiesz...Tam na recepcji... - Dodał po chwili.
-Yhm...Ok - Odsunęliśmy się od siebie, po czym basista wyszedł z pokoju.


Musiało minąć jakieś pięć minut  żeby dotarły do mnie wydarzenia sprzed chwili.
Wciąż nie mogłem uwierzyć, że byłem tak blisko niego...Ale jeśli to był pierwszy i ostatni raz?
A co jeżeli, teraz tak naprawdę poszedł do Takanori'ego?


A może on...
W tym momencie zobaczyłem starszego, który tak jak to miał w zwyczaju, otworzył drzwi z kopa.
-I co? - Zapytałem.
-I nic! Powiedzieli mi że wszystko się zgadza i że to jest pokój, a właściwie łóżko dwuosobowe. - Usiadł zdenerwowany na solidnie zrobionym biurku.
-Wiesz, jeżeli tak bardzo ci to przeszkadza to mogę spać na podłodze...- Powiedziałem cicho.
-Nie, nie! Przecież to też twój pokój. Jakoś musimy sobie z tym poradzić, nie?- Mrugnął do mnie.
-Yhm...- Wciąż nie byłem przekonany. Normalnie cieszyłbym się jak dziecko dostające lizaka, ale teraz najbardziej obawiałem się tego, że on woli wokalistę...I pewnie chętnie zamieniłby mnie na niego...
-Dobra, to ja idę pod prysznic, bo zaraz się przewrócę. - Powiedziałem po długiej chwili.

Blondyn kiwnął głową pisząc sms'a....Zgadywałem, że do wokalisty, aby powiedzieć mu, że dłużej tu nie wytrzyma. W czym Ruki jest ode mnie lepszy, no w czym?
Do oczu zaczęły napływać mi łzy, więc szybko uciekłem do łazienki.

Zdjąłem ubrania i wszedłem pod prysznic....Ym...Zimna woda…Tego właśnie było mi teraz trzeba. Mogłem spokojnie zastanowić się nad pewnymi rzeczami. 
Po pierwsze: Jestem tutaj z mo...Z Akim...Taka okazja może więcej się nie powtórzyć, ale co jeśli on woli Matsumoto?...
Po drugie: Muszę to w końcu przyznać...Kocham go. Za wszystko.

Po trzecie: Nie wiem jak mu to powiedzieć i czy w ogóle powiedzieć...W końcu on i Ruki...
Eh...
Skończyłem, ale naturalnie mój pech nie dawał o sobie zapomnieć i oczywiście, musiałem zapomnieć ubrań. Przekląłem i owinąłem się ręcznikiem w pasie.
Spojrzałem w lustro i stwierdziłem, że wypadałoby zmyć resztki makijażu, więc zabrałem się do roboty. Po dokładnym oczyszczeniu i umyciu twarzy, znów na siebie spojrzałem.
Nienawidziłem tego widoku. Wyglądałem tak...Normalnie...I choć Yuu mówił, że bez makijażu i tak jestem piękny, to naprawdę ciężko było mi w to uwierzyć...Poza tym, Reita to nie Aoi.
I do tego jeszcze zrobiły mi się małe zmarszczki pod oczami! I jeszcze te włosy...Umyłem je i teraz tak dziwnie się układają... Świetnie, po prostu...Teraz, to się tylko do cyrku nadaję...Uruha nową atrakcją!

Westchnąłem i wyszedłem z łazienki modląc się, żeby Akiry nie było w pokoju. Wolałem, by naprawdę poszedł wyżalić się wokaliście, niż oglądał mnie w takim stanie.
Ale niestety ktoś na górze naprawdę mnie nie lubił...
Basista siedział na łóżku z telefonem w ręku, bezczelnie się na mnie gapiąc. Miałem ochotę zapaść się wtedy pod ziemię...Nie zdziwiłem się kiedy wstał i podszedł do mnie. Pewnie chciał dokładnie przyjrzeć się moim zmarszczkom...

-Ładną mamy łazienkę...- Stwierdziłem z nerwów, badając powierzchnię podłogi.
-Yhm. - Mruknął i pogładził mnie po włosach. Myślałem, że zaraz dostanę zawału... Położył rękę na moim torsie, zadrżałem. Reita najwyraźniej czując to, wziął rękę.
-No, no...Widzę, że ktoś tu zapomniał ubranek...- Zaśmiał się, kiedy zobaczył moje czerwone policzki. - Ale teraz przebierz się, bo się zaziębisz. - Powiedział, wymijając mnie i idąc do łaziki.

Tak jak doradził Reita, ubrałem czarny podkoszulek i dresowe spodnie pod kolor. Specjalnie wybrałem luźne, na wypadek problemów w nocy, albo nad ranem spowodowanych snami o seksie z Akirą. Dalej się zastanawiam, po cholerę czytałem tyle fanfiction z nami w roli głównej?...Chociaż, trzeba przyznać, że te z Shiroyamą też były dobre...Nie, stop...Koniec z tym.
Zniechęcony, opadłem na prawą stronę łóżka.
Sięgnąłem po swojego ipod'a i słuchawki. Puściłem "Nirvana"- Mucc i włączyłem na full'a, żeby skupić się na słowach piosenki i zapomnieć na chwilę o basiście...
"W  kącie tego zniszczonego świata, spoglądamy w niebo
Chcę wciąż szukać Twego ciepła

Wyciągnęliśmy do siebie swoje ramiona, z przyzwyczajenia, że nie mamy swojego miejsca
Ukrywamy naszą samotność i podążamy dalej po omacku
W nocy jesteś nieobecny, wtedy po raz pierwszy poczułem ból w sercu" (W oryginale "nieobecna" dop.Autor)

Mimowolnie się uśmiechnąłem...Wydawałoby się, że Tatsuro napisał tę piosenkę o nas...

"W kącie tego zniszczonego świata, spoglądamy w niebo
Chcę wciąż szukać Twego ciepła

Rozsądek zawiódł? Łzy płyną, lecz czym było to uczucie?
Zapomniałem o nim gdzieś  po drodze...Teraz jedynym problemem jest światło w niegasnącym, elektrycznym sercu" (Nie wiem, czy na 100% dobrze to przetłumaczyłam...O.o dop.Autor)

Poczułem na sobie jakiś ciężar, otworzyłem oczy i zobaczyłem nad sobą twarz Rei'a.

Siedział na mnie okrakiem i coś mówił.
Szybko zdjąłem słuchawki.
-Akira? - Wydukałem, kiedy zobaczyłem, że ma na sobie tylko ręcznik.
-We własnej osobie, Kouyou...- Spojrzałem mu w oczy...
-Aaaa - Jęknąłem, kiedy poczułem jak napiera kolanem na moje krocze.
-Nie jestem ślepy Uruha...- Wymruczał mi o ucha, a potem je przygryzł. Czułem jak się podniecam i w duchu dziękowałem sobie, że wybrałem akurat te spodnie.
-Ale...
-Ciii...- Przejechał językiem znacząc moje obojczyki, linie szczęki, aż w końcu osiągnął swój cel jakim były moje usta.
Od razu brutalnie wpił się w moje wargi. Nie było mowy o żadnej czułości z jego strony, nic poza namiętnością. Nieudolnie próbowałem oddawać pocałunki, czując jak coraz bardziej na mnie napiera.
-Aaaaah- Jęknąłem przeciągle, kiedy poczułem jego palce na mojej erekcji.- Reii!
-Tak kotku? - Wymruczał, zaciskając rękę na mojej męskości.
Powinienem być przeszczęśliwy, że facet, którego kochałem w końcu się mną zainteresował, jednak cały czas miałem złe przeczucia...
Mruknąłem kiedy Reita jednym sprawnym ruchem zdjął ze mnie spodnie, a po chwili też podkoszulek. Moje policzki  już po raz kolejny zrobiły się lekko czerwone.
-Śliczny jesteś...- Powiedział mrużąc przy tym oczy.
Blondyn wstał, a jego ręcznik w cudowny sposób znalazł się na podłodze.
-Wiesz co masz robić...- Powiedział, a potem oblizał prowokująco dolną wargę. Oczywiście, że wiedziałem, ale  robiłem to po raz pierwszy i nie miałem pojęcia od czego zacząć.
Jednak nie dając tego po sobie poznać, klęknąłem i niepewnie przejechałem językiem po główce jego penisa.

-Kouyou...-Wyjęczał i wplótł mi palce we włosy.
Przejechałem językiem po całej jego długości, ręką drażniąc jądra. Co chwila przygryzałem, lizałem, ssałem i tak na zmianę.
W końcu wziąłem go całego do ust, wprowadzając głęboko, prawie do gardła. Reita od razu na tym skorzystał i nadał szybkie tempo, tak, że musiałem uważać, żeby się nie udusić. Jego jęki zaczęły robić się coraz głośniejsze, a ja stawałem się coraz bardzie podniecony.


Rei-rei jęczący moje imię...Coś wspaniałego...
Wydawało się, że już nic nie może zepsuć tej idealnej chwil, jednak mój pech zawsze musiał się uaktywnić w najmniej oczekiwanych momentach.
Drzwi do naszego pokoju otworzyły się z hukiem, a w nich stał nie kto inny tylko...
-Shiroyama...- Powiedziałem cichutko, przerywając dotychczasowe zajęcie.
Stał oniemiały i rozwścieczony do granic możliwości. Widziałem, że był już dość mocno wstawiony, alkoholik zawsze wyczuje ten charakterystyczny zapach. Bałem się...Przerażało mnie to, co pijany Aoi może zrobić, widząc nas w takiej sytuacji...
-Ty sukinsynie! - Wydarł się. - Fajnie tak wykorzystywać Shimę?! Przyjemne?! Uprzedzam, odpierdol się od niego w trybie natychmiastowym albo sprawię, że nie tylko nos będziesz musiał zasłaniać! - Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Suzuki zginąłby po raz kolejny, już nie żyjąc.(To zdanie nie ma sensu, ale chodzi o to ,że nawet gdyby Reita już nie żył, to Aoiś by mu jeszcze poprawił dop.Autor.)
-Yuu, nie on! - Byłem na niego zły. Nie dość, że przychodzi pijany do naszego pokoju, to jeszcze przeszkadza w...
- Nie słyszałeś!?Puszczaj go! - Gitarzysta zrobił kilka kroków w naszą stronę, lekko się przy tym zataczając.
-Nie. - Pociągnął mnie mocno za włosy, przez co otarłem się policzkiem o jego pokaźną erekcję. Jęknął przeciągle. - No co Yuu? Dobrze wiem, że chciałbyś być na moim miejscu! - Dodał  śmiejąc się i znów mnie ciągnąc. Syknąłem z bólu. Shiro słysząc to wściekł się jeszcze bardziej.
-Spierdalaj od niego! - Czarnowłosy rzucił się na Akirę.

____
Ujdzie? .__.
P.S. Jak myślicie, co się teraz stanie? ;)
A jak Wam się spodobało to :
Jak mi tu ktoś coś twórczego wymyśli,to to wykorzystam....
Prośba: Ma być ostro pochrzanione :) Każdy pomysł jest dobry :)
To niezły sposób na pojawienie się lubianych przez Was paringów,ne? ;D

wtorek, 14 sierpnia 2012

Shinjitstu


Paring: Przeczytajcie,to się dowiecie.
Typ: Oneshoot

Opis: To taki mały eksperyment. Opowiadania z punktu widzenia Kai'a,za którym naprawdę nie przepadam...Ciekawe doświadczenie.
Ostrzeżenia: Wulgaryzmy... ._. I przepraszam,za to białe,ale nie wiem,jak to zlikwidować ><

UWAGA:Informacje zawarte w tym opku,są wzięte z wywiadów i ciekawostek dotyczących zespołu. I faktem jest,że tG miało taki moment,gdzie naprawdę myślano o końcu zespołu.
Od Autora: Więc...Zarzucono mi,że jestem bardzo nieoryginalna,dlatego napisałam poprzednio "Akai...",jednak możliwe,że faktycznie przesadziłam...Ale miałam wenę i telefon,więc napisałam i wstawiłam. 

Z tym jest inaczej. Może nie jest podniecające,ale moim zdaniem trochę...Prawdziwe (stąd tytuł) i raczej nie przesadzone.
Z góry przepraszam za błędy,ale BETA wciąż poszukiwana...
Miłego czytania.
Dedykacja: Tym razem dla Aoi,bo ponoć mnie kocha :) Odwzajemniam kochana ♥☺

Powoli przemierzam,tak dobrze znane mi korytarze PS Company.

Właśnie idę do sali,w której tylko my mamy próby.Oczywiście  jako czołowy zespół mamy największe studio w całym budynku.
To tam wszystko się zaczęło i tam najprawdopodobniej się skończy.Wchodzę do pomieszczenia,na powitanie widząc płaczącego Uruhę zczerwonym policzkiem i puszką piwa.Ten widok stał się już moją codziennością...

Uru tylko pod publikę udaje bardzo poważnego,opanowanego,mającegowszystko gdzieś,jednak tutaj,przy nas ta maska opada,ukazującprawdziwego Kouyou.Cicho kładę torbę na stole,nie próbując pocieszać blondyna.Już nie.Nie pytam też co się stało,bo dobrze wiem.Znam już ten scenariusz na pamięć...


Aoi przyszedł do Shimy się wyżalić,po zerwaniu z kolejną panną i przyokazji zatopić smutki w ciele Kouyou.Dosłownie...On oczywiście oddaje się mu bezgranicznie, ślepo wierząc w jego czułe słówka i wciążmając nadzieję,że wreszcie przejrzy na oczy. 

Nawet ja czasem zastanawiam się jak ślepy lub głupi musi być Shiroyama,żeby nie widzieć miłości jaką darzy go gitarzysta prowadzący...Wystarczy,że Yuu kiwnie palcem,a Kou już rozkłada przed nim nogi.Myślą,że nie widzę,jak "przypadkowo" biorą klucz do garderoby po koncertach.Niebieski rżnie go jak dziwkę,obojętnie gdzie,obojętnie kiedy,a potem krzyczy mu w twarz,że jego była robiła to trzy razy lepiej i nie wie czemu zawraca sobie głowę taką szmatą jak on.Teraz pewnie zaciąga się papierosami przed wytwórnią,myśląc jakim jestsukinsynem.Po próbie go przeprosi,Takashima jak zwykle wybaczy i jutro znówzastanę go na kanapie,płaczącego.

Jego szara rzeczywistość...Nie wiem ile jeszcze da radę.Ostatnio coraz trudniej się  z nimrozmawia,izoluje się od nas.Nie ma już tego "starego Uru",którego znałem.Obecnie jest tylko cień człowieka.Zabaweczka Yuu,dobrze grająca na gitarze.


Naglę słyszę jakiś huk,wzdycham cicho i idę w stronę źródła hałasu. Nie trudno się domyślić,kto nim jest...


-Ty cholerny sukinsynie! Jak  Ty możesz mi to robić?! Nienawidzę cię!-Wokalista wrzeszczy i rzuca w  Reitę wszystkim co ma pod ręką. 
Widzę na podłodze  roztrzaskane butelki. (No np.po Tymbarku xD dop.Tłumacz)
-Nie kurwa! Ty jesteś jakiś nienormalny! Ja pierdolę,ja tu o twoje życie i zdrowie walczę,a ty co?! Padałowaty debil!-Reita krzyczy,unikając tym razem wielkiej,różowej torby.
 Swoją drogą nigdy bym nie przypuszczał,że maleństwo ma tyle siły i potrafi zrobić takie spustoszenie w studio. 
-Ja pedałowaty?! Ty skurwielu!! A kto się ze mną pieprzy!! Nie ty czasami?! Poza tym..Oddawaj mi kurwa te fajki!-Tym razem Takanori wskakuje na Reitę i lądują na ziemi.
-Nie! Spierr...!-Reita uderza Ruki'ego w plecy,nie chcą zrobić mu dużej  krzywdy.
A ja?
Ja tylko stoję i patrzę,na ten samobójczy cyrk. Nie będę ich od siebie odrywał,nie będę straszył Matsumoto szpitalem i końcem działalności,jak nie przestanie palić. 
Nie będę,bowiem,że jutro znów będzie tak samo,a za jakieś pół godziny znajdę ich,obściskujących się na kanapie,bądź stole.
-To może zacznij sobie żyć z naszym kochanym sir'em leaderem skoro u mnie ci tak źle!-Akira siada na wokaliście okrakiem.-No dawaj,trzymam go dla ciebie! Zacznij go pieprzyć!-Tym razem zwraca się do mnie.
 Ruki zaczyna płakać,a ja patrzę basiście w oczy,powstrzymując się,żeby nie dać mu w twarz. Nie dam się sprowokować,bo wiem,że robi to specjalnie.Nigdy do końca mnie nie zaakceptował,więc wciąż mnie atakuje.
-No dawaj! Jest twój!! Zerżnij go sobie! Co?! Nie chcesz?!-.Szarpie zapłakanego wokalistę za włosy.
-Rei-rei,proszę...-Taka przytula się do blondyna,jednak ten go odpycha.
-Zamknij mordę,dziwko! No Tanabe,co jest?! Czyżbyś tak jak ja teraz brzydził się Matsumoto?!
-Nie.-Mówię głośno i dobitnie.
Przechodzę koło nich,prawie biegnąc w stronę tylnego wyjścia.Patrzą na mnie ze zdziwieniem. Czy to takie dziwne,że mam dość?
Że to za dużo nawet jak na mnie,leadera?
Wychodzę,trzaskając drzwiami i siadam na schodku,zaczynając masować skronie.
Zastanawiam się kiedy straciłem kontrolę....I kiedy the GazettE stało się tak obce...
Zaczynam pogrążać się we wspomnieniach. Przypominam sobie to jacy byliśmy,zanim staliśmy się tacy sławni.
Wtedy jeszcze mieliśmy marzenia...
I wtedy  jeszcze byliśmy dla siebie tylko bliskimi przyjaciółmi...Czy to nas zniszczyło?
Nie wiem...
Wiem tylko,że kiedyś nic nie było tak skomplikowane.
A może to ja mam złe podejście?...A jeśli,oni już nie chcą,co jeśli się zmuszają...?Znów patrzę na nasze nieświadome i uśmiechnięte twarze.***
-Kai-sama?-Słyszę,po parunastu minutach rozmyślania o przeszłości. 
-Hmm?-Spoglądam na uśmiechniętego Kouyou,obejmowanego przez Shiroyamę. Za nimi stoi woklaista wtulony w Suzuki'ego.
Cóż za niespodzianka...
-Gomene...-Mówią chórem. 
Nie powiem,coraz lepiej im to wychodzi.
-Zmienimy się...Naprawdę...-Zaczyna Uruha,ściskając rękę swojego ukochanego.
Krzywię się lekko na ten widok.
-Leader-sama,ja obiecuję... Jeśli nie dotrzymam słowa,proszę wywal mnie z zespołu.-Aoi patrzy mi w oczy,a Shima spuszcza wzrok.
 No brawo Yuu...Nieźle kombinujesz...Przecież dobrze wiesz,że cię nie wywalę.
 I wiesz co? 
Gdyby nie Uruś to zrobiłbym to już dawno...
 I bądź pewien,że zrobię gdy tylko mu przejdzie...

-Tanabe...-Przenoszę wzrok na Rei'a. Jestem ciekawy co on ma mi do powiedzenia.
-Sorry stary,nie powtórzę tego.-Uśmiecha się nieznacznie,a Ruki całuje go  w policzek.
Pożygam się zaraz....
-Kai-kun...-Wokalista wychodzi na środek.-Mu naprawdę przepraszamy...Przecież wiesz,że zespół to dla nas wszystko...Bez niego nie byłoby nas...Nic by nie było...-Znów patrzy na basistę. 
Mam ochotę prychnąć,ale tego nie robię.
-Jako the GazettE obiecujemy,że nigdy więcej tak nie zrobimy.-Kontynuje i  uśmiecha się,a reszta przytakuje.

Kolejne puste słowa,kolejna nic nie warta obietnica.
Chciałbym im wierzyć,ale nie potrafię. 
Jedyne co w tej sytuacji umiem zrobić to uśmiechnąć się nieszczerze i powiedzieć:

-Ok,ale żeby mi to było ostatni raz.
Widzę teraz ich nieco starsze,uśmiechnięte twarze, Reita klepie mnie po plecach.
Uśmiecham się,tym razem szczerze,bo zespól to jednak zespół.
To właśnie to sprawiło,że jesteśmy rodziną.Trochę patologiczną,przyznaję,ale jednak rodziną.
I pomimo tego wszystkiego dalej funkcjonujemy.
Dalej jesteśmy razem ,dalej robimy,to co kochamy.Takanori jest głównym filarem podtrzymującym to wszyko.
Ja tylko ubezpieczam tyły.
Ale zastanawia mnie tylko...
Jak długo ta konstrukcja jeszcze przetrwa...


P.S....Szukam kogoś na betę i jeśli ktoś by miał ochotę na wspólne popisanie,to zapraszam! :D Wszystkie pomysły ( i paringi) z góry przyjmuję.
Piszcie,jeśli chcecie :)

środa, 8 sierpnia 2012

Akai...

Paring:Aoiha (nuda,nie?)
Typ:Science Fiction (tak,to się. pisze? o.O)
Part:I/II lub III
Od Autora:Kami-sama,co ja stworzyłam? o.O" Dalej się zastanawiam jak
to się urodziło..Zwylke piszę rzeczy bardziej realne,no ale...Cóż. Jak
widać odbija mi...Zaczynam wariować. Ale tylko wariaci,są cokolwiek
warci,prawda? .__.
Dedykacja: A to dziwne coś dedykuję: Lilien,Sanoi i Inej (tak to się
odmienia? o.O")
Jego idealna,blada twarz pochyla się nade mną. Bladość skóry widzę nawet
wśród otaczającej nas ciemności. Leżę na łózku,a on jest nade mną,usmiecha
się władczo i patrzy na mnie z pożądaniem o
Pochyla się i składa na moich ustach pocałunek. Po chwili zaczyna gryźć
moje usta,skutecznie rozcinając dolna wargę.
Zlizuje struszkę krwi cieknącej mi po brodzie.
Szepcze na ucho co mi zrobi,przygryzając je potem.
Powinienem uciekać,przerwać to,ale nie potrafię.
Moje ciało i umysł chcą mu się całkowicie oddać.
Zaczynam się o niego ocierać,wyginając się przy tym.
Jęczy przeciągle.Mrużę oczy,dobrze wiedząc,że go to podnieca.
Podnosi mnie do siadu i zaczyna błądzić ustami po mojej szyi.
Mam przyśpieszony oddech i zarumienione policzki. Ocieram się coraz
bardziej go pragnąc.
-Będziesz mój.Na zawsze...-Jego oczy wręcz świecą z pożądania.Znów zaczyna
zajmować się moją szyją.
Boję się...Zaczynam krzyczeć.
Czuję okropny ból.
Chcę się od niego oderwać,ale nie mogę.Ciało odmawia mi posłuszeństwa.
Przeszywa mnie dreszcz,spogladam jeszcze na pierscień,który teraz mieni
się na czerwono.
Znów odnajduję ciemność.
***
Obudziłem się zlany potem.
-Heh,Kouyou,zaczynasz już kompletnie świrować.-Powiedziałem masując sobie
skronie.
Tak,ja,Kouyou Takashima,oryginalny chłopak w szarej rzesze ludzi,zaczynam
świrowac z powodu koszmarów,dreczących mnie już od miesiąca.
Codziennie ten sam schemat.Do tego czuję,jakby ktoś ciągle mnie obserwował.
Chyba pomału wpadam w manię prześladowczą... A może powoli zaczynam
wariować z powodu braku tej drugiej osoby?
Przecież mam 21 lat i nadal jestem prawiczkiem...Świetnie,wiem.
Powoli wstałem i poszedłem do łazienki.
***
Szedłem wlaśnie do sklepu muzycznego,który należal do mojego kumpla,a w
którym obecnie pracowałem.
Sklep był nowy,jednak miał dość dużo klientów,więc przynajmniej miałem co
robić.
Ponadto,kiedy nikogo nie bylo moglem dowoli brzdekac na gitarach.
-O,Uruha,co dziś tak wcześnie?Święto jakieś?-Tkahiro przywitał mnie swoim
firmowym uśmiechem.
-Tylko nie "Uruha"...-Odburknalem w odpowiedzi. Nie lubiłem gdy tak do mnie
mówili. Przyznaję,jestem bardzo dziewczęcy,ale to nie powód,żeby wszyscy
wołali na mnie "Śliczny".
-Dobra,dobra.Nie tak ostro księżniczko.Mamy dziś dużo klienteli,więc rusz
swoje szanowne cztery litery!
Prychnąłem cicho.
***
Po całym dniu spędzonym na doradzaniu i odpowiadaniu na durne pytania
klientów,byłem już tym naprawdę zmęczony.Mażylem żeby wrócić do domu,wziąć
kąpiel i wreszcie normalnie zasnąć,tym bardziej,że dzisiaj to ja zostałem
po godzinach,żeby uporządkować instrumenty i zamknąc sklep.
***
Wyszedlem dobrze po 23,bo Takahiro nie raczył odłożyć na miejsce pokazanych
klientom gitar.A ja zacząłem potem na jednej pogrywać,kompletnie tracąc
poczucie czasu. Uznałem,że o tej godzinie naprawde nie powinienem łazić sam
po mieście,zważywszy na mój wygląd i wątpliwą muskulaturę.
Zniechęcony,powoli udałem się na stację,w ostatniej chwili wvhodząc do
odjeżdzającego już metra.
Usiadłem,kuląc się z zimna.
Z tego wszystkiego zapomniałem,wziać bluzy,a zrobiło się naprawdę bardzo
chłodno.
Rozejrzałem się. Na przeciwko mnie siedziała starsza pani,a miejsce obok
zajmował...
-Niemożliwe!-Niemalże krzyknąłem,patrząc na mężczyznę,który siedział koło
mnie.
Był identyczny,jak ten z mojego snu.Nawet wrost się zgadzał.
Spojrzał mi w oczy a ja siedziałem z otawrtą buzią,nie mogąc wydobyć z
siebie żadnego słowa. Miał identyczne,czarne oczy i tak samo bladą skórę.
-A tobie co?-Niemal warknął.Ten głos...Tak,to musiał być on.Dalej
przyglądałem się jego idealnej twarzy,oczom pdkreślonym lekko
kredką,cieniom pod nimi-Halo?-Co? Ettooo..Nie,nie,przepraszam,to nic tylko..
-Tylko? -Prychnął,przygladając mi si badawczo. Przypomnialem sobie jak
jęczałem jego imię w czasie snu.-Przepraszam,ale musze slytac...Jestes
Yuu?-Spytalem cicho. Drgnal nerwowo.
-Przepraszam,ja.
-Nie,nie w porządku.Nic się nie stało.Muszę cię rozczarować,ale jestem
Aoi.-Usmiechnal sie do mnie,ppłpokazujac idealalnie biale zeby.Nagle zrobil
sie dla mnie mily? A może uznal mnie za chorego ępsychicznie,dla ktorego
zważywszy na chorobe,trzeba byc uprzejmym.
Znow na niego spojrzalem,byl tak podobny...
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Ugh,przepraszam,zamyslilem sie.
-Wlasnie widze.Pytalem skad pomysl,ze moge nazywac sie Yoo.
-Yuu.-Poprawiłem go.
W tym chłopaku było coś takiego,co naprawde mi go przypominalo.
Postawa,uśmiech,głos.
-Jak tam chcesz.To moge uslyszec odpowiedz?-Znow sie usmiechnal.
-Yhm..Tak.Tylko prosze nie wez mnie za wariata.-Spojrzalem na nie
ukradkiem,a gdy nasze spojrzenia spotkaly sie,lekko sie zarumienilem.
-Obiecuje.-Przylozyl sobie dlon do klatki piersiowej.Mimowolnie spojrzalem
na jego paznokcie. Nie zdziqle sie,kiedy zobaczylem na nich czarny
lakier,taki sam jaki widywalem we snie.
-Ok...Więc,cóż snił mi się ktoś,kto jest naprawdę do ciebie podobny,ale z
tego co mówisz nie jest tobą.
Otworzył szerzej oczy,a ja przełknąłem slinę.
-Naprawdę?-Zapytał,a ja dostrzegłem,że zaciska dloń w pięść.
Przytaknąłem,wciąż się w niego wpatrując.
-Interesujące.-Zaśmiał się cicho.
Dopiero teraz zauważyłem,że jest ubrany lżej ode mnie.
-Nie jest ci zimno?-Spytałem cicho. Popatrzył na mnie pobłażliwie.
-Nie nie jest.
Zarumieniłem się,czując się jak kompletny kretyn. Naprawdę nie dziwię
się,że żaden chłopak nie zwrócił jeszcze na mnie uwagi.
-Wiesz,że masz bardzo dziewczęcą buźkę?-Zapytał po paru minutach ciszy.
Moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone.
-Wiem...-Powiedziałem cicho.
-I dlatego jeszce bardziej podkreślasz to makijażem?
-Ale dziś tylko pomalowałem rzęsy!-Nie podobało mi się jak się ze mnie naśmiewa.
-Oh,naprawdę?
-Tak.-Znów zacząłem przyglądać się podłodze.
-Cóż,w takim razie jesteś piękny-Nasze spojrzenia spotkały się.Nie
potrafiłem nic wyczytać z czerni jego oczu.
-Oczy też masz śliczne.-Uśmiechnął się przez moment.
-Dzięki...-Tylko to udało mi się powiedzieć.Byłem w szoku.Nikt jeszcze
nie powiedział mi tak miłych rzeczy. Tym bardziej,że były one
szczere,tak jak ten,który je powiedział.
-Gdzie wysiadasz?-Spytał kiedy przestałem szukać kluczy w torbie.
-Na następnej stacji.-Odpowiedziałem cicho.
-Ahm.
Po paru minutach wstałem,żeby przygotować się do wysiadki,ze
zdziwieniem stwierdzając,że Aoi stoi koło mnie.
-No to...Sayonara...-Powiedziałem kiedy metro zatrzymało się na moim
przystanku,niechętnie się z nim żegnając.
Chciałem już wychodzić kiedy przytrzymał mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
-Sayonara ...Ja bym powiedział do zobaczenia.Bądź spokojny,spotkamy
się jeszcze.-Wyszeptał,wręcz uwodzicielsko,przez co przeszedł mnie
dresz. Puścił mnie i mocno popchnął w stronę wyjścia. Chciałem jeszcze
spojrzeć w jego carne tęczówki,ale drzwi zamknęły się,a Aoi został w
środku.Stałem w miejscu jeszcze przez chwilę,po czym ruszyłem przed
siebie.
Całą drogę myślałem o Aoim.
Kiedy wreszcie dotarłem do mojego małego mieszkania,od razu rzuciłem
torbę na kanapę,a sam poszedłem wziać zimny prysznic.
Mieszkałem w dość starym budynku,na czwartym i ostatnim piętrze.Była
to spokojna ulica,ale i tak bałem się chodzić tu sam po nocy.
Po kąpieli,wysuszyłem ręcznikiem włosy i zacząłem przyglądać się
swojemu odbiciu.
Wciąż słyszałem jego słowa...Jak mówi,że jestem piękny.Spojralem jeszcze raz.
Może moja dziewczęca uroda wcale nie jest taka zła?
Pomyślałem po czym przebrałem się w moją prowizoryczną pidżamę
skladająca się z czarnych bokserek i fioletowego podkoszulka.
Powoli skierowałem się do sypialni.Nie musiałem nawet nastawiać
budzika,dobrze wiedząc,że jak zawsze obudzę się przez Yuu.
Zgasiłem światło i usiadłem na łóżku,patrząc na okno,znajdujące się
naprzeciwko niego.
Przywołałem w myślach obraz usmiechnietego Aoi'ego, cały czas myśląc o Yuu.
Zastanawiałem się czy kiedykolwiek będę mógł dowiedzieć się co
naprawdę ich łączy.
Zamknąłem oczy,żeby znów spotkać się z Yuu.
***
Tak jak każdego ranka,obudził mnie koszmar. Jedyne co się zmieniło,to
to,że po przebudzebiu,znalazłem na poduszce obok,piękna czerwoną różę
i kopertę. Rozejrzałem się po pokoju,ale oczywiście nikogo nie było.
Ostrożnie wziąłem różę,uważając,żeby się nie skaleczyć.
-Ałł...-Jeknąłem kiedy najechałem palcem na jeden z kolców. Nigdy nie
pomyslałbym,że różane kolce mogą być ostre niczym kły. Nie zważając
jednak na krew powoli spływająca po moim palcu.
Powąchałem róże i ze zdziwieniem stwierdziłem,że pachnie zupelnie jak Yuu i Aoi.
Znak?
Delikatnie odlożyłem różę i sięgnąłem po elegancką,małą,czarną
kopertę.Powoli ją otworzyłem,a moim oczom ukazał się piękny,srebrny
pierścionek z rubinem. Zauważyłem,że do tego cudeńka,dołączona jest
też kartka.
Zacząłem czytać.
Ten pierścionek jest dla Ciebie,
Piękny jak Ty,Kouyou.
Jeśli go przyjmiesz i zalożysz,to wiec,że za niedługo stanie się to o
czym tak marzysz.
Spotkamy sie.
Do zobaczenia,moj śliczny.
Yuu
Wszystko było napisane na czerwono.Spojrzałem na drugą stronę kareczki.
Była pusta.
-Yuu...-Wyszeptałem,po czym siegnąłem po pierścień.
Miał racje,był piękny.
Niewiele myśląc założyłem go.
Był idealny.
Idealnie do mnie pasował.Wtedy wlaśnie zdałem sobie sprawę,że kamień
przybrał kszałt łezki i stał się krwisto czerwony.
Coś kazało spojrzeć mi na kartke.
Na drugiej stronie widniał napis:
Dziękuję.
Już niedługo mój piękny, już nie długo...
Długo wpatrywałem się w różę i list,nie do końca wiedząc co wlaściwie
się stało. Jedno wiedziałem na pewno.
Takie rzeczy nigdy nie zdarzają się w ich świecie.
Ich?
Jeszcze nie dawno zacząłem się do "ich swiata"...Ale teraz nie. Już nie.
Wiedziałem to,od kiedy pierwszy raz zobaczyłem jego twarz,poczułem
zapach,zatopiłem się w tych czarnych oczach. Uczucie chłodu na palcu
od pięknego pierścionka,jeszcze bardziej utwierdzało mnie w tym
przekonaniu.
Powoli wstałem i od razu wstawiłem różę do czarnego wazonu,kladąc go
na szafce nocnej, karteczke wsadzając z powrotem do koperty i kładąc
koło niego.
***
Po tym dla odmiany miłym poranku postanowiłem iść do pracy na
piechotę.Ubrałem czarne rurki i bluzkę z czerwonymi akcentami pod
kolor.Na nogach standardowo miałem glany,a na szyi mój ulubiony czarny
krzyżyk. Włosy postawiłem i zrobiłem wyraźny makijaż.
Całą drogę zastanawiałem się co zrobię, kiedy w końcu go spotkam.
Napisał,że jestem jego,czy więc on mógłby być tylko mój?
Oczywiście,każdy dowiedziawszy się o tym,powiedziałby,że nie mogę
wierzyć osobie której nie znam i której w życiu nie widziałem.
Zaśmiałem się cicho.
Tak,to jest wlaśnie głupota ludzi.
Nie potrafią dostrzec,tego co jest tak oczywiste. Spojrzałem raz
jeszcze na pierścień zdobiący mój palec.
Inni mogą myśleć,że jestem skończonym idiotą,ale w takim razie tylko
idioci wygrywają.
Bo przecież dobrze wiem,że nie mam się czego bać.
Wiem to,po prostu.
Kiedy byłem jakieś 50 metrów od sklepu,spojrzałem w niebo. Było
spowite szarymi chmurami,które w każdej chwili mogły zacząć płakać.
Poczułem jak jakaś nieznana siła kazała zaprzestać tego zajęcia i iść
do celu.
Uczucie było tak silne,że możliwie najszybciej pokonałem ten dystans i
z uśmiechem na twarzy wprarowałem do pomieszczenia.
Kiedy już miałem krzyknąć na powitanie,stanąłem jak wryty,nie wierząc
wlasnym oczom.
Parę mertów ode mnie stał...
-Aoi?
Z jakimś blondynem i Takahiro.Rozmawiali,jednak gdy
wszedłem,czarnowłosy od razu usmiechnął się do mnie przyjaźnie.
-Uruha-san,podejdź tu no!-Zawołał Hiro,uśmiechnął się szeroko.
-To jest wlaśnie nasz szpec od gitar,Shima-Powiedział,kiedy do nich
dolączyłem,uklaniając się nisko.
-Shima,tak?W takim razie dlaczego zawołał cię "Uruha"?- blondyn
zwrócił się do mnie,krzyżując ręce na piersi.
Za kogo on się w ogóle uważał?
-E...No bo...-Zacząłem się jąkać,nie wiedząc jak mam to wyjaśnić.
Dobrze wiedziałem,jakie jest znaczenie tego imienia,ale nie potrafiłem
przekazać,że chodzi o piękno ukryte w środku,nie na zewnątrz.Jeszcze
mogliby mnie wziać za jakiegoś dziwaka,a ostatnie czego chciałem,to
zblaźnienie się przed Aoim.
Wyższy z gości cicho sie zaśmiał,co przykuło naszą uwage.
-A ty co? Aż takie sśmieszne pytanie zadałem?-Blondyn zwrócił się do
niego,przechylając głowę.
-Śmieję się bo jesteś głupi albo ślepy.-Aoi momentalnie znalazł się
przy mnie,jedną reką,obejmując mnie w pasie,drugą łapiąc za szyję.
Drgnąłem lekko.
Pomimo zabójczego spojrzenia jego kumpla,kontynuował.
-Spójrz tylko na niego...Nie widzisz,że "Uruha" bardzo do niego
pasuje?-Usmiechnął się tym razem do mnie,a ja zarumieniłem się tak jak
wczoraj.
Chłopak ze szmatą na nosie tylko poruszył ramionami,w obojętnym geście.
-Uru,panowie przyszli po nową gitarę,jesteś w tym szpecem,więc
zostawiam ci ich.Mogę na ciebie liczyć?-Spytał Taka,kiedy
tylko czarnowłosy mnie puścił.
-Ej,ale ja tu po bas przyszedłem.-Warknął Akira.
-A tak,więc proszę za mną.-Mój kumpel uśmiechnął się rozbrajająco.-Uru
zajmij się panem.-Krzyknął na odchodne,mierząc mnie wzrokiem.
Pokiwałem glową,wciaż nie wierząc,że mam przed sobą tego samego
chłopaka co wczoraj.
-No więc...Pokaż mi co tam macie,Ślicznotko.-Czarnowłosy uśmiechnął
się do mnie,a ja poczułem jak moje policzki na powrót robią się
czerwone.
-Aoi,czekaj...-Polożyłem mu dłoń na ramieniu.
-Ładny pierścionek.-Spojrzal na moją rękę,którą odruchowo zabrałem.
-Yyy,tak wiem,dzięki.Ale Aoi...Co ty tu robisz? I kim jest ten
drugi?-Wyrzuciłem na jednym wdechu.
-Ten drugi to Reita,mój dobry przyjaciel,a ja przyszedlem tu po
gitarę,której jak widzę, nie chcesz mi pokazać.Nie martw się,mam dużo
kasy.-Na końcu zdania niemalże prychnal.
Pfff...Czy on myślał,że chodziło mi tylko o kasę?
W ciszy zaprowadziłem i pokazałem mu nasze najlepsze egzemplarze.
Zadał kilka pytań,na które strarłem się odpowiadać najlepiej jak umiałem.
Kiedy pokazywałem mu różne gitary,miałem wrażenie,że bardziej
intersuje się mną niż nimi.
Moje przypuszczenia potwierdziły się,gdy tylko musiałem schylić się po
kolejnego elektryka, tym samym wypinając się do niego.
Czemu ja założyłem te cholerne rurki? Poczułem jak coś,a wlaściwie
ktoś łapie mnie od tyłu i przyciąga do siebie. Chciałem krzyknąć,ale
ten sukinsyn skutecznie zatkał mi usta reką.
-Ciii,spokojnie kochanie,nic ci nie zrobię...-Wyszeptał i zaczął mnie
całować,trzymajac za szyje,żebym nie mogl sie odsunąć.
Jego smak udeżyl mi do glowy jak najlepsze czerwone wino.(Uru i autor
poleca dop.Autor) Powinienem się wyrywać,krzyczeć,ale nie mogłem.
Po prostu nie potrafiłem.
Zacząłem oddawać pocałunki,zarzucając mu ręce na szyję. Aoi był tak
cholernie pociągający...
Kiedy udało mi się od niego oderwać,żeby zaczerpnąć
powietrza,spojrzałem mu w oczy.Były dokładnie takie same jak u
Yuu,kiedy to robiliśmy. (Uru,skarbie...Nie chcę cię rozczarować,ale
jeszcze do tego nie doszło...:\ dop.Autor)
Instynktownie otarlem się o niego.
-Kouyou...-Wyjęczal,zjeżdzając na moje posladki.
Zamarłem.
Przecież nie przedstawiłem mu się wczoraj,a dzisiaj Takahiro nie
zwrócił się do mnie po imieniu...
Więc skąd wie?!
Odepchnąłem go od siebie,jak najmioniej umiałem. Dopiero teraz
zauważyłem,że ma czarny t-shirt z czerwoną różą jako nadrukiem,a do
tego na palcu założoną inną wersję mojego pierścionka. Zamiast
rubinu,znajdował się tam jakiś czarny kamień...
Spojrzałem na jego twarz.Uśmiechał się pod nosem.
-Yuu...-Poruszyłem wargami,dalej bedąc w szoku.
Wiedziałem,wiedziałem,że to on!
Tylko czemu mnie oklamał?
-Tak,mój śliczny.W końcu mnie znalazleś.-Usmiechnął się szeroko.
-Yuu...-Zrobiłem krok w jego stronę.
Po chwili poczułem jak jego zimne ciało na mnie napiera,przygwożdżając
do ściany.
-Tak kochanie,jestem tu.-Delikatnie pogłaskał mnie po policzku,na co
mocniej do niego przylgnąłem.
Nareszcie czułem,że jestem w odpowiednim miejscu,z odpowiednią osobą.
Łza splynęła mi po policzku,a kiedy na powrót poczułem jego wargi na swoich
zemdlałem.
***
Poczułem jak ktoś delikatnie gładził mnie po policzku.
Powoli otworzyłem oczy.
Przed soba zobaczylem usmiechnietą twarz Aoi'ego.
Co on...
Odsunąłem się od niego i rozejrzałem.
Leżałem w swoim łóżku ubrany tylko w bokserki,przez co zarumieniłem
sie i podciągnałem bardziej kołdrę.
Zdałem sobie wtedy sprawę,że po raz pierwszy od miesiąca nie obudziłem
się zlany potem przez powtarzajacy się sen z Yuu w roli glownej.
Wlaśnie, Yuuu...
Jeszcze raz spojrzałem na chłopaka,który teraz siedział na moim łóżku
i bacznie mi się przyglądał.
Powoli przypominałem sobie wydarzenia sprzed mojego omdlenia.
Spojrzałem na swoją rekę. Na jednym palcu widniał tak dobrze znany mi pierścień.
-Yuu?-Czarnowłosy przysunął się do mnie i lekko musnął moje
usta.Spojrzałem w jego piękne oczy.
-Jestem tu.Chodź Kouyou.-Podobało mi się jak wymawiał moje imię.
Zadrzalem kiedy mnie przytulał,ale nie odsunąłem się,czujac jego cudowny zapach.
-Jak?-Wyszeptałem cicho.
-Co jak?
-No...Jak to wszystko się stało?Czemu od miesiąca mi się
śnisz,dlaczego klamałeś kiedy spytałem jak masz na imię? W ogóle skąd
znasz moje imię? I...Kim ty do cholery jesteś?-Spytałem,przysuwając
się do niego jeszcze bliżej i opierając glowę na jego ramieniu.
Pech chciał,żeby akurat w tej chwili mój brzuch przypomniał sobie o jedzeniu.
-Oj,widzę,że jesteś głodny...-Yuu pogładził mnie po brzuchu.-Nie martw
się,wszystko wyjasnię ci wieczorem,a na razie musisz coś zjesść,bo
znowu zemdlejesz,a tego bym nie chciał.-Wymruczał mi do ucha.
Nie potrafiłem mu się oprzeć.
-Dobrze,ale...ah..-Jeknąłem kiedy poczułem jego zimną rękę,błądzącą
właśnie po moim udzie.
-Ale?
-Pocałuj mnie...-Czułem jak moje policzki na powrót stają się czerwone.
Uśmiechnął się w rozbrajający sposób.
-Jak sobie życzysz.-Poczułem jego usta na swoich.
Początkowo całowaliśmy się nieśpiesznie,czule,ale potem nasz pocałunek
zaczął przywierać na namiętności.
Przejechał językiem po mojej dolnej wardzę,a ja rozchyliłem usta w
zapraszjącym geście. Jego język wślizgnął się do wnętrza moich ust i
zaczęliśmy walkę o dominację. Aoi prawie od razu przejął inicjatywę,a
ja niezdarnie zacząłem pogłębiać pieszczotę.
Niestey tą piekną chwilę musiało przerwać burczenie mi w brzuchu.
Yuu delikatnie mnie od siebie odunął i uśmiechnął się.
-Dokończymy po śniadaniu.-Powiedział lapiąc mnie za rękę. Posłusznie
poszedłem za nim w drodze lapiac jeszcze moje stare dresy.
Zrobił mi jajecznicę z tostami.
Zjadłem ją samemu,bo czarnowłosy mówił,że nie jest głodny. W czasie
mojego jedzenia przyglądaliśmy się sobie nawzajem.
Kiedy skończyliśmy Yuu wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu,po czym
położył mnie na kanapie. Długo nade mna wisiał,patrząc mi w oczy.
-Jesteś piękny,wiesz o tym?-Zapytał po dluższej chwili ciszy.
-Nie wiem,bo to nieprawda.
Zaśmiał się cicho.
-Oj,nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz.-Przytulił mnie,szczelnie
okrywając swoimi ramionami.-Szczęściarz ze mnie...
Wtuliłem się,zaciągając jego zapachem.
Czarnowłosy był dla mnie calkowitą zagadką.Nagle pojawia się w moich
snach w dość dwuznacznej sytuacji,a teraz jak gdyby nigdy nic pojawia
sie w moim życiu i nazywa"swoim",często całując,przytulając i mowiąc
komplememty. Jednak najdziwniejsze w tym wszystkim,było to,że
całkowicie mi to odpowiadało i na pewno nie chciałbym tego zmieniać.
Wreszcie czułem się naprawdę kochany,choć osobą pałającą do mnie
uczuciem był mężczyzna z moich erotycznych snów.
Nie wytrzymalem.
Popchnąłem go,tak że siedział,a sam usiadłem na nim okrakiem i
splotlem ręce z tyłu.
-Kouyou,co ty?
-Cicho,wlaśnie pokazuję jak się cieszę,że ze mną jesteą.-Zacząłem
opływowo ruszać biodrami.Spojrzalem na piercień.Znów mienił się na
czerwono.
-A nie wolisz pokazać mi tego wieczorem?Poza tym,chyba mamy goscia.-W
tym momencie usłyszałem glośne pukanie do drzwi.
-Idź się ubrać kochanie.Ja otworzę.-Zamruczał mi do ucha.
Posłusznie poszedłem się przebrać,a z salonu usłyszałem zmartwiony
głos Takahiro.
-Czy z Uru wszystko dobrze? Wczoraj...
-Jak najbardziej.Wlaśnie poszedł się przebrać,zaraz
przyjdzie.-Wyobraziłem sobie jak mój czarnowłosy anioł się uśmiecha.
Zacząłem się zastanawiać co mam założyć,żeby spodobać się Yuu.
Ostatecznie wybór padł na fioletowe legwarmersy i krótkie,opięte
spodenki,oraz czarny t-shirt.
Zrobiłem jeszcze lekki makijaż i zaplotłem włosy w kucyk (chodzi o
fryzurkę jaką ma np. w "Wakaremichi" dop.Autor)
Odetchnąłem jeszcze głęboko i poszedłem do salonu.
-Shima!-Krzyknął Hiro,a potem rzucił mi się na szyję.
-Woah...Ładnie wyglądasz modelko!A w ogóle to co to wczoraj było? Ty
debilu jeden,wiesz jak mnie przestraszyłeś?! Ja tu pokazuję basy,a ty
zgon...-Powiedział,kiedy się ode mnie odkleił.
Spojrzałem na Aoi'ego. Patrzył z lubością na moje nogi.
Chyba musiałem trochę sie w niego zagapić,bo Taka szturchnął mnie mocno.
-Ała!Ej,a to za co?
-Za całoksztalt.-Wyszczerzył się.-Dobra,mów jak się czujesz.
-Dobrze...-Spojrzałem na czarnowłosego chlopaka. Yuu czytając mi chyba
w myślach podszedł i objął mnie w pasie.
-No,no... Widzę,że u was naprawdę wszystko dobrze.-Takahiro mrugnął
do mnie porozumiewawczo.-Dobra,to ja już bede
leciał,tylko...Shima,kiedy zamierzasz wrocic do pracy?
Juz chciałem mu odpowiedzieć,ale Aoi mnie ubiegł.
-Uruha robi sobie urlop.Chcieliśmy się choć trochę sobą
nacieszyć...-Spojrzał na mnie z miłością,tym samym sprawiając,że
zrobłlo mi się gorąco.-Nie masz nic przeciwko,prawda?
Właściciel sklepu spojrzał na mnie podejrzliwie,a ja kiwnąłem
glową,bawiąc się koszulą Yuu.
-Ok,nie ma problemu...No to...Eeee..Tego...To ja lecę.Miłego
odpoczynku i upojnych nocy życzę.
-Dziękujemy.-Powiedział Yuu,po czym zamkal za nim drzwi.
Kiedy tylko się do mnie odwrocil,zacząłem namietnie go
calować,zupełnie nad sobą nie panując.
-A to za co?-Zamruczał,stykając się ze mną czolem.
-Miałem na to ochotę...-Wskoczyłem na niego obejmując nogami.
Bez żadnego problemu przytrzymał mnie i przycisnął do ściany.
Oblizałem dolną wargę i zacząłem powoli i zmysłowo poruszać biodrami.
Zajęczał mi do ucha.
-Tak się bawisz?-Wyszeptał,strzelając paseczkiem łączacym spodenki z
legwamersami.
Syknąłem cicho,mocniej do niego przylegając.
-Tak,a co? Zabronisz mi?
-Nie...-Musnął moje usta.-Ale moge zmusić cię,zebyś przestał.
Nawet się nie zorientowałem,kiedy leżałem na kanapie,a on siedząc na
mnie okrakiem zaczął mnie gilgotac.
-O nie...Yuu,nie rób!!!-Zacząłem pod nim wierzgać. Niestety na
niewiele się to zdało,bo ten dupek dalej mnie łaskotał. Zastanawiałem
się tylko skąd wie,gdzie mam łaskotki...
Kiedy przestał,dostał ode mnie poduszką,a potem zaczeliśmy się
śmiać,jak wariaci,którzy uciekli z psychiatryka.
Całą resztę dnia spędziliśmy razem. Graliśmy na gitarze,ogladaliśmy
telewizję,całowaliśmy się,przytulaliśmy,a nawet zrobiliśmy małe
zapasy.
Oczywiście wynik był przesądzony od razu,a wygrany miał zdecydować co
chce zrobić z przegranym.
Aoi wymyślił sobie całowanie mnie po brzuchu,przez co miałem potem
duże problemy z oddychaniem.
Nawet nie wiem jak z 15 zrobila sie 22...
-Yuu?-Zapytalem patrzac mu w oczy kiedy leżeliśmy przytuleni na moim łóżku.
-Tak,kochanie?-Zaczął gładzić mnie po brzuchu.
-Miałeś mi powiedzieć...
Uciekł wzrokiem.
-Naprawdę tego chcesz?-Spytał cicho.
-Naprawdę.
-Dobrze,tylko czy mogę mieć do ciebie jedną dużą prośbę?-Przytulił
mnie do siebie mocniej.Kiwnąłem głową.
-Obiecaj mi,że będziesz pamietal,że cię kocham,nawet jeśli ty będziesz
mnie nienawidził.-Wyszeptał,a ja pocalowałem go w policzek.
-Yuu...Przecież wiesz,że cię kocham...
-Obiecaj.
-Obiecuję.-Pogładziłem go po czarnych,półdługich włosach.
-W takim razie...-Zaczął obdarowywać mnie pocałunkami,zaczynając od szyi.
-Aaah-Jęknałem,kiedy poczułem jego zimne ręce pod koszulką.
Czyżby mój sen zaczynał się spełniać?
Zaczął ją ze mnie sciągać,a ja odwdzięczałem mu się tym samym.
Po chwili pozbyliśmy się wszystkich ciuchów,nie bawiąc się w żadne gry wstępne.
Pchnął mnie na łóżko,potem okrywając swoim ciałem.
Widziałem jego idealną,białą twarz,pochylającą się nade mną. Bladość
jego skóry widziałem pomimo otaczającej nas ciemności.
Leżałem na swoim łóżku,z moim ukochanym nade mną. Usmiechał się
władczo,a w jego czarnych oczach zobaczyłem pożądanie.
Zlożył namiętny pocałunek na moich ustach,po czym zaczął je
gryźć,skutecznie rozcinając mi dolną wargę. Jęknąłem cicho.
Zlizał struszkę krwi cieknącej mi po brodzie,po czym wyszeptał na ucho
co mi zrobi,przygryzając je potem.
Spojrzałem mu w oczy,były krwistoczerwone.
Wiedziałem,że coś było nie tak,że powinienem uciekać...Jednak moje
ciało i umysł chciały mu się całkowicie oddać,dlatego zacząłem się o
niego ocierać,wyginając się przy tym.
Jeknął przeciągle,a ja uśmiechnąłem się,dobrze wiedząc,że go to podnieca.
Podniósł mnie do siadu i zaczął błądzić ustami po mojej szyi. Miałem
już bardzo przyśpieszony oddech.
-Będziesz mój,na zawsze.-Wyszeptał,przejeżdżając reką po moim udzie.
Jego oczy wrecz świeciły z pożądania,a on znów zajął się moja szyją.
Bałem się..Zacząłem krzyczeć.
Czułem okropny ból,chciałem się od niego oderwać,ale nie mogłem.
Ciało całkowicie odmówilo mi posluszeństwa.
-Yuu...-Wyjęczałem,spoglądajac na pierscień,który teraz zrobił się czarny.
Przeszedł mnie dreszcz.
-Yuu..Kocham..Cię...-Zamknąłem oczy,znów odnajdując ciemność.

Prolog

Zdawało mi się,że umarłem,ale jednak się przeliczyłem. Choć smierć w
porównaniu z tym bolem,który czułem w gardle nie byłaby wręcz
zbawienna.
Usłyszałem jakiś hałas.
Przed przemianą moje uszy były niezdolne uslyszeć ten dźwięk,ale teraz
slyszałem go bardzo dokładnie.
Powoli otworzyłem oczy.
Wszystko było bardzo wyraźne i miało niesamowicie intensywne kolory.
Powoli usiadłem i od razu skierowałem wzrok na źródło halasu.
Koło mojego biurka stał niski chłopak,o brązowych,przydługich
wlosach,które delikatnie zawijaly sie przy końcach.
-Ni...Nie spisz już?..Z..Znaczy..Skończylo się?-Wydukał,cofając się powoli.
Zaśmiałem się cicho. Bał się. Widziałem strach w jego intensywnie
blękitnych oczach.
-Oj...-Powiedzial cicho,kiedy strącil ramkę ze zdjęciem.
Prychnąłem.
Przecież przez taka nieuwagę ktoś kiedyś mógłby go zabić...
-Przepraszam!Przepraszam!-Zaczął piszceć.Drażnił mnie już swoją
obecnoscią,nasilając uczucie pożaru w moim gardle.
-To ja... J..Już...Lecę po Yuu,czekaj..P..proszę...-Wybiegł z
pokoju,zamykając za sobą drzwi.
Powoli wstałem i podszedłem do okna.
Znów się zaśmiałem. Gdybym dalej używał tych
poprzednich,beznadziejnych zmysłów,uznałbym,że chłopak nagle rozpłynął
się w powietrzu.
Teraz jednak wystarczył mi jedna,mała nanosekunda,żeby wiedzieć ze
stuprocentową pewnością,że to wampir...
Zacisnąłem dloń w pięść i zacząłem śmiać się ze swojej dotychczasowej
głupoty i niewiedzy.
Na szczęście..Skończyła się ta sielanka,bedąca moim dotychczasowym
życiem,bo przecież do niedawna nie wierzyłem w takie rzeczy,a teraz
zwyczajnie je akceptowałem.
Dlaczego?
Dlatego,bo wiedziałem,że teraz nie należę już do tamtego śwaita,w
którym żyłem przez te wszystkie lata.
Wiedziałem,że tamten rozpadający się świat ,już się dla mnie rozpadł i
teraz znalałem nowy,lepszy z wampirami przy boku.
Wiedzialem tez,ze mam niepochamowana ochote zabic jednego o czarnych wlosach...
....
CDN
Ugh...Dorwałam jeszcze komórkę...Przepraszam,ale z paru powodów nie
będzie mnie przez jakiś krótki czas...I przepraszam za błęd6 x,X
Fajne było?
Jeśli tak napiszcie...
I UWAGA: Będę taka dobra (xD) i tym razem zapytam....Chcecie happy
end,czy sad end?
Nie wiem co dla Was lepsze,więc pisać proszę. ;)